_._
- Połóż te słoiki na przodzie, przed pokrojonym chlebem - nakazała Madame Edith.
- Oczywiście - z uśmiechem odparłam.
Stoisko z jej własnej roboty smakołykami było już gotowe.
- Poradzę sobie bez ciebie, idź i baw się dobrze - mrugnęła do mnie i podała znany mi już cylinder.
Wzięłam go do dłoni i poszłam w lewo.
Rozglądałam się po dalszych stoiskach.
Jedni mieli wystawione drewniane ozdoby, inni zaś rzeczy wykute z metalu.
Moją uwagę przykuło stoisko z naszyjnikami.
- Piękny wisiorek dla pięknej panny - odparł sprzedawca, mając nadzieję, że coś od niego kupię.
- Bardzo ładny wyrób, jednakże...
W tym momencie chwycił mnie ktoś delikatnie zza ramię.
- Proszę ten naszyjnik - położył na blat trzy złote monety i odebrał z rąk sklepikarza klejnot.
- Hisirdouxie myślałam, że Cię nie spotkam.
- Skończyłem zwiady i nieopodal zobaczyłem ciebie, więc podszedłem na spokojnie - wyznał, zakładając mi na szyję błyskotkę.
- Jak miło z twojej strony - przytuliłam go i znów poczułam niesamowitą więź.
- Nie ma sprawy, ale jedno mi obiecaj... - odszedł odemnie na krok.
Spojrzałam mu w oczy, doszukując się odpowiedzi.
- Już nie dawaj Zoe więcej rzeczy które są odemnie w prezencie dla ciebie - mrugnął, a ja w tym samym momencie się zarumieniłam.
Co on mógł sobie teraz pomyśleć?
Zrobiło mi się bardzo głupio, więc gdy w końcu poszliśmy w dalszy głąb stoisk przejęłam rozmowę.
- Skąd miałeś pieniądze na wisiorek, to do ciebie nie podobne.
- Nie? Zaskakujesz mnie Violet.
- Uczę się od najlepszych - uderzyłam go przyjacielsku po ramieniu.
Zaśmiał się uroczo i przeciągał naszą rozmowę.
- Słuchaj, dziś wieczorem będziemy mieć czas by wszystko ogarnąć i spróbować znaleźć sposób na powrót do naszych czasów.
Brakuję mi tylko pewnego kawałka elementu, który coś czuję, że się tutaj znajduję.
- Co to jest? - spytałam grzecznie.
- Tego jeszcze nie wiem, ale się dowiem - odparł z niesamowitą pewnością.
- A ty, jak spędziłaś dzisiejszy dzień?
- Normalnie, pomagałam i poznałam kogoś.
- Kto to?
- A czy to takie ważne? - złapałam jeden kosmyk swoich śnieżnych włosów.
- Dla mnie tak.
- Odnoszę wrażenie że za bardzo się o mnie troszczysz.
- Bo tak właśnie jest - chwycił mnie za dłoń i poprowadził na stragan z upieczonymi dyniowymi frytkami.
Gdy zamawiał dla Nas jedzenie, ja przyglądałam się prezentowi od Douxa.
Był to zwykły, ale bardzo piękny granatowy kamień, powieszony na srebnym łańcuszku.
Od tej chwili będzie kojarzył mi się wyłącznie z nim.
Czy to zrobił specjalnie?
Jaki miałby temu cel?
- Może chciałbyś bym zaplotła twoje włosy?
Skierowałam wzrok na małą, pogodną dziewczynkę o dwóch po bokach warkoczykach.
- Wolę mieć rozpuszczone włosy... zobaczyłam jak zrobiło jej się smutno, więc najszybciej jak się dało, zmieniłam zdanie.
-No, ale wsumie mogłabym mieć...
Blond włosa dziewczynka pociągnęła mnie w stronę stolika, nie dając mi nawet chwili bym dokończyła swoje zdanie.
Poprosiła bym usiadła, więc tak też postąpiłam.
Porozdzielała pasma moich włosów i zaczęła przekładać je wraz z prawdziwymi kwiatami.
Po chwili wyjęła lusterko bym się przejrzała.
- Naprawdę ładnie go ułożyłaś.
- Clara gdzie jesteś? Clara? - słyszałam nawoływanie dziewczynki.
- No i po zabawie - burknęła pod nosem młoda.
Zza tłumu wyłonił się Eric.
- Ooo Violet, ale niespodzianka.
Widzę, że ta mała paskudka znalazła swoją ofiarę - parsknął śmiechem i ucałował dłoń na powitanie.
Mała na ten widok zrobiła w żartobliwy sposób udawany odruch wymiotny.
- Czy nie widziałaś przypadkiem mój cylinder? - spytał zaciekawiony.
- Tak, zostawiłeś go w sklepie.
W tej chwili już miałam mu go oddać, lecz on oznajmił :
- Dziękuję, ale możesz mi go przenieść na pojutrze, o ile jeszcze będziesz w naszym cudownym miasteczku.
- Czemu akurat za dwa dni? - zaczęła mnie coraz bardziej ciekawić nasza rozmowa.
- W tym dniu będzie zorganizowane przyjęcie i tak sobie pomyślałam czy nie zechciałabyś przyjść?
- Wiesz, to bardzo miłe z twojej strony i naprawdę to doceniam, ale wydaję mi się, że...
Na szczęście ominęłam odpowiedzi, gdyż w tym samym momencie pojawił się Doux.
- To o nim mi nie chciałaś mówić? - podał mi frytki i wpatrywał się na chłopaka.
- Nie, że nie chciałam, tylko miałam Ci go przedstawić w jakimś tam czasie - wyjaśniłam zwięźle i oddałam kapelusz Ericowi.
- Jestem Eric, syn burmistrza miasta - podał dłoń na przywitanie.
- Hisirdoux - odwzajemnił uścisk.
Uśmiechnęłam się z myślą, że będzie wszystko w porządku, ale Clara zacząła dość niepokojącym zdaniem początek nowej rozmowy.
- Jesteś jej chłopakiem? - spytała ciekawsko.
- Wybaczcie mojej siostrze - złapał ją za rękę i dał znać by się nie odzywała.
- Nie nic się nie stało. Dzieci są ciekawskie - odparłam grzecznie i podałam jej tacke z frytkami.
Mała zaczęła się nimi zajadać.
- Może się przejdziemy? - zaproponował Eric, na co chętnie wszyscy się zgodziliśmy.
- Jesteście turystami, jeśli dobrze pamiętam.
- Tak, podróżujemy po świecie.
- To pewnie zwiedzacie wiele krajów, byliście kiedyś w Australii? -
- Ja byłem tam, ale tylko na chwilę, odwiedziłem starą znajomą - chrząknął Doux.
Nastała chwila ciszy.
- Słyszycie to? - palcem wskazał swoje ucho i skierował wzrok na orkiestrę.
- Violet czy nie zechciałabyś ze mną zatańczyć? - skłonił się, a ja popatrzyłam zaskoczona na zdziwionego Hisirdouxa.
Uśmiechnęłam się miło w jego kierunku i poszłam z Ericem chętnie na parkiet.
Tanecznym ruchem wkroczyliśmy na drewniany podest.
Skakałam i się śmiałam.
Przekładałam dość chaotycznie co chwile ręce.
Stukałam bucikami w rytm piosenki.
- Odbijamy - krzyknął stanowczo mój drogi przyjaciel.
- Jak na takiego ucznia niezłe masz ruchy! - oznajmiłam szczęśliwa, mając nadzieję, że mnie słyszy.
- O tobie powiedziałbym tak samo - chwycił moją prawą dłoń i zakręcił całą mnie dookoła własnej osi.
Momentem kulminacyjnym okazała się ostatnia część tańca, każda z par miała klasnąć trzy razy dłońmi i przejść pod parą obok, która podnosiła ręce do góry.
Gdy już to zrobiliśmy muzyka się skończyła, lecz orkiestra zachęcała do udziału w kolejnym tańcu i doszłam z Duxiem do wniosku, że jeszcze chwilę zabawy nikomu nie zaszkodzi.
Uniosłam jak reszta dziewcząt dłoń do góry.
Chłopak natomiast ukłonił się dostojnie i przybliżył do mnie.
Złapał delikatnie za talie i spokojnie, tak jak reszta mężczyzn obrócił się wokół mnie.
Zaśmiałam się cicho i nagle coś ujrzałam.
Poza sceną przechodził pewien mężczyzna o krótkiej brązowo-siwej brodzie oraz bujnych kręconych po bokach wąsach.
W lewym oku trzymał specyficzny monokl i nie byłoby w nim nic dziwnego, gdyby nie to, że nosił na szyi srebrną błyskotkę.
Wbiłam w niego wzrok i nie mogłam się ruszyć.
- Wszystko dobrze Violet, wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.
- Czy Ci ten mężczyzna kogoś nie przypomina - palcem, chodź to dość niegrzeczny gest wskazałam na sylwetkę starca.
- Na niebiosa, przecież to...
- Merlin - przełknęłam dość głośno ślinę.
![](https://img.wattpad.com/cover/289698834-288-k343720.jpg)
CZYTASZ
Uwierzyć w przeznaczenie
ActionStraciłam wszystko co do tej pory kochałam. Arkadię oraz mojego nauczyciela. Osobę, którą uznawałam za przybranego ojca. Nie wiem, gdzie wylądowałam. Wokół mnie były tylko porośnięte liściaste drzewa. Zdjęłam z szyi naszyjnik, oparłam się o kłodę. P...