sincerity

618 91 39
                                    

Budzenie się koło Louisa stało się jego ulubionym stałym elementem w życiu. Uwielbiał to, jak piosenkarz powoli całował jego nagie ramię, jak nadgryzał płatek jego ucha, by zwrócić na siebie jego uwagę i kochał to, jak drapał jego plecy, sprawiając, że mruczał z przyjemności. Harry uwielbiał uprawiać z nim seks, jednak to właśnie te ich małe chwile sprawiały, że czuł, jak bardzo się do siebie zbliżali. Zawsze widział w Louisie tę seksowną, odważną stronę, więc doceniam momenty, w których mógł widzieć go, jako łagodnego, zaspanego baranka z rozczochranymi włosami i rumieńcami na policzkach.

Tak było również tym razem. Louis przesuwał dłonią po jego nagich plecach, jednocześnie składając pocałunki na całej jego twarzy. Nogę zarzucił o biodro Harry'ego, by jeszcze bardziej się do niego zbliżyć i skupić na sobie jego uwagę, podczas gdy młodszy chłopak dryfował na granicy snu i jawy. Obydwoje nie mieli pojęcia jak to się stało, ale w ciągu ostatnich dwóch tygodni to Louis był tym, który budził się za każdym razem jako pierwszy. Harry tego nienawidził, zbyt oczarowany tym, jak pięknie wyglądał piosenkarz, kiedy spał i żałując, że ze zmęczenia tracił taki widok.

— Dzień dobry — mruknął Harry, powoli się wybudzając. Uśmiechnął się szeroko, gdy Louis ugryzł go w nos. — Od kiedy nie śpisz?

— Od jakichś pięciu minut. Normalnie bym cię nie budził, ale mam dzisiaj dużo pracy, więc później nie będziemy mieli czasu na czułości — powiedział, odrobinę się od niego odsuwając. Położył się na plecach, a następnie przyciągnął Harry'ego do siebie tak, żeby się do niego przytulił, a po tym wsunął palce w jego włosy. — Chciałbyś mi dzisiaj potowarzyszyć w trakcie wywiadów?

— Tobie nie mogę odmówić — zaśmiał się, kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. — Idziemy dziś na dół na śniadanie, czy znowu zamawiamy do pokoju?

— Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, więc coś sobie zamówimy. — Pochylił się i pocałował go w czoło. — Scott do mnie napisał zaraz po tym, jak zasnąłeś.

Harry poczuł, jak stanęło mu serce.

— Czego chciał? — zapytał z napięciem.

— Pytał o ciebie. Mówił, że jesteś słodki — mruknął, przesuwając palcami po skórze jego głowy. — Napisał, że nie spodziewał się, że zwiążę się z fanem i... I mnie przeprosił. Wiesz, jaki jestem, trochę mnie to zdenerwowało, ale przyjąłem jego przeprosiny i pociągnąłem rozmowę. Chce się ze mną spotkać, ale nie jestem jeszcze gotowy.

Harry zawsze był typem zazdrośnika, dlatego nic nie odpowiedział. W ciszy przesuwał paznokciem po klatce piersiowej Louisa, co jakiś czas zahaczając o sutek, chcąc tym odwrócić od siebie uwagę, jednak wtedy Louis złączył ze sobą ich palce.

— Jesteś zazdrosny, kocie.

— Nie jestem — powiedział ze złością, przeklinając się po tym w myślach. — Może tylko trochę. To wcale nie jest tak, że Scott jest przystojnym mięśniakiem, z którym spotykałeś się przez kilka lat, a ja jestem... Harrym.

Przez dłuższą chwilę Louis nie odpowiadał, aż w końcu puścił dłoń Harry'ego, by położyć palce pod jego podbródkiem i zmusić go do spojrzenia mu w oczy.

— Pierwszą zasadą w naszym związku jest to, że nie mówimy sami o sobie złych rzeczy, dobrze? — Harry przewrócił oczami, na co Louis uszczypnął go drugą dłonią w pośladek. — Mówię serio. Nie chcę słyszeć, jak mówisz o sobie źle. Po drugie, jestem w tobie zakochany, bardzo mi się podobasz i nigdy bym cię nikim nie zastąpił. Żadnym Scottem, żadnym mięśniakiem, ani nikim innym. Zresztą może nie jesteś tak umięśniony jak Scott, ale wciąż niczego ci nie brakuje. Kocham cię takim, jakim jesteś, więc możesz już przestać być zazdrosnym i mnie pocałować.

you were here when i needed youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz