Zakład

534 26 17
                                    


– Andy, wypuść mnie stąd! – panikowała, przepychając się z chłopakiem. Wtykała głowę pomiędzy jego ramiona, nacierała na niego z całą siłą, nawet wskoczyła mu na plecy, chcąc zmusić go do wypuszczenia jej na zewnątrz, ale szatyn parskał tylko cichym śmiechem, na każde, to nieudane działanie. – Andrew! – warknęła stanowczo, nerwowo lustrując opustoszały korytarz, jakby za chwilę ktoś miał wyjść zza rogu. – Boże do cholery! – syknęła, wyrzucając ręce na boki.

– Andy, pedale! – usłyszała z oddali, a gdy zrozumiała, kto jest posiadaczem ów głosu, przeklęła siarczyście, biegnąc w kierunku pierwszych lepszych zarejestrowanych wzrokiem drzwi. Najszybciej i najciszej jak potrafiła, przemknęła na drugą stronę, ostrożnie przekręcając srebrny zamek. Odetchnęła z ulgą, napierając plecami o futrynę. Nieświadomie wybrała łazienkę. I cieszyła się z tego, niezmiernie mocno. Serce łomotało jej tak szybko, że miała wrażenie, iż zaraz wyskoczy na podłogę, nieudolnie próbując wyskoczyć przez okno.

Naprawdę, najbardziej na świecie pragnęła uniknąć spotkania ze Scottem. Nie dlatego, że się go bała, czy coś. Po prostu wiedziała, że gdyby zobaczył ją w tym wydaniu, napisałby pracę magisterską, na temat tego, jak wielką dziwką jest Evans. A to, nie było jej do niczego potrzebne. Zestresowana, podeszła do obitej marmurem kabiny prysznicowej zastanawiając się, czy bezpiecznym zagraniem, będzie chwilowe odprężenie. Nie była w stanie stłumić szumu wody, więc mogła mieć tylko nadzieję, że zdrajca Andy zdążył zająć Huntera czymś, co wkurwiłoby go na tyle, by chłopak wyszedł w domu.

Chociaż, kto normalny wychodzi gdziekolwiek o piątej nad ranem?

Z drugiej strony, nigdy nie twierdziła, że Hunter był normalny.

Zrzuciła z siebie przepocone ubrania i stanęła pod deszczownicą, przez następne 10 minut, pozwalając, aby ciepły strumień zmył z niej wszystkie fizyczne, jak i psychiczne brudy.

Otworzyła oczy, lustrując pokaźną kolekcję płynów do ciała, po czym chwyciła pierwszy lepszy z brzegu. Pachniał maliną i czekoladą, a Betty zanotowała, by przy najbliższej okazji, zapytać Andy'ego skąd go ma.

Gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc, przypominając sobie o istnieniu czegoś takiego jak czas. Zakręciła kurek i pospiesznie wyszła z brodziku, prawie wywijając orła na śliskich kafelkach. Odzyskując rezon, chwyciła niebieski ręcznik, niedokładnie wycierając nim ciało, a po chwili, ubrana w swoje niechlubne ciuchy, stała przed lustrem, chwilowo wertując cienie pod oczami. Miała wrażenie, że były jeszcze bardziej widoczne, niż przed wyjściem do klubu. Pokręciła głową i przygryzła policzek od wewnątrz, na palcach zmierzając w stronę drzwi. Spojrzała na zegarek w telefonie, stwierdzając, że jeśli opuści ten dom w ciągu trzech minut, na spokojnie zdąży na autobus. Chwyciła za klamkę i, gdy już miała opuścić pomieszczenie, usłyszała trzask z przeciwległej strony toalety.

Jak poparzona odwróciła głowę, lawinowo przylegając plecami do ściany obok, a kiedy zobaczyła Huntera z uniesioną do góry brwią, myślała, że oszalała. Stał przy automatycznych wrotach z ręcznikiem zawieszonym na ramieniu, przypatrując się jej z rozbawieniem.

– T – t o nie jest szafa? – wydukała, palcem wskazując na drewniane okienko.

– Tak Evans. To jest szafa i przez cały czas, siedziałem w niej, waląc gruchę do twojej osoby – odrzekł sarkastycznie, przewracając oczami. Mimo to, widziała, jak na jego twarzy błąka się cień kpiącego uśmieszku – Co robisz w mojej łazience? – zapytał zblazowanym tonem, robiąc kilka kroków przed siebie. Zmierzył jej sylwetkę od stóp do głów, zatrzymując wzrok na wyzywającym staniku. – Zmieniłaś branże? – mruknął, marszcząc czoło.

– Co? Co?! Nie! – wrzasnęła, zakrywając piersi rękoma. – Eh, wybacz Hunter, nie mam czasu na głupie docinki, muszę iść do szkoły! – pociągnęła za klamkę, prawie wyrywając drzwi z zawiasów i przebiegła przez korytarz, wpadając prosto na roześmianego od ucha do ucha Andy'ego. Odbiła od jego klatki piersiowej, lądując na podłodze.

– Skończyłaś już? Miałem Ci powiedzieć, że ta łazienka należy do Huntera, ale tak szybko uciekłaś! – podał jej dłoń, ale obrażona Betty nie miała zamiaru zawierać z nim pokoju.

– Zdrajca! – pisnęła, stając na równych nogach. – Wypuść mnie, bo naprawdę mam już do...

Przerwała, czując jak przez jej głowę, przewija się jakiś ciepły materiał. Uniosła ręce do góry, nie wiedząc, co jest grane, ale jednocześnie pozwalając na to, aby przyjemnie pachnący puch otulił ją całkowicie.

– Tylko jej nie poplam – usłyszała za sobą, a odwróciwszy głowę, napotkała świdrujące ją na wskroś szafirowe tęczówki. – Proszę – syknął Hunter, naciągając kaptur swojej ulubionej bluzy na głowę Betty – Nie myśl, że daje Ci ją z dobroci serca – przestrzegł, zanim zdążyła wyciągnąć pochopne wnioski. – Po prostu wiem, że dyrektor na mnie poluje, a widząc Cię w takim wydaniu, pewnie pomyślałby, że jesteś przeze mnie demoralizowana – wyjaśnił obojętnie, przeczesując swoje ciemne kosmyk palcami. – Spadam – dodał na odchodne, z impetem zamykając za sobą drzwi łazienki.

– On to chyba ma jakieś problemy z emocjami – podsumował Andy, apatycznie drapiąc się po podbródku. 

Zakład o życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz