Narkotyczne ciepło

493 19 0
                                    

Mój mózg był bliski kompletnemu załamaniu, więc złapałam Berlina za rękaw marynarki i wyrzuciłam go z pokoju bez słowa.

Jego zaskoczona mina zabolała mnie, ale nie mogłam mu nic powiedzieć.

Zamknęłam drzwi i zaszyłam się pod kołdrą. Ku mojemu zdziwieniu, Berlin nie dobijał się do drzwi.

Po kilkunastu minutach usłyszałam, że banda wraca zapewne z kolacji i chowa się w pokojach. Kilka razy słyszałam pukanie, jednak postanowiłam nikomu nie otwierać.

Kiedy wszystko już ucichło a ja ruszyłam do szafy z nadzieją że wszyscy poszli już spać, ktoś ponownie zapukał.

Otworzyłam. Przed drzwiami stał Profesor.

- Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.

Odsunęłam się i postanowiłam wpuścić go do środka. Mężczyzna bez słowa wszedł do pokoju poprawiając przy tym okulary.

- Jeśli chodzi o to, że do napadu został miesiąc... - zaczął.

Pokręciłam głową.

- Nie ma problemu. Wiedziałam że jestem w tyle - powiedziałam po czym wróciłam do przeszukiwania szafy.

- Proponuję korepetycje.

Znieruchomiałam i spojrzałam w jego stronę.
Mężczyzna jak zwykle był wyraźnie zdenerwowany.

- Przez czas kiedy cię nie było, zaliczyliśmy kilka zajęć praktycznych. Nic wielkiego, ale ważnego. Strzelanie z M-16, anatomia człowieka...

- Bardzo chętnie wezmę w tym udział - odpowiedziałam bez zastanowienia. Wszystko byle zająć czymś myśli.

- Właściwie, nie miałabyś specjalnie wyboru... - zaczął po czym uśmiechnął się - Ale cieszę się że jesteś chętna. Powiem co i jak jutro. Dobranoc.

Profesor zerknął na mnie i pospiesznie wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że przeczuwał że jest coś nie tak.

***

Nie przespałam nocy. Przed moimi oczami kłębił się na zmianę Berlin i Tatiana.
To jak postanowiłam wyjechać, kiedy powiedziała mi że spotyka się teraz z Rafaelem. Kiedy powiedziała mi, że Berlin to skończona historia.

Pałałam do niej większą nienawiścią niż do kogokolwiek. Krzyczałam, jak mogła opuścić śmiertelnie chorego człowieka samego.

Berlina znałam wówczas tylko z jej opowieści, ale każda wspominka wywoływała u mnie dreszcze. Zawsze brzmiał jak mężczyzna idealny.

Zakochany w kradzieży, przystojny, romantyczny i nonszalancki.

Wszystkie opisy pasowały do niego jak ulał.

Potrząsnęłam głową.

Zdecydowałam, że stawianie go w takiej sytuacji jest co najmniej nieodpowiednie.

Czułam się jakbym zachorowała na dwubiegunówkę.
Teraz czułam, że Berlin to ktoś, kogo za wszelką cenę nie mogę opuścić.

Wiedziałam jednak, że za chwilę wrócą wątpliwości.

Wygrzebałam się spod kołdry i założyłam papcie na nogi. Za oknem wciąż było ciemno.

Zarzuciłam płaszczyk na plecy i wyszłam z pokoju.

Wybiegłam po cichu z posiadłości i usiadłam przy stole. Siadałam tu za każdym razem, kiedy nachodził mnie natłok myśli. Bałam się, że go zabraknie podczas napadu.

Ukryta Miłość | Dom z Papieru | BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz