Rozdział 13

34 1 0
                                    

Dzisiaj zerwałam po raz pierwszy od tygodnia nockę.
Nie mogłam spać.
Ciągle prześladowały mnie tajemnicze głosy.
- Uspokój się Violet - powiedziałam sama do siebie.
Spojrzałam na odbicie w lustrze.
Zamknęłam się w bardzo małym schowku.
Uderzyłam z flustracją w ścianę i spojrzałam na swoje okropne włosy.
Nie podobały mi się już, nie po tym jak Douxie się na nie patrzył.
Musiałam się znów uspokoić, więc po raz kolejny przemyłam twarz zimną wodą.
Nagle ujrzałam w odbiciu łowcę, odwróciłam się i znikł.
- Zbyt mało śpię i mam halucynacje - wysapałam, wychodząc z toalety.
Było dość zimno, więc zabrałam kocyk z fotela i się nim okryłam.
Zasnęłam na chwilę.
Odrobina snu mi nie zaszkodzi, a zawsze jest potrzebna.
_._
Budzę się nagle.
Z okna widzę jak dopiero zachodzi słońce.
Claire też dziś najwidoczniej nie może spać.
Patrzy się na mnie, a ja wpadłam na głupi, a zarazem szalony pomysł.
Oby się zgodziła - mówię sobie w myślach.
Cicho zwracam jej uwagę.
Ona podchodzi ostrożnie i siada obok mnie na fotelu.
- Claire chcę zmienić wygląd - odparłam szybko.
- Po co? Przecież fajnie wyglądasz.
- Nie o to chodzi, po prostu... powiedziałam to co już miałam od dawna w głowie.
- Teraz wasza Arkadia jest moim domem, więc chce zmiany. Chcę zapomnieć o przeszłości - przygnębiona przyznałam.
- Skoro tak uważasz. A co chcesz zmienić?
- Włosy, są zbyt długie i ten kolor. Jak można mieć taki kolor włosów! - uparłam się swojego.
- Dobrze, spokojnie. Złap mnie za rękę, a wezmę Cię do fajnego miejsca, które na pewno zrobi to co ty chcesz.
Znajoma mojej mamy ma sklep fryzjerski i ogólnie zna się na modzie, więc jeśli to Ci nie przeszkadza, to możemy od razu tam się znaleźć.
Kiwnęłam głową.
Claire złapała mnie za nadgarstek i przeszłyśmy przez ciemną dziurę.
W oka mgnieniu byliśmy w innym miejscu.
Nikogo nie było, a jedynie zza rogu wydobył się kobiecy głos.
- Jeszcze jest zamknięte, otwieram dopiero za trzydzieści minut!
- Pani Harris, to ja Claire!
Z drugiego pomieszczenia wyszła wysoka kobieta o blond włosach.
Na sobie miała czarny fartuszek, a do niego włożone różne fryzjerskie gadżety.
- Oh kochana od razu mów, że to ty! Co tam? Chcesz nową fryzurę? - spytała.
- Nie ja, a ona - pokazała na mnie.
Grzecznie się przywitałam, a kobieta wskazała miejsce bym sobie usiadła.
- No to dobrze Violet powiedz mi jak chcesz wyglądać?
- Inaczej, chce się pozbyć przeszłości, która się za mną od stuleci ciągnie.
- Haha stuleci, ona nie na poważnie?
- Nie no coś ty - zaśmiała się Claire, po czym prędzej pokazała bym nic jej nie wspominała.
Przyjrzała mi się dokładnie, a następnie zaczęła cięcie.
Widziałam jak wiele turkusowych kosmyków spada na marmurową podłogę.
Z każdym cięciem było mi lżej.
Wyobrażałam sobie jak wszystko zaczyna się na nowo.
- Jesteś nowa w tym miasteczku?
- Tak przyjechałam tutaj i zostałam na stałe - powiedziałam.
- Arkadia to cudne miasteczko. Mama Claire mi poleciła bym się tutaj otworzyła i podoba mi się to.
Nie ruszaj się - nakazała bym wyprostowała głowę.
- Chciałabyś inny mieć kolor? Powiem Ci szczerze, że nie warto. Mogę stworzyć Ci biały pasek taki jak ma Claire.
Kiwnęłam głową.
Kobieta rozmieszała trochę farby i wzięła kosmyk włosa.
Trochę czekania, ale w końcu nadeszła ta wielka chwila.
- Ostatnie poprawki i voilà, otwórz oczy -
Przyjrzałam się w lustrze i nie mogłam uwierzyć, że to ja.
- Pani Harris tworzy cuda, dziękujemy - odparła miło Claire.
Moje włosy skróciła do połowy ramion, wszystko ścięte prosto, chodź pozostawiła dwa dłuższe białe pasemka na przodzie.
Bardzo mi się to podobało.
- Twój styl już nie pasuję do tego.
Claire przynieść mi proszę kreacje z wieszaka.
Ty natomiast idź do przebieralni i wybierz jedną z nich - zasugerowała, więc bez słowa zrobiłam to co chciała.
Po chwili byłam przebrana i wyszłam zza kotary.
Długie ciemne z dziurami spodnie oraz też czarna koszulka na grubszych ramiączkach.
Pod spodniami skrywały się bardzo ładne kabaretki.
Ozdobne buty na wyższym podwyższeniu dodawały mi conajmniej dwa centymetry w górę.
Na szyi załóżmy opięty czarny wisiorek.
W lewym uchu tradycyjnie pozostał długi srebrny kolczyk.
- No i to odnowiona Violet! - krzyknęła podekscytowana kobieta.
- Ja nie wiem jak Wam obu dziękować, jesteście wspaniałe.
- Jeszcze tylko ostatni dodatek - odparła podając mi płaszcz, który założyłam przedwczoraj.
- Ta pamiątka bardzo ładnie będzie się komponowała z całością.
Bez słowa rzuciłam się w ich kierunku i przytuliłam.
- Tutaj masz czarna gumkę, tak zrobiłam Ci włosy, że będziesz mogła jeszcze zrobić krótki i bardzo modny kucyk. Pasemka opadną Ci na twarz, ale z tą stylizacją będziesz świetnie wyglądać - uśmiechnęła się.
- Jakbyście chciały jeszcze bym Wam w czymś pomogła to dawajcie znać. Miło było mi Ciebie poznać nowa - pomachała w naszym kierunku kiedy już wyszłyśmy z sklepu.
- Clair wiem, że się znamy od tylko paru dni, ale jesteś dla mnie jak siostra.
Wzruszyłam się.
Dziewczyna mnie często wspierała.
- Po to są przyjaciółki, a siostrą też mogę być - mrugnęłam do mnie i wyciągnęła szybko rękę.
Musiałałyśmy wrócić do Kamelotu, już czekali na Nas pewnie.
- A ty nie idziesz do szkoły? - spytałam zdziwiona wchodząc po schodach.
- Dzisiaj jest dzień dla Nas wolny, więc nie.
Dopiero w poniedziałek znów muszę się zjawić.
- Ciekawi mnie ta wasza szkoła? Skoro nie uczycie się magii to po co ona jest?
- By przyswoić wiedzę. Wiesz to nie jest tak jak w Kamelocie, gdzie się uczysz kiedy chcesz. U Nas są przeznaczone godziny na poszczególne przedmioty. Co ty robisz?
- Skracam tylko trochę płaszcz - odparłam miło, pstryknięciem palców dodałam ciemne szare paski.
Płaszcz zmienił się w fajną, zwiewną koszule, którą mogłam ciekawie zawinąć.
Jak na razie zwyczajnie ją założyłam, a skrawki natychmiast dzięki zaklęciu znikły.
Weszliśmy do komnaty Merlina.
Wszyscy spojrzeli na Nas.
- Tadam odnowiona Violet! - z ekstytacją wypowiedziała Claire zdanie.
Merlin natychmiast wrócił do czytania książki.
Steve podał dość spory stosik książek do rąk Tomiego, przez co nie widział połowy miejsca, w którym, w tej chwili przebywał.
Blinky wyszedł z małego pomieszczenia z różnymi fiolkami.
Claire chwilę temu podeszła do swego chłoptasia Jima i pocałowała go w policzek na przywitanie, a Douxie bacznie obserwował całą sytuację z ciemnego kącika.
Kątem oka spojrzał na mnie, ale potem natychmiast zwrócił wzrok na pergamin, który trzymał w dłoni.
Kogo ja oszukuje, teraz jeszcze bardziej zwracam na siebie uwagę niż wcześniej, a chciałam odwrotnie.
Na stole zobaczyłam kamień.
- Nigdzie nie ma informacji jak wykorzystać łzę by go zniszczyć. Jesteś pewny, że to miałeś na myśli, a nie zwykłą łzę? - zapytał Blinky, rozrzucając na stół ostrożnie szklane fiolki różnej wielkości.
- Jestem tego pewny drogi przyjacielu, przecież inaczej nie mogłobyć. Hisirdouxie przynieść pergamin.
Chłopak podszedł i go rozłożył.
Były tam różne trudne do odczytania zapiski przez mentora.
- Widzisz? Nie może być inaczej - wskazał palcem na jakieś symbole.
- Co to jest? - zapytał ciekawski Steven.
- To są zapiski trolli na temat Excalibura - wyjaśnił szybko i zwięźle uczeń Merlina.
Niespodziewanie do komnaty wleciał Archie.
- Teraz to Ci wierzę smoczku - odparłam.
- Nie ma na to czasu. Douxie, Jim i wszyscy pozostali! Widziałem trolla w lasach i to jest ktoś kto ma na pewno złe zamiary - wydyszał i zgiął łapkę.
- Archie ty jesteś ranny! - podbiegł jego najlepszy przyjaciel.
- Szybko chwyciłam za bandaże, które znajdowały się zawsze w brązowej, skrzypiałej komodzie.
Podeszłam i zobaczyła okropną ranę.
- Podleciałeś do niego? - zapytałam zawijając ostrożnie ranę.
- Nie, ale on wyszedł na słońce i zaatakował.
- Jest dość jeszcze jasno, to jest niemożliwe...
-... możliwe Doux jeżeli należą do Darkara. Użył zapewne jakiegoś czaru i teraz pojawiają się o każdej porze dnia.
- Musicie jak najszybciej opuścić Kamelot, jeśli jest w lesie to szuka wejścia tutaj.
Idźcie szybko! - krzyknął Merlin.
- Claire dasz radę Nas stąd zabrać?
- Nie wiem czy się uda.
- Doux pamiętasz Naszą lekcje? Jeśli my go wyczarujemy to może...
- Musimy spróbować- powiedział pewnie chłopak i chwycił mnie za rękę.
Wszyscy zrobili to samo co on.
- Wyobraź sobie dom Jima. Byłaś tam już, więc powinnaś dać radę.
Wzięłam głęboki wdech, zamknęłam oczy i stało się.
Claire pobiegła do swojego domu, Tomy zrobił to samo.
- Archie tu zostanie na jakiś czas z Stevenem pod opieką.
- Nie jestem kaleką, miau! - syknął, gdy wstał i natychmiast opadł.
- Zostajesz tutaj. Powiedz tylko gdzie go widziałeś?.
- Niedaleko tuż przy znanym Jimowi drzewie z wyrzeźbionym symbolem.
- To wystarczy, chodźmy!

Uwierzyć w przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz