Rozdział 17

31 1 0
                                    

- Jim podaj popcorn! - zaśmiał się Tomy z końca salonu.
Chłopak rzucił mu miskę, którą w imponujący sposób złapał.
- Dzisiaj robimy sobie seans filmowy dla par, jaki chcecie film?
Jim schylił się i z plastikowego pudełka zaczął wyjmować stare kasety.
- Ja wiem! Weźmy ten o tym potworze wychodzącym z wody! - podsunęła pomysł różowo włosa dziewczyna, wtulając się w tors swojego chłopaka.
Wszyscy zgodnie z jej propozycją zaczęli oglądać film.
Gdy zielony, ochydny potwór wychodził z głębin, wtem pojawiłam się ja.
Tomy podskoczył z przerażenia, rzucając na beżowy dywan przekąskę.
- Violet? - krzyknęła uradowana Claire.
Podbiegła i przytuliła mnie, aż nagle zobaczyła kogo trzymam.
Zoe rozszerzyła tak samo jak ja wcześniej oczy, a Doux bez słowa wstał.
- Co tu się dzieje? - zapytała Darcy.
- Wiesz co, może Cię odprowadzę do domu. Chyba nic nie masz przeciwko temu? - zaproponował Tomy.
- Czemu widzę dwóch Douxie?! - krzyknęła przerażona dziewczyna
Starszy uczeń Merlina podszedł do Darcy, a ona upadłam na kanapę.
- Koleś coś ty zrobił z moją dziewczyną! - krzyknął wkurzony chłopak.
- Spokojnie Tomy, zaklęcie usypiające. Gdy się obudzi pomyśli, że to tylko sen.
- Ty mi kiedyś to zrobiłeś! - krzyknął wkurzony, ale też młodszy Douxie.
- Pamięta to? - zaciekawiła się Claire.
- O co chodzi? - spytałam zdziwiona ich reakcją.
- Bo widzisz, my kiedyś też się teleportowaliśmy do innego świata, tam był on i inny Merlin.
Bardzo długa historia, ale nie spodziewaliśmy się, że znów go spotkamy tylko już w naszym świecie...
- Sprawa jest dość poważna, bo chodzi o kamień.
On to spowodował i może jeszcze to zrobić.
Młodszy Douxie złapał misę z prażoną kukurydzą i zaczął ją jeść.
- Takich rzeczy w Kamelocie nie było, pycha! - zajadał całość, a Zoe zrobiła nagły odruch wymiotny.
Cicho zaśmiałam się z sytuacji.
- Zaraz, ale ten kamień przywołuje różne rzeczy?
- Nie tylko rzeczy, a i osoby, stworzenia istoty, które kiedyś żyły lub umarły.
- Douxiego to na całe szczęście nie
grozi, bo ten typek jest ze przeszłości - odpowiedziała Zoe.
- No dobrze skoro już o tym mowa to kto może jeszcze tutaj przybyć?
- Czy ja wiem? Może to ktoś kogo znaliście bardzo dobrze, a może nawet wasz dawny wróg, który poległ podczas starcia.
- Mroczny zakon...- powiedział niepokojących tonem Jim.
- Mroczne co?
- Nie co, a kto droga Violet - do domu weszedł najpierw Blinky, a potem mistrz.
- Mroczny zakon chciał zniszczyć świat i stworzyć go tak jak oni sobie go wyobrazili.
Poległo wtedy wiele osób, nawet Tomy, jednak go udało się wskrzesić kamieniem w zegarku Jima.
Niestety od dobrego roku nie chce się za wszelką cenę uaktywnić.
Wszyscy z miasteczka jeszcze nie wiedzą co się tutaj może stać.
Widzieli wiele, ale to może być jeszcze gorsze niż sam zakon, bo jeśli się pojawi to...
- Nikt już Nas nie uratuje - dokończył cicho Blinky
- Musimy znaleźć sposób na zniszczenie go oraz przywrócenie chłopaka do tamtych czasów, bo inaczej oś może się nieźle zmienić - powiedział Merlin.
- A tego gdzie wcieło? - wszyscy spojrzeli na pustą miskę z popcornem.
Młodszego Douxiego nie było.
Poszedł sobie, chodź drzwi były zamknięte.
- Pewnie jest w domu, rozdzielmy się.
Kiwnęliśmy głową.
Jim, Toby poszli na górę, a Claire i Blinky na poddasze.
Zoe, Douxie zostali tam, gdzie wcześniej wszyscy byli.
Merlin poszedł do ogródka, a na do piwnicy.
Włączyłam mała żarówkę na samej górze i szłam w kierunku rozgrzanego piecyka.
Usłyszałam spadającą na podłogę puszkę z jedzeniem.
- To ty? - zwróciłam uwagę.
Nie odpowiedział, czego ja się spodziewałam.
Spokojnie zaczęłam podchodzić do kolejnych półek, na których były niepotrzebne graty jak i słoiki z przetworami.
- Violet? - odwróciłam się, gdy usłyszałam znany głos.
Był to tylko Doux.
- Myślałam, że to tamten - wywróciłam oczami i się zaśmiałam cicho.
- Przyszedłem tutaj tylko po drewno, Merlin stwierdził, że przyda mu się do jakiegoś eliksiru, a wiesz jaki jest -
zauważył
- Tam jest - wskazałam koszyk tuż przy kominku i wróciłam do poszukiwania.
Podszedł do niego i zaczął wybierać plastry drzewna.
-...chodź też nie do końca - ścisnął pięść i zwrócił się do mnie.
Przytulił mnie, a ja to odwzajemniłam.
- Nie rób tego nigdy więcej, brakowało im i mnie również Ciebie...
- Nie będę, przysięgam - błękitna łza spłynęła mi na policzek.
Usłyszałam szelest, który zwrócił nie tylko moją uwagę.
Odsunęłam się i chrząknęłam.
W oddali podchodził do Nas młody Douxie.
Jadł z małego słoiczka brzoskwiniową marmoladę.
Chłopak przy mnie był zażenowany, a ja cicho się zaśmiałam.
- Chociaż go znaleźliśmy - odparłam.
Douxie wziął wybrane drewno i razem poszliśmy na górę do reszty.
- Nigdzie go nie ma, jestem pewna, że uciekł! - zagryzła zęby Claire.
- Spokojnie laska, zanim się obejdziesz pewnie młody poleciał coś zjeść - uśmiała się Zoe.
- Tutaj go mamy! - powiedział radosnym tonem Doux.
- A nie mówiłam - zaśmiała się.
- Tak dobrej marmolady to nigdy nie jadłem.
- Merlinie chciałeś o czymś chyba pogadać? - podniosłam wzrok.
- Na osobności w rzeczy samej, nie potrzebna mi jest ta wasza grupka, więc Hisirdoux, Violet, ten drugi Hisirdoux oraz jak jej tam...
- Mam na imię Zoe - powiedziała wściekłym głosem.

Uwierzyć w przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz