Rozdział 21

31 0 0
                                    

Byliśmy w lesie.
Już dość długo szliśmy w stronę...no właśnie czego?
Nikt mi nie chciał powiedzieć.
Podparłem się idącej na tyłach Zoe.
- Gdzie my w końcu idziemy?
- Za Douxiem, ufam mu na tyle, że skoczyłabym za Nim w ogień.
- Nie ty jedna z pewnością - uśmiechnęłam się, próbując zataić to co w tej chwili czułam.
- Jesteśmy! - odparł chłopak.
Ujrzałyśmy przed sobą kamień, przypominający kształtem prostokąt, na którym można byłoby się położyć i zasnąć - coś w rodzaju łóżka.
- To tutaj ją sprowadzimy, las to jej dom, więc nie powinno być kompilacji - wyjął z worka księgę i położył na kamieniu.
- Doux chcesz by Zoe to zrobiła? - podeszłam bliżej, widząc jak cierpi.
Wiedząc co może czuć, w tej chwili.
Kiedyś mi o niej opowiadał.
- Nie, muszę tylko pomyśleć - westchnął obracając kolejne kartki.
- Dobrze, więc stańcie po przeciwnej stronie, a następnie wystawcie ręce do siebie nawzajem.
Zrobiłyśmy co kazał, potem powtarzaliśmy zaklęcie trzy razy.
Quatilis Ovandre...
Nic się nie stało.
- Jeszcze chwila.
Nadal nic.
Zoe podeszła do swego kochanka i poklepała go po ramieniu zapewniając, że nic się nie stało.
W tej chwili Doux stracił jakąkolwiek nadzieję.
Zamknął książkę, wziął ją pod ramię i odszedł bez słowa, pozostawiając Nas samych w gęstym lesie.
- Wracajmy do...- moje zdanie przerwał dźwięk znanego już wcześniej przez Stevena dzwonka od pudełka, którym się komunikują.
Zoe wyciągnęła z kieszeni rzecz zwaną telefonem i odebrała połączenie.
Po chwili kiwania głową, zakończyła rozmowę.
- Dziś idziemy do nowego, miejsca.
Spodoba Ci się - zaśmiała się i złapała za rękę.
Jak się okazało też umiała się teleportować.
_._
Byłyśmy na środku jakiegoś dziedzińca.
- Co to za miejsce? - rozglądałam się wokół.
Mały ogródek z drzewkiem, postawiony metalowy kosz na śmieci, a w każdym rogu niebieskie szafki z zamknięciem na szyfr.
- To moja droga Violet szkoła, w której uczy się sam łowca trolii oraz jego towarzysze.
- Tak coś mi o tym miejscu wspominała.
- My skarbie idziemy w kierunku szkolnej sali gimnastycznej, na której będziemy pomagać -
Podążyłam za nią.
- W czym niby? - weszliśmy do środka i odkryłam sama odpowiedź.
- Oh, czyli pomoc w bankiecie?
- Coś tego rodzaju, ale to taki bardziej szkolny bal.
Pomachałyśmy równocześnie do znanych twarzy.
Claire pomogła Tomiemu i podawała małe lampki, a Jim przykrywał stoły białymi obrusami.
Mary i Darcy zabrały Zoe do pomocy dmuchania balonów, a ja stałam jak słup.
- Violet jak miło mi Ciebie tu widzieć.
- Oh cześć Krel miło mi Ciebie znów zobaczyć, chodź wyglądasz tak zwyczajnie - nie przemyślałam tego, nie zdałam sobie sprawy jak to może brzmieć.
On niespodziewanie się zaśmiał i powiedział bym szła za Nim.
Przywitałam się z Adżą i Stevenem, a potem pobiegłam za Krelem, który podawał mi plastikowe kubeczkiem i papierowe talerzyki na udekorowany pięknymi kwiatami stół.
- Nie boicie się tej swojej przemiany? - Prawie każdy wie jak wyglądamy, ale już Ci o tym wspominałem, więc nie będę do tego wracał, ale matka uznała, że będzie to bezpieczniejsze dla Nas samych.
Gdyby ktoś poza Arkadią się dowiedział, czekałby Nas najokrutniejszy los i byśmy musieli opuścić waszą planetę.
- Współczuję, nie życzę Wam tego. Sama straciłam dom, w którym dobrze się czułam.
- Co się stało, że tutaj jesteś?
- Źli ludzie, których nie chciałbyś poznać - odłożyłam wszystko na miejsce.
Nie poruszaliśmy już tego tematu, pewnie zauważył, że mówiąc o Nim zmieniłam mimikę twarzy.
Zapadła głucha cisza, więc poszłam w kierunku Tomiego.
- Hej dawno z tobą nie rozmawiałam, więc stwierdziłam, że powinniśmy pogadać.
- A niby o czym? - spytał.
- O co chodzi z tym waszym balem?
- Zostaliśmy wezwani przez taką radę nauczycieli o stworzenie balu wiosennego, na nim przyjdą uczniowie, którzy się tutaj uczą, a na początku będziemy wybierać królową o króla tegorocznego balu.
Oczywiście wygra Steve i Clair.
Nie ma innej opcji, chodź trzymam kciuki na Jima.
- A co ten król i królowa mogą zrobić?
- Zatańczyć pierwszy taniec. Ludzie się przebierają za postacie z różnych epok, więc mogłoby Ci się to spodobać.
Nawet nie zauważą jak przyjdziesz, więc zapraszam.
- Dziękuję, ale chyba takie rzeczy to nie dla mnie - przyznałam szczerze.
- Pewnie Claire Cię zmusi, nie ma innej opcji lub Zoe...
- Zobaczę, jak przyjdę to przyjdę - odparłam idąc przed siebie.
- Voilet, super info.
Dzisiaj spędzimy nockę u Clarie.
Jej rodzice przyjeżdżają jutro, więc przenocujemy u niej.
Mam fajne ciuchy na bal, a Douxie musi od Nas zdecydowanie odpocząć.
- Nie udało Wam się? - zapytał schodzący z drabiny Jim.
- Niestety bez skutku.
- Nie martwcie się, uda Wam się następnym razem z niesamowitą Claire! - wskazał z uśmieszkiem na nią.
- Oj Jim - wywróciła oczami i pocałowała go w policzek.
- Jest dość późno, więc czas wracać do domu, za mną dziewczyny! - zachichotała czarnowłosa.
Wyszliśmy z szkoły.

Uwierzyć w przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz