– Kurwaaaa – jęknął Hunter, plackiem opadając na łóżko Leo. – Czemu nie potrafię być dla niej miły? – stęknął, wciskając twarz w poduszkę z podobizną Justina Biebera. – Ja pierdole, staram się, ale jak tylko słyszę ten jej wkurwiający głos, to pierdolca dostaje – sapnął, przewracając ciało na prawy bok, a po chwili skupił całą swoją uwagę na Carterze, który stał przy szafie, zaciekle czegoś szukając. Leo Carter był chłopakiem, który odnajdował się w każdym towarzystwie. Zabawny, lekko pokręcony – dobra, bardzo pokręcony, ale też niezwykle lojalny i dobry przyjaciel. Choć Hunter, rzadko mówił mu o tym w twarz, to cenił go bardziej niż samego siebie. Leo jednak nie zawsze taki był. Kiedyś, jego aura emanowała czystą nienawiścią, do wszystkiego, co powiązane z ludzkością. I tak wiemy, że ciężko w to uwierzyć, ale chłopak nie należał do osób, które radował fakt, że chodzą po tym świecie, a w tamtym okresie, najchętniej zarżnąłby każdego, kto wchodził mu w drogę. Dziś jednak stał odwrócony tyłem, wyrzucając kolejne ubrania z półek, jęcząc i mrucząc przy tym na prawo i lewo. Kolor jego włosów, powoli zaczął płowieć, a on sam wyglądał, jakby miał za chwile zmyć z siebie wszystkie barwy. Był bardzo blady. Scott zauważył to już na wejściu, ale dopiero po dłuższym lustrowaniu postury nastolatka, potwierdził swoje przypuszczenia.
– Brałeś coś – bardziej stwierdził, niż zapytał.
Chłopak odwrócił się gwałtownie, mierząc w twarz bruneta, czerwonymi bokserkami w renifery. Sprawiał wrażenie wkurzonego, a jego buzia, przybrała odcień najjaśniejszej kredy.
– Tak, Twoją matkę pod latarnią – warknął ironicznie. – Jestem czysty od dwóch lat, jeśli zdążyłeś zapomnieć – skwitował, opadając na krzesło. – Po prostu... wiesz, robię jutro tę imprezę i Andy ma być...
Dla Huntera to zdanie stanowiło sygnał ostrzegawczy, że czas spierdalać gdzie pieprz rośnie. Wiedział, że Leo, miał słabość do jego kuzyna, ale jakoś nigdy nie potrafił tego zrozumieć.
No bo błagam, do czego tutaj wzdychać?
Andy był definicją najbardziej wkurwiających rzeczy, które mogły wkurwiać, a jego styl bycia można byłoby porównać, do letniego turysty w krainie Hadesa.
– Jezu, Carter – westchnął Scott, podnosząc się do pozycji siedzącej. – Daj se spokój, Andy nie jest gejem i nigdy nie będzie.
– Też tak mówiłem! – Leo przewrócił oczami, wydymając wargi niczym mała dziewczynka.
– Ty to co innego – wzruszył ramionami. – Odkąd zacząłeś słuchać Biebera czułem, że coś jest nie tak – parsknął, wskazując palcem na poduszkę nieopodal.
– Jus jest gorący – rozmarzył się chłopak, zakładając ręce za głowę, a Hunter wyszczerzył zęby, wprawiając przyjaciela w totalne zakłopotanie. – Przestań myśleć o gejowskim pornolu – wrzasnął, stając na równych nogach – Jesteś zboczony! – wyrzucił ręce na boki, znów podchodząc do szafy.
– Daj spokój, jedyną osobą, która teraz o tym myśli, jesteś Ty stary – stwierdził Scott, znów opadając na łóżko. – Nie wiem co robić z wiewiórą – zagaił po chwili ciszy, lustrując brudny sufit.
– Może po prostu rozmawiaj z nią tak jak ze mną? – zaproponował Leo, przymierzając kolejną koszulkę z rzędu.
– Ta, wtedy na pewno mnie pokocha – wypluł Hunter, przekręcając się na brzuch. – Masakra.
Leo westchnął ciężko, rzucając materiałem bluzki gdzieś na bok, po czym jego nogi powędrowały w kierunku wersalki. Usiadł na materacu, klepiąc Scotta po tyłku, na co ten posłał mu złowrogie spojrzenie, ale nijak tego nie skomentował.
CZYTASZ
Zakład o życie
Novela Juvenil„Miałem nadzieję, że niczego nie poczuję. Ale kiedy powiedziała mi, że jestem dla niej ważny, wiedziałem, że przegrałem" Nie chciał tego. Nie o to mu chodziło. Uciekał, kłamał, oszukiwał samego siebie, a także wszystkich wokół. Potem jednak widział...