Rozdział 1

104 2 4
                                    

- Podobno bardzo dawno temu stworzono magiczną krainę.
Znajdowała się paręnaście kilometrów od naszego pięknego miasteczka.
Zamieszkiwały ją niesamowite stwory.
Gobliny, małe krasnale, a nawet trolle.
Magiczna kraina nazywała się Atemalia.
- Nie Atemalia tylko Arkadia proszę Pana - zwróciłam uwagę podnosząc do góry rękę.
Tłum turystów odsunął się odemnie i bacznie obserwował.
- To tylko legenda, więc nie sądzę by coś takiego tutaj istniało - oznajmił przewodnik.
- W legendach podobno jest ziarenko prawdy - uśmiechnęłam się, a następnie odeszłam od grupki turystów.
Szłam w kierunku kolejnego pustego pomieszczenia.
Napiłam się łyk ciepłej herbaty i wpatrywałam się w obiekty zamknięte za szybą.
Włócznia, sztylety, a nawet fioletowy ametyst.
Kamień jaki miałam na srebrnym łańcuszku.
Zdjęłam naszyjnik i ponownie się mu przyglądnęłam.
- Masz bardzo podobny do tego co jest za gablotką - oznajmiła miłym głosem podchodząca do mnie staruszka.
Szare pasma rzadkich włosów były spięte w luźny kok.
Do niego wbite jeszcze metalowe pałeczki.
Schowałam go do kieszeni i odparłam :
- Tak ma Pani rację, chodź to prezent od matki - skłamałam.
- Taki kamień to skarb, lepiej go trzymaj przy sobie.
Kiwnęłam głową i bez słowa odeszłam.
Dziwnie się czułam w jej towarzystwie.
Wyszłam z muzeum.
Idąc dalej, znalazłam w końcu śmietnik, do którego wyrzuciłam pusty kubek po herbacie.
Niespodziewanie zaczął wiać mocny wiatr, więc okryłam się czarnym szalikiem.
Zbliżał się wieczór.
Szłam prosto do starego, opuszczonego od bardzo dawna mieszkania.
Dopiero co tutaj zamieszałam.
Idąc alejką usłyszałam dziwny dźwięk.
Dźwięk jaki mnie przeraził, byłam bardzo blisko kontenera, z którego dobiegał odgłos.
Na spokojnie spod płaszcza wyjęłam maleńki sztylet.
Nie wiedziałam co może mnie spotkać, więc ostrożności nigdy za wiele.
Podeszłam i podskoczyłam na widok czarnego kota, który wybiegł zza rogu.
- Na prawdę to byłeś ty? - spytałam się kota, który oczywiście spojrzał swoimi pomarańczowymi oczami w moją stronę.
Przysiadł się do mnie.
Kucnęłam przy nim i podrapałam go zza uszkiem.
- Urocza z ciebie istotka, masz ochotę na coś do jedzenia?
Wystawiłam rękę, zacisnęłam ją, a następnie otworzyłam.
Pojawiła się mała sardynka.
Kot zjadł ją z smakiem.
- To tak między Nami - puściłam mu oczko i z uśmiechem na twarzy odeszłam.
Doszłam do małego mieszkania, w którym jak na razie prawie nic nie było.
Materac, kocyk i poduszka stały tuż przy oknie.
To był najcieplejszy kącik w całym mieszkaniu, ponieważ był tam odziwo ogrzewany jeszcze kaloryfer.
Na przeciwko znajdował się maleńki stolik z mikrofalówką podłączoną do małego gniazda.
Na drzwiach zawieszone były ubrania.
Łazienka niczym się raczej nie wyróżniała, mogłam się tam na spokojnie umyć, pomimo tego, że z prysznica po chwili lała się chłodna woda.
Szybciutko umyłam się i przebrałam w piżamę.
Długie dość lekkie czarne spodnie i długa zakrywająca pępek bluzka na taką pogodę była idealna.
Podeszłam do okna i spojrzałam na nową okolicę.
Zza oknem widziałam jakąś kawiarnie oraz główny płac, na którym stała wielka fontanna.
Wniosłam wzrok ku niebu.
Spojrzałam w gwiazdy i zaczęłam je czytać.
Uwielbiałam to robić.
Usiadłam na parapecie, okryłam się kocem i zaczęłam je czytać.
Takim też sposobem, powoli usypiałam.
Powieki zaczęły mi opadać i zasnęłam.
Nieopodal mojego mieszkania ktoś stał, jednak ja o tym nie wiedziałam.

Uwierzyć w przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz