before

2.2K 146 182
                                    

od autora: zdecydowałam to jednak podzielić, żeby was potrzymać w napięciu :DD mam nadzieję, że wam się spodoba

afhf w tej historii się nie odbył, co będzie miało później swoje wyjaśnienie :)

Jedną z najbardziej dominujących cech u Harry'ego Stylesa było to, że jeśli kogoś naprawdę lubił, potrafił dać z siebie tysiąc procent, żeby go uszczęśliwić, chociaż w środku był emocjonalnym bałaganem. Nawet jeśli sam miał zbyt ciężki do uniesienia dzień, chłopak zmuszał się, by pójść do drugiej osoby i rozświetlał jej dzień kwiatami, uroczymi listami lub zrobioną playlistą i kupionymi owocami na piknik. Zawsze ratował innych dobrym słowem, miłym towarzystwem, a przede wszystkim swoim ciałem — przytulał wszystkich, którzy tego potrzebowali i nie bał się chodzić z kimś za rękę, by nie czuł się samotny. Harry był dobrym człowiekiem, chcącym uszczęśliwić najnieszczęśliwszych, często zapominając o swoich uczuciach. Sam nigdy nie został obdarowany tego typu uwagą. Mimo iż bardzo się starał, to na koniec dnia zawsze zostawał z niczym — niewysłuchany, smutny i bez rozczulającego dobranoc. Nikt do niego pierwszy nie pisał, nikt nie nazywał go przyjacielem i nikt, poza mamą i siostrą, go nie kochał. Oczywiście ich miłość była dla niego darem, jednak niczego tak bardzo nie chciał jak bliskiej osoby, która nie spędzała z nim czasu tylko dlatego, że byli rodziną.

Dlatego w pewnym momencie musiał odpuścić, ponieważ jego biedne serce nie było w stanie tego znieść. Przyszedł do swojej mamy, która oglądała w salonie swój ulubiony serial, położył się na kanapie, głowę układając na jej kolanach i płacząc z powodu pustki, jaka została po kolejnym spotkaniu, które tradycyjnie zaplanował i udekorował swoją miłością. Kobieta słuchała go uważnie, ignorując toczącą się w serialu akcję, a w pewnym momencie nawet ściszając dźwięk, by go lepiej słyszeć.

— Ignorowali mnie przez całe dwie godziny — zapłakał zmęczonym głosem. — A to ja zafundowałem im tę kolację, bo... Bo chciałem, żeby wiedzieli, ile dla mnie znaczą. I to nie jest tak, że oczekuję, że będą mi dziękować na kolanach, ale myślałem, że okażą mi chociaż minimalne zainteresowanie.

Anne pogłaskała jego długie, brązowe loki, wzdychając cicho.

— Niestety niektórzy nie potrafią docenić dobrych osób, kochanie. Wiem, że to ci nie pomoże, ale oni na ciebie nie zasługują. — Pochyliła się i ucałowała jego czoło. — To chyba czas, żeby trochę odpuścić. Spróbujmy zrobić eksperyment — zaczęła, po czym pospiesznie otarła łzy Harry'ego z jego zarumienionych policzków. — Ty przestaniesz pisać pierwszy i poczekasz, aż sami się zainteresują, a jeśli tego nie zrobią, to będziemy mieli jasną odpowiedź, czy zasługiwali na twoją uwagę, czy nie.

— Ale to niczego nie zmieni. Chciałbym, żeby mnie kochali tak, jak ja kocham ich — szepnął, a jego słowa zostały przygłuszone, kiedy wtulił twarz w kolana mamy.

— Więc uważasz, że lepiej mieć fałszywych przyjaciół niż żadnych? Kochanie, jesteś moim dzieckiem i znam cię, jak własną kieszeń. Wiem, że w głębi serca zdajesz sobie sprawę z tego, że mam rację.

Przez dłuższą chwilę trwała cisza. Kiedy Harry porządnie się wypłakał, podniósł się i spojrzał mamie prosto w oczy.

— Muszę zacząć się szanować. Nie zasługują, żeby być moimi przyjaciółmi — oznajmił, na co Anne uśmiechnęła się szeroko z dumą wymalowaną na twarzy. — Wolę spędzać wieczory sam w pokoju, niż płakać po każdym spotkaniu. Znajdę sobie lepsze zajęcie.

— Oczywiście, że tak. Zobaczysz, nie minie kilka dni i znajdziesz swoją małą obsesję.

Jak zawsze, jego mama miała rację. Minął zaledwie jeden dzień, nim na głównej stronie Twittera wyświetlił mu się tweet najprzystojniejszego i najzdolniejszego piosenkarza, jakiego Harry kiedykolwiek widział.

you were here when i needed youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz