Szliśmy żwawo przez Targowisko.
Od wyjścia z jaskini, Merlin nie odezwał się do nas ani słowem.
Przezemnie Darkan zbudzi się ze snu.
Mój mentor nigdy mi o nim nie opowiadał za wiele.
Wiedziałam tylko, że kto stanie mu na drodze może oczekiwać bolesnej śmierci.
Były pogłoski, że dopuścił się do wielu strasznych rzeczy.
Podobno zabił starszego brata.
Matkę otruł, a ojca postrzelił jako zaledwie dwunastoletni chłopak. Przeszedł na ciemną stronę, dogadał się z mrocznymi demonami i zaczął niszczyć bez jakiegokolwiek powodu wioski innych magicznych stworzeń.
Ludzie mówili, że dzięki temu nabierał siły.
Ból i cierpienie innych dawało mu niesamowitą satysfakcję.
Jego demony żywiły się wzamian za to duszami zabitych.
Aż ciarki mnie przeszły na samą myśl.
Skup się Violet! - upomniał głosik.
Miał rację, musiałam w końcu z mentorem pogadać.
Pobiegłam do mistrza, chcąc wyjaśnić dlaczego znów go nie posłuchaliśmy.
- Mistrzu wysłuchaj nas proszę - włagałam, by w końcu odpowiedział.
Nawet się nie popatrzył.
- Blinkusie zwołaj posiedzenie.
Starzec udawał, że mnie nie widzi.
Byłam dla niego niewidoczna.
Czułam, że za chwilę się wścieknę.
Pomimo tego, że mój mentor był mądry, to czasami doprowadzał mnie do szału.
Był arogancki, twardy i co najgorsze, bardzo uparty.
Weszliśmy do groty Blinky'ego.
Byłam tutaj już wcześniej.
Nic się nie zmieniło.
Wszystko było na swoim miejscu.
Duży kamienny stół stał na środku.
To do niego podszedł Merlin.
- Mistrzu włagam wysłuchaj mnie! - krzyknęłam po raz kolejny.
Starzec zmarszczył brwi.
Postanowiłam odważyć się na kolejny ruch.
Chwyciłam i pociągnęłam go pewnie za ramię.
W końcu na mnie spojrzał.
- Młodszy Hisirdouxie wyjdź na zewnątrz - rozkazał.
Oparł się o regał i westchnął ciężko.
- Słuchajcie dzieci... jesteście niesamowicie uparte i doceniam to, że mi pomogliście, ale teraz musimy się przygotować na najgorsze.
- Wiemy mistrzu i ja na prawdę jeszcze raz za to przepraszam.
- Spokojnie Violet, postaram się wszystko naprawić, ale chciałbym z Wami pogadać o czymś dość ważnym.
Kiedyś dyskutowałem o tym z Hisirdouxem...
Coraz bardziej byłam zaintrygowana naszą rozmówą.
Co Merlin chciał od Hisirdouxa?
- Pomimo tego, że ja nie ingeruję w wasze życie prywatne, to niestety...nie możecie być ze sobą.
Ostatnie słowa mnie niesamowicie zabolały.
- Czemu?! - skrzywił się Doux.
- Czy ty chłopcze już nie pamiętasz, że Violet jest z innego świata?
- A mistrz pamięta, że jej świat uległ zniszczeniu?
- Niekoniecznie... - ciszej powiedział.
- Co? - odparłam na głos i przyłączyłam się do nich.
- Widzisz moje dziecko.
Gdy, jak Wam już wcześniej wspominałem, eksperymentowałem z właściwościami kryształu, to odkryliśmy jego inną zaletę.
Posiada zdolność wypowiedzenia jednego życzenia.
Życzenie jest tylko dla godnej osoby i on sam o tym decyduję, kto może je wypowiedzieć.
- Czyli mogę wrócić do swojego świata?
Nadzieja znów mi się przywróciła.
- Tylko, jeśli na to zasługujesz, ale warto spróbować. Twój Merlin powierzył Ci ten kryształ, więc jest twoją własnością, jeśli na to zasługujesz, to jest duże prawdopodobieństwo, że będziesz mogła wypowiedzieć marzenie.
- Wtedy mogę też poprosić o przywrócenie mojego czasu - nie mogłam w to uwierzyć.
- Dlatego mistrz nie chciał bym się przywiązywał się niej...- cicho rzekł.
- Nie chciałem byś potem cierpiał Hisirdouxie.
- Nie będę, bo Violet chce tutaj zostać, prawda? - spojrzał w moim kierunku, a ja nie mogłam nic jak na razie powiedzieć.
Z jednej strony chciałam z całego serca zostać z Douxiem, bo też przywiązałam się do tej krainy, ale z drugiej chciałabym ujrzeć dawnego mentora i żyć w swoich czasach.
Spuściłam wzrok na podłogę i nic nie powiedziałam.
- Vi chyba mi nie chcesz...
- Podejmie decyzję w odpowiednim czasie - przerwał Merlin i przeciągnął dalszą część rozmowy.
W tej chwili byłam mu bardzo wdzięczna.
- Łowca Nagród zdobył kamień i jeśli Darkan wie o innych właściwościach naszyjnika, to czeka nas zguba.
- Nie możemy do tego dopuścić.
- Dlatego Jim poprosił wszystkich o ulepszenie ochrony.
- Merlinie rada czeka na Ciebie - oznajmił wchodzący do groty niebieski troll.
Myślałam, że każe Nam zostać, ale usłyszeliśmy co innego:
- Na co czekacie? Każda pomoc się liczy - zachęcił nas pospiesznie metor.
Byliśmy zdziwieni jego decyzją.
Może w końcu otworzył oczy i zrozumiał, że my też możemy zdziałać wiele.
Podążyliśmy za nim, aż do wielkiej sali.
To w niej trwały rozmowy.
Wszyscy zamilkli na widok naszego mentora.
- Merlinie jak miło Cię znów widzieć
Przywitał go gorąco wielki, starszy troll.
Jego skóra była pokryta jasnobrązowym kamieniem.
Posiadał siwe włosy i w tym samym kolorze, długą brodą.
Na czubku dostrzegłam wielkie rogi.
Jego oczy były białe.
Był ubrany w brązową, długą tunikę z trzema połyskującymi kamieniami na boku.
W ręku trzymał szkarłatne berło, wykonane z Kamiennego Serca.
- Ciebie również Vendelu - ukłonił się na znak szacunku.
Przeczuwałam, że był tutaj głównym dowodzącym, zarządcą Targowiska.
Obok niego stał Jim wraz z Clare.
Mentor usiadł na krześle obok Blinky'ego, natomiast my podeszliśmy do Nuñes.
- Tak dobrze, że nic Wam się nie stało - przytuliła nas czule przyjaciółka.
- Słyszeliśmy, że sługa Darkana zdobył kamień wskrzeszenia, czy to prawda?
- Z smutkiem muszę potwierdzić twoje przekonanie - przyznał szczerze mistrz.
- Zapewniłem ochronę dla Targowiska - raczył wejść w rozmowę młody Łowca Trolli.
- Wszystkie jest tak zaplanowane, by nie wszedł. Na samej górze, przy wejściu stoi już AAARRRRGHH i Toby.
Jeśli się przedostanie i go pokona, wtedy Namura postara się go zatrzymać.
Targowiska będą strzegły Clear i Violet.
Pokiwałyśmy jednoznacznie zgodnie głową.
Jim dalej, bez zatrzymania mówił o swoim planie.
- Wejście do groty, w której trzymamy Darkana jest w najciemnieszym i najdalej położonym od Targowiska miejscu.
To tam będę ja oraz Merlin.
Ty Douxie najlepiej jakbyś stał przed grotą do samego wejścia.
Jeśli się nie uda, to my wkroczymy - doprecyzował i skończył mówić.
- To bardzo dobry plan - pochwaliłam chłopaka.
- Hisirdoux przyszykuje zaklęcie obronne przed wejściem, to go na pewno trochę spowolni.
Doux bezinteresownie się zgodził.
- Trolle, które nigdy w życiu nie walczyły zostały na dziś schowane w schronie, tam nic im się nie stanie - dodała kilka słów od siebie Clear.
- NADCIĄGA!!! - usłyszeliśmy głos Toby'ego, który wparował do środka.
Złapał oddech i wystraszony oznajmił:
- Ten cały Łowca Nagród pokonał AAARRRRGHHA!!!
- Spokojnie Toby - uspokoiła go Clear.
- Przyszywać się! Na swoje stanowiska! - po wydanej komendzie, Jim wciągnął amulet i nałożył srebrną zbroje.
Rozdzieliliśmy się.
Bez pożegnania z Douxiem, pobiegłam z Clear na główny plac.
Na Targowisku nie było żywej duszy, wszyscy byli w schronie, zdała od niebezpieczeństwa.
W oddali zauważyłam walczącego z Łowcą trolla.
Gdy wróg odrzucił ją w naszym kierunku, zauważyłam jej dość nietypowy wygląd.
Miała zielone oczy i fioletową skórę oraz ciemne jak atrament długie do prawie kostek włosy.
Na tułowiu nosiła dość dziwny, czarny pas.
W obu łapach, trzymała dość mocno dwa zakrzywione miecze w kolorze pomarańczowym (przy jelcu) i żółtym (na samym czubku).
Podbiegłyśmy do niej.
- Namura! Nic Ci nie jest?! - Clear była bardzo wystraszona.
- On jest nie do pokonania, wszystko przenika przez niego- wydusiła z siebie ostatnie słowa i zemdlała.
- Clear on idzie tu! - krzyknęłam i szybko stawiłam barierę.
Przebił się przez nią bez żadnych problemów.
Clear wyczarowała teleport i zaskoczyła go z góry.
Odrzuciłam go kolejnym zaklęciem.
Nie poddawał się.
Bez bólu wstał i rzucił wielkim kamieniem w naszą stronę.
Odskoczyłyśmy w różnych kierunkach.
Łowca spostrzegł kogoś w oddali.
Odwróciłam się i kompletnie zapomniałam, że tutaj też jest młodsza wersja Hisirdouxa.
- Clear przenieś młodszego Douxiego do Arkadii, bo wyrządzi szkodę mojemu chłopakowi!
W tej chwili nie zawahałam się użyć tego słowa.
Czułam się bardzo pewnie.
- Czemu?! - krzyknęłam z oddali.
- Potem Ci powiem, włagam Cię nie chcę by mu się coś stało! - podnosiłam po raz kolejny głos, mając nadzieję, że mnie usłyszała.
Dziewczyna podbiegła do chłopaka i chwycił go za ramię.
- Nie martw się za chwilę wrócę! - dała mi znać, a ja znów walczyłam z Łowcą.
- W końcu zostaliśmy sami - uśmiechnął się chytrze.
- Nie wątpię w to - ostro odpowiedziałam.
- Wiadomo jak to się skończy dla ciebie - zaśmiał się, a ja rzuciłam w jego kierunku kolejne zaklęcie.
Podbiegłam do niego i miałam okazję podwinąć mu nogę by upadł, lecz zdziwiona przenikłam przez niego.
- Co jest?! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Głupie dziecko, czy ty myślisz, że ich uratujesz?
Złapał mnie za rękę, tak mocno, że nie mogłam użyć innego zaklęcia do samoobrony.
- Mój Pan mi mówił co zrobił z twoim światem. Aż dziwię się, że przeżyłaś - zadrwił ze mnie.
- Nie pozwolę Ci zniszczyć już niczego!
- Głupi starzec powierzył swej nędznej uczennicy kamień, który teraz ja posiadam! Myślisz, że mnie pokonasz, Wszystko straciłaś! - odrzucił mnie.
Clear gdzie jesteś?
Prosiłam by się zjawiła.
Moja pewność siebie znikła.
Nie wiedziałam co zrobić.
- Jeśli masz zginąć, to Ci pomogę!
Digitalio!
Jednym ruchem dotknęłam kamiennego podłoża.
W miejscu, którym cały czas byłam, pojawiła się mała szpara.
Po sekundzie przerodziła się w większą i posadzka na skutek ciężaru się załamała.
Mroczny wpadł do dziury nie spodziewając się mojego ruchu.
Wpadłam razem z nim.
Leciałam w dół, na szczęście jeszcze przytomna, by wezwać pomoc i omijać spadające na mnie przeszkody.
- Violet chwyć rękę! - usłyszałam z oddali przyjaciółkę.
Dziewczyna pokierowała teleport na mnie i wpadłam do niego.
Znalazłam się centralnie przed wielką dziurą.
- Chyba się udało - przytuliłam zadowoloną Clear, która przez częste używanie mocy, opadła z sił.
Chwyciłam ją pod ramię, ta niespodziewanie wyczarowała długie berło.
- Od kiedy ty? - zdziwiona nawet nie udało mi się dokończyć zdania.
- Nie miałam jakoś okazji Ci o tym mówić - przyznała szczerze uśmiechnięta.
Radość jaka w nas panowała, niestety nie trwało długo, bo znów go zobaczyłyśmy.
Zwinnie przeskakiwał z jednej skały na drugą.
- Przecież to niemożliwe! - odparła cichutko zaskoczona Clear.
Wyciągnęłam pośpiesznie prawą rękę i wypowiedziałam kolejne zaklęcie ochronne.
Obsidio!
Wokół dużej dziury pojawiła się wielka siatka. Przyległa do szpary.
Bez trudu rozerwał ją - moje zaklęcia już też słabły.
Odrzucił nas z imponującą siłą na sam początek Targowiska.
Chciałam za wszelką cenę go powstrzymać, ale moja moc wygasła.
Odszedł w dalszą stronę, zostawiając naszą dwójkę.
- Clear! - próbowałam ja wybudzić.
Zemdlała. Wstałam szybko ma równe nogi i wyciągnęłam jej telefon.
Włączyłam ekran i doszukiwałam ikonki Jima.
Obsługa telefonem wydawała mi się dość prosta.
Nacisnęłam na numer i czekałam na odpowiedź.
Musiałam mu przekazać, że już kieruję się do nich.
Ręce niesamowicie mi się trzęsły.
- Clear co się stało? - usłyszałam zaniepokojony głos Jima.
- Jim, to ja Violet. On idzie w waszym kierunki.
- Co się stało z Clear? - chciał się dowiedzieć.
- Jest w moich rękach, zaopiekuje się nią. Na chwilę zemdlała, ale puls jest dobry - spokojnie poinformowałam.
- Pilnuj jej, proszę.
- Obiecuję.
W telefonie usłyszałam huk.
Połączenie się przerwało, a moje serce zaczęło wykonywać zbyt szybkie bicia.
Próbowałam się uspokoić, puls mi podskoczył - czułam to całą sobą.
Oczy powoli się zamykały.
Nie, nie tylko nie teraz!
Już nic przed sobą nie widziałam.
Ujrzałam ciemność.
- No chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam zdenerwowana.
Z cienia pojawił się Darkan.
- Już się Ciebie nie boję! - postawiłam się.
- Myślisz, że masz jakiekolwiek szanse ze mną?
Szedł pewnym krokiem w moim kierunku.
Poczułam, że za chwilę się przewrócę.
Już nadchodzę...
Ostatnie co usłyszałam to okropny śmiech.
Mroczny rozpłynął się, a ja odzyskał przytomność.
Rozglądnęłam się poszukując wzrokiem Clear.
Wstała przy pomocy swojej swojego berła.
- Clear wszystko gra?
- Oczywiście, ale teraz nie mamy czasu na rozmowy.
Szybko musimy pójść do Jima i reszty!
Złapałam ją i biegłyśmy w stronę dość długiego i ciemnego korytarza.
Skręciliśmy w bok i przeszliśmy przez mniejszą dziurę.
Następnie Clear i ja zjechałyśmy na sam dół po długiej, grubej linie.
Biegłyśmy w stronę groty.
- Co tutaj się stało... - powiedziałam sama do siebie.
Drzwi zostały sforsowane, a ja nie widziałam nikogo.
Weszłyśmy niepewnie do środka.
Nagle o coś się potknęłam.
To był amulet Merlina, a raczej Łowcy trolli.
- Jim! - krzyczała próbując go znaleźć.
- Clear tutaj! - zawołał donośnym głosem jej chłopak.
Był przybity głazami i ledwo się trzymał.
- Czekaj pomożemy Ci - chwyciłam za skałe i wypowiedziałam czar:
Elevans!
Skała nie drgnęła.
- Moja moc nadal nie działa - przyznałam czując się okropnie, bo nie mogłam pomóc.
- No cóż, przesuniemy ją sposobem tradycyjnym- uspokoiła mnie Clare.
Głaz był bardzo ciężki, lecz byłyśmy zdeterminowane i się udało.
Jim wyszedł zza skały.
Clear od razu rzuciła mu się w ramiona.
Pocałowała czule, a ja próbowałam odnaleźć Hisirdouxa.
- Jim, gdzie Merlin i Douxie? - roztargniona zadałam pytanie.
- On był niesamowity...
- Kto? -
- Merlin uratował mnie i Hisirdouxa. Zabrali go.
- Nie! - zaczęłam płakać.
- Violet...- ktoś wydusił z siebie moje imię.
Ze łzami odwróciłam się i zobaczyłam go.
Zmęczonego, ale jakże dzielnego Douxiego.
Biegłam ile sił, przytuliłam i pocałowałam.
Nie spodziewałam się tego.
- Już wszystko dobrze - uspokoił mnie.
- Dobrze?! Nie udało Nam się.
Najpierw kamień, a teraz Darkan...
Spojrzałam na zniszczony po środku głaz. Wokół niego były odłamki tajemniczego kamienia, przypominającego trochę bursztyn.
-...Darkan ożył - dokończyłam zdanie.
- Uspokój się. Mam plan.
- Twoje plany są niekoniecznie skuteczne - wszedł mi w słowo Jim.
- Czasami tak, ale ten będzie dobry. Musimy tylko pójść do Vendela.
Bez zbędnego mówienia podążyliśmy za chłopakiem.
_._
Minęły zaledwie minuty od chwili, gdy to wszystko się wydarzyło.
Nie mogłam w to uwierzyć.
Wszystko do mnie powoli docierało.
Teraz weszliśmy wszyscy do wielkiej sali.
- Vendelu chcemy niezwłocznie z tobą pogadać! - zaczął Jim.
- Przy stole siedział Toby oraz Nari.
Zaraz co tutaj robi Nari?!
Byłam bardzo zaskoczona.
Podbiegłam do nimfy.
- Skąd się tu wzięłaś?
- To moja zasługa - usłyszałam z tyłu młodego Hisirdouxa.
- Przepraszam, myślałem, że będziecie potrzebować pomocy, więc udało mi się tutaj wrócić.
- Nic nie szkodzi, dobrze, że jesteś - przytuliłam go, a chłopak się odsunął niepewnie odemnie.
- Co się stało?
- Moja starsza wersja dość dziwnie się na mnie patrzy - cicho wyznał.
Wywróciłam oczami odchodząc od młodziaka.
- Doux masz do niego jakiś problem? - zapytałam zdziwona.
- Nie, czemu?
- Wiesz dziwnie się na niego patrzyłeś, gdy przytuliłam się. Chyba nie jesteś zazdrosny? - popatrzyłam szczerze w jego oczy.
- Nie no co ty! - zaśmiał się, chodź doskonale wiedziałam, że coś tu nie gra.
Omijał mój wzrok szerokim łukiem, tak jakby nie chciał się przyznać.
Dotknęłam instynktownie jego ramienia i z pokorą powiedziałam:
- Mnie nie oszukasz - odeszłam od niego i powędrowałam w kierunku Nari, która opatrywała Jima.
- Masz rękę do takich rzeczy - podziwiałam ją.
Była niesamowitą istotą, z jaką do tej pory nie miałam doczynienia.
- Dziękuję Ci bardzo, widzę, że ty też jesteś ranna.
Na czole miałam zaschniętą krew.
Po opatrzeniu Łowcy trolli, przybliżała swoją głowę do mojej.
Dotknęła mojego czoła, a ja dziwne się poczułam.
Odsunęła się odemnie, a ja przejrzałam się w odbiciu kryształu.
Nie było śladu zadrapania.
- To niesamowite - zwróciłam w jej kierunku uwagę.
Nimfa się uśmiechnęła i poszła pomóc innym.
Podeszłam do Vendela, który siedział przy stole i dogadywał się z Hisirdouxem.
- Zapewniam Cię Vendelu, że jeśli znów połączysz siły z armią Króla Arthura, to wygramy to.
- Już raz drogi uczniu Merlina, stoczyliśmy bitwę pod mostem ściętej głowy. Ponieśliśmy wiele strat.
- Ale pomimo tego, wygraliście z Gunmarem.
- Skąd to wiesz?
Nie pamiętam Cię, byś tam był.
- Widziałem wszystko z wieży, przecież wtedy byłem, chodź nadal jestem uczniem Merlina.
- Zapomniałbym, że żyjesz już bardzo długo.
- Zasługa czarów - parsknął śmiechem
- Nie czas na śmianie się Doux, to sprawa najwyższej wagi. Tu chodzi o życie Merlina - wtrąciłam się.
- Masz rację, przepraszam.
Proszę Cię Vandelu byś przemyślał to.
Szykuję się bitwa.
Jeśli wy nie pomożecie, to i tak dostanę pomoc od Króla Arthura - zapewnił.
- Skąd ta pewność? - spytał w pełni zaskoczony.
- Mój mistrz mnie wiele nauczył. Mówił mi, że nie warto się poddawać i tego się cały czas trzymam.
Udało się pokonać Mroczny Zakon, to i armię Darkana też zdołamy zniszczyć - wstał od stołu.
- Cenię sobie odwagę młody uczniu, lecz nie podejmę szybko decyzji.
Pomimo tego, że Merlina znam od parunastu setek lat i stworzył dla nas amulet, który teraz jest w posiadaniu Jima Lake'a, to nie jestem pewny.
- Zdecydujesz sam, lecz pamiętam, że gdybyście mieli kłopoty, to zawsze Wam pomożemy - ukłonił się i poszedł do Clear.
- Bardzo mądry z niego chłopak - powiedział do mnie cicho.
- Też byłam pod wrażeniem. Zależy mu na Merlinie i jestem tego samego zdania co on.
Proszę Cię w imieniu Douxa, przemyśl to.
Po ostatnich słowach ukłoniłam się i odeszłam.
- Ej czy wy to widzicie - powiedział zaniepokojony Toby, wskazując palcem na czarny płomień, który zbliżał się w naszym kierunku.
Podleciał do mnie i okrążył mnie.
Następnie zbliżył się do stołu.
Wszyscy, bez wyjątku otoczyliśmy iskrzący się ogień.
Wydał z siebie dźwięk :
Zza wzgórzem Magdoga jest puste pole, to tam pojutrze się spotkamy.
Chcemy dojść do porozumienia i potrzebuję uczennice Merlina, bo inaczej on zginie.
Zguba wam...
Płomyk zgasł, a wokół zapanowała nieprzyjemna cisza.
- Dał nam jasno do zrozumienia.
Trzeba oddać dziewczynę - powiedział poważnie Blinky.
- Zgłupiałeś do reszty! - zaprzeczył natychmiastowo Doux w mojej obronie.
- No dobra, może przesadziłem, ale to nie zmienia faktu, że zapowiedział wojnę.
- Wojnę to dopiero będzie miał z Nami! - uderzył pięścią Jim
- Włagam Cię, co w ciebie wstąpiło?! - podniosła głos Clear.
Rozmowa przerodziła się w konflikt.
Każdy podnosił głos by dojść do słowa i przerwać zdanie kolejnej osoby.
Złapałam się za głowę i z flustracją weszłam na stół by odwrócić uwagę.
- Mogę prosić o chwilę ciszy! Uspokójcie się. Oto chodzi Darkanowi, chce byśmy wszyscy się pokłócili!
Teraz warto to wszystko od początku przemyśleć, nie możemy się poddać.
- Słuszna uwaga Violet. My się nigdy nie poddamy - poparł mnie Jim.
- Merlin powierzył mi kryształ, bo mi zaufał. Proszę zróbcie to samo i pozwólcie mi zadecydować co zrobić.
- Masz jakiś pomysł? - spytała nowa znajoma, Namura.
- Porozmawiam twarzą, twarz z Darkanem. Przedstawię swoje argumenty i...
- Dojdziecie do porozumienia? - dobrze dokończył moje zdania Blinky.
- Wątpię w to bardzo. On może Cię skrzywdzić - zauważył Doux.
- Dobra, macie rację.
Jednakże kiedyś to Mistrz mnie uratował, teraz ja chce to zrobić.
Zszedłam dumna z stołu.
Nigdy wcześniej nie myślałam, że przerwę kłótnie i spokojnie poprowadzę rozmowę.
Odkąd trafiłam do Arkadii, byłam inna.
Pewniejsza siebie i patrzyłam inaczej na wiele spraw.
Zamiast się chować, z chęcią wchodziłam w rozmowę i na tyle ile było to możliwe, pomagałam wszystkim mi bliskim.
Teraz wiedziałam, że to moja rodzina.
Trzeba się wspierać i być gotowym na wszystko.
Rodziny się przecież nie wybiera.
- Zatem jakiś plan? - wyminął każdego z Nas spojrzeniem Tobiasz.
- Najpierw trzeba dogadać się z Królem Arthurem - powiedział zuchwało Hisirdoux.
CZYTASZ
Uwierzyć w przeznaczenie
AcciónStraciłam wszystko co do tej pory kochałam. Arkadię oraz mojego nauczyciela. Osobę, którą uznawałam za przybranego ojca. Nie wiem, gdzie wylądowałam. Wokół mnie były tylko porośnięte liściaste drzewa. Zdjęłam z szyi naszyjnik, oparłam się o kłodę. P...