Rozdział 10

41 2 0
                                    

- Gdzieś ty byłaś?! - krzyknęła na mój widok przerażona dziewczyna.
- U koleżanki, a coś się stało? - zaniepokojona zapytałam
- Martwiłam się! Niby kogo tutaj znasz?
- Zoe odeszła. Pojechała do wuja.
- Dopiero co tu przyjechała i znów wraca, w sumie lepiej dla Douxiego.
- Zoe nie ma? - rozległ się damski głos z kuchni.
- Zaprosiłam moje koleżanki.
To jest Darcy Scott.
Moim oczom ukazała się szczupła dziewczyna o jasnobrązowej skórze i brązowych, krótkich, kręconych włosach.
Na sobie miała ciemnozieloną koszulkę na krótki rękaw i jeansowe spodenki, zapięte brązowym paskiem.
- A to Mary Wang -
Zza rogiem wyszła kolejna dziewczyna, tym razem szczupła nastolatka.
Dziewczyna o brązowych, skośnych oczach i długich, czarnych włosach zaczesanych do tyłu i lekko w prawo. Ubrana w koszulkę na długi rękaw w kolorze granatowym z nieco ciemniejszymi paskami oraz również brązowe jeansy.
- To kolejna czarodziejka?- odparły pytającą j od razu się miło ze mną przywitały.
- Dziś zrobimy sobie babski, wieczór - odparły wszystkie i pociągnęły mnie na samą górę, do pokoju Claire.
Każda z Nas przebrała się w pijame.
Ja czarne, długie z zwiewne spodnie oraz koszulkę na srebrnych ramiączkach.
Usiadliśmy wszystkie w małym kręgu.
Claire zaczęła otwierać kuferek i rozrzuciła różne kolorowe tubki.
- Jaki chcesz kolor na paznokciach? - zapytała w moją stronę.
- Kolor? Na paznokciach? - odparłam zdziwiona.
- Ah no tak, zapomniałabym. Najlepiej mi zaufaj, dobrze?
Podałam jej dłoń, a ona czarnym kolorem przejechała po płytce palca.
Mary oraz Darcy robiły sobie maseczkę na twarz.
- Dobra powiedz Nam, jak Zoe odeszła? Czy ona zerwała pierwsza z Nim?
- Przepraszam, co? Przecież to wasza przyjaciółka, jak możecie ją obgadywać?
- To się zazwyczaj robi podczas takich spotkań - zauważyła Darcy.
- Do przyjaciółki jej daleko, o mało Mary nie zabiła, gdy rozmawiała z jej chłopakiem.
- Aż tak? - skrzywiłam się, chodź Claire zaczęła mnie upominać.
- No, ona nie zna litości. Claire mówiła, że Cię wywaliła z antykwariatu, bo chciałaś za pozwoleniem Douxiego zanocować.
- To akurat prawda...
- Voilà i jak Ci się podobają?- powiedział z ekscytacją.
Przyjrzałam się czarnemu lakierowi, który okrywał moje palce.
- Wyglądają cudownie! - odpowiedziałam miło.
- Skoro z Nim zerwała to może mam szansę! - odparła Mary.
- Aż tak go lubicie?
- No oczywiście, gdy pojawił się po raz pierwszy w szkole to dziewczyny roiły się wokół niego.
Niezły podrywacz, co nie Claire? - zwróciła się do dziewczyny, która robiła w takim samym kolorze jakim ja miałam swoje paznokcie.
- Tak, jasne, ale żeby nie było ja mam Jima - upomniała śmiejąc się.
- No, ale przecież mi nie mów, że Ci się nie podoba, a może? - przybliżyła się do mnie Darcy.
- No dobrze, Douxie wydaje się fajnym gościem - wywróciłam oczami i zagryzłam górną wargę.
- Fajnym? To mało powiedziane, muzyk w rzeczy samej. Skradł serce nie jednej dziewczyny, chodź oczywiście jego ukochaną była na początku Zoe.
Chwaliła się, że poszła z Nim na hamburgera i sobie tak gadali, aż się stali parą. Na początku dobrą, a potem niestety stało się co się stało...
- Miłość nie wybiera - zaśmiała się Claire.
- Hej Violet, jesteś z Nim nawet blisko. Często gadacie ze sobą, więc może byś o mnie wspomniała w rozmowie kiedyś - wpadła na pomysł Mary.
- No jasne, ale co mam mu powiedzieć?
- No gdybyście szli gdzieś i rozmawiali o jego zainteresowaniach. Powiedz, że ja też się tym interesuje i może...
- ale ty tego nie lubisz chyba? - odpowiedziałam pytająco.
- To nic, ważne by wiedział - złapała się za klatkę piersiową i rzuciła w stronę łóżka.
-Ej, a gdzie twój wisiorek? - rzuciła Clair.
- Oddałam Zoe, by wspominała miło Arkadie i kiedyś wróciła.
- To był wisiorek od Douxiego, Jim mi mówił.
- I co z tego? - zdjęłam powoli arbuzową maseczkę z twarzy.
- To, że się od niego rzeczy nie oddaję, to taki skarb! Mogłaś mi go dać- powiedziała Mary.
- Będę na przyszłość pamiętać.
Wszystkie się zaśmiałyśmy, aż nagle z równowagi wyprowadził nas dźwięk głośnego dzwonka do drzwi.
- A to kto? - spytała Darcy.
- Zamówiłam pizzę, odbierzesz? - spytała ją.
Dziewczyna odmówiła, bo zaplatała w tej chwili warkocz Mary.
Claire miała pomalowane paznokcie i musiały wyschnąć.
Miałam wolne dłonie, więc wstałam i z pewnością odparłam, że mogę to zrobić.
- Chcesz tego?
- A w czym jest problem wzięcia pudełka?
- Przekonasz się sama, tam na komodzie są pieniądze, więc daj mu całą kwotę i jak najszybciej wróć, bo jestem głodna! - rzuciła, gdy ja już zbiegła z schodów.
Podeszłam do drzwi i z uśmiechem na twarzy je otworzyłam.
Nagle mój zachwyt opadł, zamiast dostawcy pizzy, ujrzałam Douxiego.
- Doux co tu robisz?
- Doux...lubię nową ksywkę. Mogę wejść? - spytał.
- A to coś ważnego?
- Niekoniecznie, ale tak sobie pomyślałem, że mógłbym u Was zanocować?
- Na prawdę? Czy to coś związanego ze mną? -
- Nie, znaczy, chodzi o Zoe.
Jestem w dziwnej rozsypce i no...
- Nie możesz tu zostać, bo razem z dziewczynami mamy taki dziwny wieczór dziewczyn i gadamy.
- Mam pizzę - pokazał pudełko.
- Skąd? - chciałam je zabrać, ale ten dostępnie uniknął mojego zamachu.
- Przyjechał tutaj chwilę temu, gdy szłem, więc odebrałem.
- A pieniądze? -
- Magia - odparł po czym spytał się czy może wejść.
Westchnęłam ciężko i zaprosiłam go do środka.
- Dobra weszłeś do środka, to teraz wyjdź jak najszybciej zanim Cię zobaczą.
- Lubię gadać z dziewczynami, a tak
poza tym super styl, też mam takie paznokcie.
Podniósł jedną dłoń i mi pokazał.
- Doux ja Cię proszę, bo jak...
- Douxie! - krzyknęła zaskoczona Mary.
Wszystkie natychmiast zeszły na dół.
- Witam szanowne Panie - ukłonił się grzecznie.
Przyszedłem tu z pizzą!
Otworzyłam szeroko oczy.
Nie mogłam uwierzyć jaki z niego jest upierdliwy człowiek.
- Czemu Nam nie powiedziałaś?
- Bo chciałam by wyszedł, mamy babski wieczór, tak?
- Już nie mamy, chodź Douxie do salonu - złapała go Mery, a ten jak głupi poszedł w jej ślady.
- Zróbmy kino domowe! - zasugerowała Darcy.
- To nie jest zły pomysł - stwierdziła Claire, która szybko otworzyła popcorn.
Usiadłam na kanapie obok niego.
Mary była bardzo blisko, a ja na samym końcu.
Darcy i Claire usiadły w fotelach.
- A inni się nie obrażą?
- Oni już śpią, a poza tym Douxie jedyny tutaj nie chodzi do szkoły.
- Ah no to prawda. No to my pójdziemy spać za chwilę, a jak ktoś będzie chciał to dokończy film.
- Zgoda - stwierdził chłopak, rzucając trafnie popcorn do buzi.
Minęła połowa filmu.
Wszystkie dziewczyny spały, poza mną i nim.
- To ja Ciebie zostawię z Mary, pójdę na górę. Dobranoc - pomachałam na pożegnanie.
- Nie oglądasz do końca, za chwilę będzie coś ciekawego.
- Co może być tak ciekawie, oprócz tego, że chłopak wyjął podróbkę Ekskalibura z głazu?
- Chodź to się przekonasz.
- Tylko na chwilę, potem odchodzę - powiedziałam cicho.
Zaczęłam nadal oglądać.
Po chwili zapaliła mi się lampka w głowie.
- Douxie to jest to!- walnęła go w ramię.
- Co niby? - zdziwił się.
- Jak zniszczyć kamień. Miecz z skały jest stworzony przez samego Merlina oraz istot pozaziemskich. To tylko film, ale nasz świat...
Jeśli go znajdziemy to może się udać.
- Jesteś gen...znaczy dobra! - odrzucił przez przypadek Mary na bok kanapy.
- Jutro mamy spotkanie z Merlinem i porozmawiamy - ziewnęłam.
- Teraz idę spać.
- Zostań... wszystkie dziewczyny tu są, a jakby ktoś wtargnął to razem uda Nam się je obronić.
- To wymówka bym została, co nie? - usiadłam na kanapie.
- Jak na to patrzeć to chyba tak, ale po prostu...chodzi o Zoe. Potrzebuje kogoś kto mnie ogarnie.
- I tą osobą mam być niby ja? - zaskoczona odpowiedziałam.
- No powiedzmy, że tak.
- No niech Ci będzie, ale żeby nie było.
Jak mnie dotkniesz to odchodzę stąd, jasne? - zagroziłam.
- No dobra - podniósł ręce.
Wzięłam poduszkę i odwróciłam się do Niego plecami, wtedy on mnie dotknął, a ja go mocno upomniałam.
- Co Ci mówiłam!
- No dobra, ale jak ja mam iść spać?
- Normalnie jak to robią ludzie...
- Nie jest to takie łatwe, czekaj zejdź.
Wstałam, a ten zajął mi miejsca.
Szturchnęłam go za ramię, a ten złapał mnie i przytulił do siebie.
- Tak lepiej, nie uważasz?
- Nie jestem zabawką Doux...
Okłamuje samą siebie, było mi bardzo dobrze.
- No dobrze, jest miło. Pasuje? -
Cisza.
- Doux? - ukradkiem spojrzałam na niego.
Miał zamknięte oczy i nic nie mówił.
Udawał lub naprawdę zasnął.
Nie chciałam obudzić nikogo, więc dzisiaj zwyciężył.
Zasnęłam przy nim.

Uwierzyć w przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz