Niespełnione obietnice

362 16 2
                                    

Ruszyłam za Berlinem w stronę mojej ulubionej części Mennicy.

Lubiłam ją z dwóch powodów - tam drukowaliśmy nasze pieniądze i tam mogliśmy być sami z Andrésem.

Minęliśmy część muzeum, w której zakładnicy spokojnie zajmowali się swoim obiadem.

Zamknęliśmy drzwi w "naszym" biurze.

Uśmiechnęłam się w stronę mężczyzny, jednak on wciąż wyglądał na zaniepokojonego.

Przez żaluzję dostrzegłam Nairobi, która w biurze na przeciwko wypisywała na szybie ilość wydrukowanych pieniędzy.

Z uśmiechem obserwowałam jak tańczyła przy mazaniu tysiąca liczb.

Ona jednak dostrzegła, że oboje patrzymy w jej stronę i szybko przestała.

Berlin zasłonił okno. Wyciągnął małą apteczkę i usiadł na krześle.

Stanęłam obok niego i oparłam rękę o jego ramię.

Widziałam, że widok ampułek sprawia mu nie mały ból. Zacisnęłam rękę, żeby poczuł moją obecność.

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, usłyszałam huk otwieranych drzwi.

Sama nie wiem dlaczego, ale natychmiast padłam na podłogę i schowałam się po biurkiem.

Czekałam kilka sekund w milczeniu.

- Tokio... Przyszłaś do mnie w kamizelce kuloodpornej?

Dziewczyna opadła na krzesło na przeciwko Berlina.

Cholera, co jej strzeliło do głowy tym razem?

Usłyszałam szczeknięcie pistoletu. Chwyciłam mocno za karabin i słuchałam w napięciu.

- Zadzwonisz do Profesora i powiesz, że zabiłeś zakładniczkę.

- Tak ci się wydaje?

Tokio wstała i pistolet po raz kolejny cicho się odezwał.

Usłyszałam, że Berlin podniósł słuchawkę.

Uniosłam brwi zdziwiona.

Poddał się jej szantażowi?

- Złamałem pierwszą zasadę. Zabiłem zakładniczkę. Właściwie nie ja, zrobił to Denver, ale wykonywał moje rozkazy.

Tokio szybkim krokiem ruszyła do wyjścia i trzasnęła drzwiami.

Wygrzebałam się spod biurka i stanęłam obok Berlina próbując złapać jego wzrok.

On jednak wciąż trzymał słuchawkę nabierając jednocześnie leku do strzykawki.

Wypuściłam powietrze z płuc i rzuciłam się na krzesło na przeciwko mężczyzny.
Obserwowałam jego reakcje na to, co słyszał w słuchawce.

Kiedy wreszcie złapałam jego wzrok, uśmiechnęłam się wciąż przerażona.

Mężczyzna nie odzywał się, dzielnie słuchał wszystkich wyrzutów z drugiej strony słuchawki, które mogłam teraz dosłyszeć.

Wbił strzykawkę w miejsce między knykciami.
Do strzykawki wpadła krew. Mężczyzna wstrzyknął lek i odetchnął cicho.

W pewnym momencie jego twarz zbladła, po czym odłożył słuchawkę.

- W porządku?

Berlin kiwnął głową.
Wstałam i stanęłam ponownie obok jego krzesła.

Zaczęłam bawić się jego włosami.

Nie wiedziałam czy uspokajam teraz siebie, czy jego.

Tokio zaczęła być bardziej niebezpieczna przez swoją nieprzewidywalność.

- Policja będzie zarządzać dowodów życia wszystkich zakładników.

No to kurwa mieliśmy kolejny problem.

Mimo, że wiedziałam, że Monica żyje, ciężko było przyznać się do ukrywania czegoś przed Berlinem.

Usiadłam na biurku.

- Ona żyje.

Berlin powoli odwrócił głowę w moją stronę.

Kiedy łza spłynęła po moim policzku, czułam się jak najsłabsza osoba na tym świecie.

Mężczyzna chwycił moją rękę w swoją i ucałował uspokajająco.

Nic nie mówiąc, wyszedł z biura.

***

Kiedy dotarłam do łazienek na piętrze, Berlin otwierał już po kolei wszystkie kabiny. Denver stał i patrzył na to przerażony.

Po śladach krwi po drodze szybko doszłam do tego, że Monica musiała wyjść ze skarbca.

Wiedziałam jednocześnie, że Berlin potrafi być nieprzewidywalny i sama nie wiedziałam co zrobi jak znajdzie dziewczynę.

W końcu mężczyzna otworzył ostatnią kabinę i zatrzymał się przed nią dłużej.

Zakładniczka była w środku.

Berlin wyglądał na dziwnie zadowolonego i zdziwionego jednocześnie.

Spojrzałam na Denvera, który zerkał od dłuższego czasu w moją stronę.

Błagam w duchu, żeby nie domyślił się, że się wygadałam.

Zanim zdążyłam coś powiedzieć, brzuch zabolał mnie tak mocno, że w sekundę dobiegłam do muszli klozetowej i zwymiotowałam.

Czułam wzrok wszystkich na sobie.

- W porządku?

Berlin stał obok mnie i opierał dłoń o moje plecy.

- Spoko, nadmiar emocjonalny.

Kątem oka widziałam, że Denver przygląda nam się uważnie.

- Powiedziałaś mu?

Oparłam głowę o ścianę kabiny.

Nie miałam siły na kolejne wyrzuty z czyjejś strony.

- Sam się domyśliłem.

Berlin zabrał dłoń z moich pleców i natychmiast zaczęło mi brakować jego dotyku.

Denver wyraźnie złagodniał.

- Mamy do pogadania Denver.

Przyglądałam się mężczyznom stojącym na przeciw siebie.

Usiadłam obok toalety i przyciągnęłam nogi do siebie.

Próbowałam uspokoić walące serce.

Wciąż jednak coś nie dawało mi spokoju.

Ukryta Miłość | Dom z Papieru | BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz