rescue

721 108 23
                                    

Kiedy Harry uspokoił się na tyle, by móc zacząć oddychać, powoli podniósł się z podłogi i udał się w stronę drzwi. Miał wrażenie, że był zamknięty od co najmniej dwóch dni, podczas których za każdym razem, gdy uświadamiał sobie, w jak fatalnej był sytuacji, miał ataki paniki, więc odkąd zorientował się, że miał ograniczony dostęp do powietrza, nie ruszył się ze swojego miejsca. Próbował się ratować poprzez głaskanie kota, jednak po dłuższej chwili nie pomagało mu to ani trochę, a Harold zdawał się być zirytowany jego obecnością.

Złapał za klamkę i choć wiedział, że to nie pomoże, pociągnął za nią z całej siły, by zaraz po tym kopnąć w drzwi. Krzyknął sfrustrowany i złapał się za włosy, mając nadzieję, że chociaż odrobinę pomoże mu się to uspokoić, ale z każdym kolejnym zaczerpniętym oddechem i uderzeniem, powoli stawał się coraz słabszy. Odnosił wrażenie, że wysiłek fizyczny dodatkowo sprawiał, że pomieszczenie się zmniejszało, a ilość powietrza malała.

Nie miał pojęcia jak działała wentylacja i dlaczego czuł się tak, jakby nie mógł złapać oddechu, chociaż wcześniej nie miał z tym problemu, ale wiedział jedno. Musiał się wydostać zanim wykończą go ataki paniki.

— Ciekawe, czy Louis mnie szuka — mruknął, kładąc się na zimnej podłodze. — I ciekawe jak długo tutaj siedzę. — Pauza. — Harold, a gdzie jest twój właściciel? I co robiłeś w studiu bez nadzoru?

Kot podszedł do niego i położył się na jego plecach. Harry uśmiechnął się, czując znacznie większy spokój na myśl, że nie tylko on został porzucony. W pewien sposób wiedział, że była to głównie jego wina, ale nie rozumiał, dlaczego przed zamknięciem drzwi nikt nie sprawdził, czy ktoś był w środku, szczególnie że świeciło się światło.

— Może ktoś to zrobił specjalnie? — powiedział sam do siebie. Po tylu atakach paniki i krzykach był tak wykończony, że nie wiedział, co mówił. — Nie... Teraz jestem dobrym produktem. Wydaje mi się, że nawet chcą, żebym był z Louisem, kocie. Przyniosłem mu dużo uwagi i miłych komentarzy, więc nikt nie miał powodu, żeby się mnie pozbyć przed wylotem do Ameryki. Zresztą to nie ma sensu, bo nawet jeśli ktoś znalazłby mnie później, to zawsze mógłbym dolecieć do Louisa, więc to zwykły wypadek i moja głupota. Ale to chyba dobrze, bo wtedy byłbyś tutaj sam.

Harry podłożył rękę pod policzek i przymknął oczy. Był wykończony, chciało mu się pić i spać, a jedyne o czym marzył, to powrót do domu i zaśnięcie w ramionach Louisa. Nie rozumiał, czemu przy nim czuł się najbezpieczniej i nie wiedział, kiedy pozbył się przy nim prawie całej swojej nieśmiałości, ale cieszyło go to. Po tylu latach wreszcie znalazł swój dom.

Chociaż Louis od pierwszej chwili, w którym Harry zapoznał się z jego twórczością, był jego domem. Bezpieczeństwem. Komfortem.

— Ciekawe, czy Louis rozumie, jak wiele znaczy dla swoich fanów — odezwał się na granicy snu. — Bo zawsze mówi, że wie i rozumie, ale... Ale nie wydaje mi się, że wie, jakie to jest uczucie. Od ponad dwóch lat żyję w przekonaniu, że bez zastanowienia oddałbym za niego życie i zrobiłbym wszystko, czego by tylko zechciał. W ogóle jestem szczęściarzem, że to mnie wybrał. Wyobrażasz to sobie? Być wybranym przez Louisa? Nieprawdopodobne.

Harold rozciągnął się na jego plecach i ułożył pyszczek na jego karku. Harry uśmiechnął się, czując, jak stres powoli znikał zastępowany przez spokój i w końcu pozwolił sobie na odpoczynek.

***

— Jeszcze raz, możesz powtórzyć? — zapytał Louis, z każdym słowem Matta robiąc się coraz bardziej nerwowym.

— Byliśmy w studiu, żeby omówić szczegóły dotyczące współpracy. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał się skontaktować z tobą, bo zdaję sobie sprawę z tego, że Harry nie wie nic o tym świecie, ale chciał ci zrobić niespodziankę. Umówiliśmy się, że nagramy amatorską wersję, a dopiero po rozmowie z tobą zaczniemy pracować nad resztą. Kiedy wychodziliśmy, Harry wrócił do studia, żeby nagrać dla ciebie film z całego procesu tworzenia i po tym nie miałem z nim kontaktu.

you were here when i needed youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz