- Najpierw zejdźmy z parkietu, dziwnie to wygląda jak nie tańczymy z resztą.
- Tak, zejdźmy.
Szybko jak tylko to było możliwe, przeszliśmy przez liczny tłum.
Jeszcze go widzieliśmy.
Poszedł w lewo, a my za nim.
- To on był tym ostatnim elementem, o który mi dzisiaj wspominałeś Doux. Musimy do niego jak najszybciej podejść.
- Violet, ale to nie takie łatwe. Może nas nawet nie pamiętać.
Pomimo tego, że jest to okres już po średniowieczu, to linie czasu mogą być niestabilne.
- Ale to idealna okazja, właśnie podszedł do stoiska Madame Edith.
Przysłuchamy się rozmowy.
- To dość dobry pomysł, tylko bądźmy spokojni.
Kiwnęłam głową i udaliśmy się do stoiska.
Kobieta wraz z starcem się śmiała.
Po chwili nas ujrzała i zaprosiła by jej pomóc.
- Doux, Violet chciałabym przedstawić Wam Ambrozjusza. Pracuję w pobliskim antykwariacie - wyjaśniła.
Przywitaliśmy mentora, lecz ten nas nie rozpoznał.
- Twoi nowi znajomi? - zapytał.
- Przyjechali na parę dni do miasteczka, to turyści.
- Turyści tak...
By nie zwracać na siebie uwagi, zaczęliśmy Pani Edith pomagać.
Hisirdoux uzupełniał w puste miejsca słoikami z konfiturą.
Ja natomiast zaczęłam nalewać zupę do plastikowych misek i podawać ją potencjalnym klientom.
Byłam też w idealnym miejscu by przysłuchiwać się rozmowie Merlina oraz Madame.
- Będziesz pojutrze mój drogi na przyjęciu?
- Oczywiście, ominięcie urodzin burmistrza to raczej nie za dobry pomysł.
To do zobaczenia Madame Edith - ukłonił się w jej kierunku i odszedł.
Miałam na chwilę podbiec do niego, ale Panna Edith złapała mnie za rękę i zabroniła wyjść.
Wokół stoiska było niesamowicie tłoczno.
Musieliśmy jej pomóc, nie było innej opcji, nie puściła mnie do niego.
_._
Festiwal dobiegł końca.
Był to bardzo pomyślny czas dla Pani Edith.
Cały słoik został wypełniony złotymi monetami.
Madame była z tego powodu naprawdę szczęśliwa.
Co chwilę powtarzała, że to jej zarobek życia.
Z uśmiechem na twarzy oznajmiła, że dzisiaj już nic nie musimy robić.
Otworzyła drzwi i wszyscy weszliśmy do środka.
Doux w ręce trzymał dwie małe torby, w których znajdowały ostatnie porcje słoików.
Madame Edith uznała, że możemy je wziąść i zjeść, bo jesteśmy pewnie głodni po tak pracowitym dniu.
Wbiegłam na samą górę, do naszego wspólnego pokoju.
Byłam wściekła na siebie, bo nie umiałam potem znaleźć naszego mentora i chodź na chwilę z nim porozmawiać.
- Miałam do Niego podejść, ale mnie zatrzymała! - uderzyłam zdenerwowana pięścią najbliższą szafkę tuż przy łóżku.
W drzwiach ujrzałam Douxiego.
- Wszystko w porządku Violet?
- Nie nic nie jest w porządku - odparłam zgodnie z prawdą. Mieliśmy wrócić najszybciej jak się da do naszych czasów.
- Nie martw się Vi, wszystko będzie w porządku - usiadł obok mnie, gdy ja byłem bardzo rozpaczona.
- Vi? - zdziwiona spojrzałam na niego.
- No wiesz...to takie zdrobnienie, ale jeśli Ci się nie podoba to...
- Jest ładne - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz co Doux? - spokojniejszym tonem odparłam w jego kierunku.
- Co?
- Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego mogłam sobie wymarzyć - oparłam się o jego ramię i zamknęłam oczy.
- Wiesz, po to są przyjaciele - delikatnie złapał moją dłoń i cicho szepnął do ucha.
Poczułam się naprawdę dziwnie.
Nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego jak teraz.
Czułam się bezpiecznie i było mi ciepło.
- Nie wiem kiedy, ale w końcu Nam się uda. Nie martw się wrócimy do swoich czasów - zapewniał, chodź nie byłam pewna.
- Może ty wrócisz, ale ja nie...mój świat przecież został zniszczony.
- To nie musisz być tam, możesz z Nami zostać, nie pamiętasz naszej rozmowy?
- Oczywiście, że pamiętam.
To nie będzie to samo, ale będę musiała się do tego przyzwyczaić.
- Będzie dobrze. Na mnie jak i na resztę możesz liczyć.
- Wiem i bardzo to mnie pociesza. Jesteś super przyjacielem.
- Powtarzasz się - zaśmiał się cicho.
- Wiem, wiem Doux.
-Przeszkadzam Wam? - usłyszeliśmy wchodzącą do środka Madame Edith.
- Nie wcale, a coś się stało? - odsunęliśmy się od siebie.
- Chciałabym z Wami coś omówić.
- Proszę, słuchamy...
- Gdy beztrosko się bawiliście na parkiecie, do mnie podszedł burmistrz miasteczka.
Porozmawiałam z Nim chwilę i wręczył mi trzy zaproszenia.
Powiedział, że Eric prosiłby byś przyjęła to i będzie mu bardzo miło jak Doux też się przyłączy - wręczyła nam do dłoni beżowe, małe karteczki.
- Przemyślcie to, dobrze?
- Jestem pewien, że nie ma potrzeby iść na ten głu...
- Z pewnością będziemy - szybko uciszyłam przyjaciela.
- To cudownie, jutro skompletuję dla Was piękne ubrania.
To będzie nagroda, za to jak mi pomogliście dzisiaj.
Dobrej nocy kochani.
- Dobranoc Madame Edith.
Wyszła z uśmiechem na twarzy.
- Czemu jej to powiedziałaś? - skierował dość niepokojąco wzrok w moim kierunku.
- Co masz na myśli?
- Przecież do jutra mamy znaleźć Merlina, a nie się zabawiać.
- Słuchaj Doux ja wiem jak to może wyglądać, ale podczas festynu usłyszałam, że Merlin będzie na przyjęciu.
To będzie idealna okazja do rozmowy.
Jutro pójdziemy do antykwariatu, spokojnie z nim pogadamy i w następnym dniu wyjaśnimy naszą sytuację.
- Ty to masz głowę, nie pomyślałem o tym...
- Zapamiętaj sobie pierwszą zasadę Violet.
Ja mam zawsze rację, nawet gdy jej nie mam - to jednak ją mam.
- Czuję się jakbym słyszał Merlina - zaśmiał się i udał w stronę swojego łóżka.
- Jak możesz tak mówić! - rzuciłam w jego stronę pierzastą poduszkę.
- A więc bitwa - spojrzał złowrogo na mnie.
- Zaraz czy ty...
Nie dokończyłam tego, w tym momencie oberwałam dwoma poduszkami i upadłam na podłogę.
Z bólem podnosiłam się i spojrzałam w stronę łóżka Hisirdouxa.
Jego tam już nie zastałam.
Niepewnie podeszłam do komody i spojrzałam w lustro.
To tam go dostrzegłam, skrywał się za szafą i niespodziewanie podbiegł w moją stronę, a ja uniknęłam ataku.
Delikatnie chwycił za mój nadgarstek i przewrócił na swoje łóżko.
Zakryłam się pięściami, lecz bezskutecznie.
- Doux włagam przestań! Ja nie chciałam byś tak to zrozumiał, nie chcę bitwy na poduszki- odpowiedziałam cicho by też nie obudzić Panią Edith.
Zakryłam się pościelą, a ten nagle się zaśmiał.
- Z czego ty się tak śmiejesz? - wysunęłam ostrożnie z kołdry swą głowę.
- Nie nic, po prostu gdybyśmy teraz byli w Camelocie to nie dość, że Archie by Nas upomniał to i Merlin rzuciłby z pewnością na nas zaklęcie milczenia.
- Jesteś niemożliwy, ale w tym to masz rację - śmiałam się i co najgorsze, nie umiałam się opanować.
- Lubię jak tak uroczo się śmiejesz - oparł się o belki drewnianego łóżka.
Zdziwiona spojrzałam w jego piwne, lśniące się oczy i podniosłam brew.
Chyba teraz dotarło do niego to co powiedział.
- Ehm znaczy chodziło mi o...
- Nic się nie stało - uniosłam kącik ust i rozczochrałam niechlujnie włosy Duxa.
Byłam bardzo zmęczona, podniosłam się, lecz on znów mnie chwycił.
- Zostań i nawet nie pytaj mnie czemu, bo sam nie wiem.
Bez jakiejkolwiek odpowiedzi, dołożyłam poduszkę do jego.
To było tak głupie i dobrze o tym wiedziałam, ale w tym momencie potrzebowałam kogoś przy sobie, więc bez zastanowienia wtuliłam się.
Przecież przyjaciele tak robią - tak kazałam sobie wmawiać w myślach.
- Podziwiam Cię Doux.
- Czemu niby? - zapytał ziewając i zamykając powoli oczy.
- Za to jaki jesteś.
Wleciałam do tunelu, a ty podążyłeś za mną jakby nigdy nic.
- Musisz mnie bardziej doceniać Vi.
- Chyba zacznę.
Po tych słowach usnęłam tak szybko, że nawet się nie zorientowałam kiedy to nastąpiło.
CZYTASZ
Uwierzyć w przeznaczenie
ActionStraciłam wszystko co do tej pory kochałam. Arkadię oraz mojego nauczyciela. Osobę, którą uznawałam za przybranego ojca. Nie wiem, gdzie wylądowałam. Wokół mnie były tylko porośnięte liściaste drzewa. Zdjęłam z szyi naszyjnik, oparłam się o kłodę. P...