Latynoska część była absolutnie jedną z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek spotkały Harry'ego w całym jego życiu. Poza tym, że mógł być na każdym koncercie Louisa i krzyczeć do swoich ulubionych piosenek, to jeszcze zwiedził wszystkie miejsca, w których byli i miał swojego ukochanego na wyłączność. Mimo że Louis przez większość czasu był zajęty, to wciąż potrafił znaleźć dla Harry'ego co najmniej godzinę w ciągu dnia, którą zazwyczaj spędzali poprzez marnowanie czasu w hotelowym łóżku. Podobało im się to, jak spokojna była ich relacja i do czego ich prowadziła — a prowadziła ich do ciepłego domu.
Kiedy wrócili do Londynu, ich życie nie zwolniło tempa. Louis kontynuował pracę nad nowym albumem, natomiast Harry spotkał się kolejny raz z Mattem, by omówić teksty jego piosenek i spotkać się z innymi producentami muzycznymi. Razem zdecydowali (oczywiście za zgodą Louisa), że na początek Harry wyda siedem utworów, z którymi będzie mógł pojechać w trasę z ukochanym, a cały album pojawi się po amerykańskiej części trasy i zaraz przed europejską. Mieli naprawdę mało czasu, jednak Harry obiecał sobie, Mattowi i przede wszystkim Louisowi, że da sobie ze wszystkim radę.
— Nie mówię, że nie — powiedział któregoś wieczoru Louis, gdy leżeli już w łóżku. Harry spędził niemal cały dzień na sesji pisania, natomiast piosenkarz na wywiadach i spotkaniach z fanami, dlatego obydwoje byli wykończeni. I nie widzieli się przez cały dzień. — Tylko naprawdę łatwo jest się wpędzić w pracoholizm, skarbie. Rok dla osoby, która nigdy nie miała do czynienia z tym światem to bardzo mało czasu, szczególnie że będziesz występował dla dużej publiczności. Musisz też jeszcze popracować nad swoją... pewnością siebie.
— Nie wierzysz we mnie? — zapytał z niezadowoleniem Harry.
— Nie chodzi o wiarę, tylko o to, że to nie jest proste stanąć przed dwudziestoma tysiącami ludzi i śpiewać. Zwymiotowałeś, kiedy pierwszy raz się ze mną pokazałeś na kamerach.
Harry westchnął głośno na jego słowa, walcząc ze sobą, żeby się od niego nie odsunąć. Nienawidził w sobie tego, że jak był zirytowany lub zmęczony to nie potrafił się z nikim dogadać. A Louis miał całkowitą rację, Harry nie nadawał się do publicznych wystąpień bez wcześniejszego przygotowania się i przez to był jeszcze bardziej zdenerwowany, szczególnie że Louis tłumacząc mu to, był oazą spokoju i zrozumienia.
— Hej, kocie — szepnął Louis, odgarniając pojedynczy lok z jego czoła. — Jestem z ciebie bardzo dumny. Po prostu nie chcę, żebyś szybko zgubił ten zapał, szczególnie że kilka tygodni temu uparcie twierdziłeś, że nie potrafisz śpiewać i nigdy nie chciałbyś być popularny. To się dzieje za szybko.
— Nieprawda. Po napisaniu piosenek nie będę już musiał tak długo pracować.
— Jeszcze nic nie wiesz o tym, jak naprawdę wygląda ta praca.
Louis przybliżył się do niego i ucałował jego czoło. W tamtym momencie Harry był tak zły, że miał ochotę pójść spać na kanapę, jednak po kilku minutach ciszy piosenkarz zaczął go łaskotać i szczypać, więc ostatecznie skończyli w pozycji sześćdziesiąt dziewięć, po której obydwoje zasnęli zaledwie kilka sekund po ponownym ułożeniu się w wygodnej pozycji do spania.
Następne dni były bardzo intensywne, ale po nich nastąpił cały weekend ciszy. Oczywiście Harry wciąż pracował, nie mogąc się oderwać od tworzenia nowych piosenek, jednak robił to u boku swojego ukochanego chłopaka, który cierpliwie go słuchał i patrzył na niego tak, jakby był całym jego światem.
— Nie wiem, słodziaku. Nie słyszałem jeszcze, jak wyciągasz tak wysokie dźwięki — powiedział Louis po wysłuchaniu melodii do Sign Of The Times. — Na pewno będziesz musiał poćwiczyć z Helen, ona powie ci lepiej ode mnie.