Ulotna rozkosz

281 11 3
                                    

Koszmarne myśli nie pozwalały zasnąć mi tej nocy. A może to wciąż dokuczliwy ciężar nieodpakowanego testu ciążowego?

Cholera, tak się nie da.

Sama nie wiedziałam czy czuję większą zdradę do Berlina czy do samej siebie.

Z tą rozterką prędko wyskoczyłam spod wspólnego koca, pod którym spaliśmy i przyspieszonym krokiem ruszyłam w stronę łazienek.

Zamknęłam się w kabinie najbardziej oddalonej od drzwi - czułam na barkach ciężar odpowiedzialności, który zrzucałam na nas obojga.

Starając się zrobić to jak najciszej, odpakowałam test i wzięłam głęboki oddech próbując uspokoić drżące dłonie.

Siedząc i czekając na wynik, czułam się najpodlejszym człowiekiem chodzącym po tej ziemi. Im bardziej moje myśli zagłębiały się w ten temat, tym bardziej trzęsłam się ze strachu.

Jak bardzo samolubnym trzeba być, żeby skłamać na tak ważny temat chroniąc wyłącznie własny tyłek?

Delikatnie chwyciłam test w palce i zaczęłam go powoli obracać...

- Andrea, jesteś tu?

Do kurwy nędzy.

Błyskawicznie schowałam test do kieszeni i spuściłam wodę.

Starając się uspokoić oddech uchyliłam drzwi od kabiny.

- Czemu-u nie śpisz? - odparłam.

Ja jebie. Właśnie teraz muszę się jąkać.

- Poszłaś gdzieś sama, prosiłem żebyś mnie budziła jak będzie taka potrzeba. Co się dzieje?

Jego czarne oczy i ciepłe ręce, którymi w tej chwili obejmował moją twarz prawie sprawiły, że powiedziałam prawdę.

Otrząśnij się kurwa.

- W porządku, miałam mały atak paniki.

Berlin bez słowa przytulił mnie do piersi.

Uwielbiałam to uczucie oddawania kontroli w jego ręce. Zapadłam się w jego ramionach całkowicie a z moich oczu popłynęły łzy. Andres, jakby to wyczuł, odkleił się ode mnie i kciukiem starł łzy.

Czułam, że potrzebuje go teraz jeszcze bardziej niż zwykle. 

Zapachu, dotyku i tej kontroli, której mogę się cała oddać.

- Pójdziemy do biura...? - zapytałam niepewnie obserwując jego reakcję.

Lekki uśmiech przebiegł przez jego twarz.

- Jesteś pewna, że w twoim stanie...

- Nic mi nie będzie.

Widać było, że oboje pragnęliśmy w tym momencie tylko jednego.

- No to chodź.

Berlin złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę biura tuż przy drukarkach, które non stop pracowały.

Upewniając się uprzednio, że nie napotkamy nikogo niepożądanego, wpadliśmy do pomieszczenia namiętnie się całując

Jednak w pewnym momencie Berlin przestał i po prostu zamknął mnie w ciepłym uścisku.

- Hej, wszystko w porządku? Nie musimy tego...


O cholera...


Poczułam ciepły dotyk dłoni wędrujący powoli między moimi nogami.

Otworzyłam usta z rozkoszy i oparłam się o biurko, które miałam za swoimi plecami. 

Andres patrzył wprost w moje oczy, co dodatkowo przyprawiało mnie o dreszcze.

Jego palce wciąż masowały moje czułe miejsce wciąż błagając o więcej.

Kiedy byłam już u szczytu, przyspieszył.

Jęknęłam cicho w jego ucho i położyłam się na biurku. Widziałam jak bardzo mnie pragnie. Delikatnie skinęłam głową.

Berlin pochylił się nade mną i zaczął składać pocałunki na mojej szyi, piersiach...

W końcu wszedł we mnie i poruszał się płynnie trafiając dokładnie w TO miejsce.

Objęłam go nogami i rękoma patrząc głęboko w jego oczy.

Myślałam wciąż o tym, jak bardzo czuję się przy nim bezpiecznie i w duchu modliłam się, żeby nigdy tego nie zepsuć.

W końcu, dochodząc w tym samym czasie zamknęliśmy się w uścisku.

- Jesteś kurwa idealna... - odparł cicho Andres.

Westchnęłam.



- Tokio przyjechała! Otwórzcie drzwi! Tokio wróciła!

Z korytarza dobiegł nas krzyk Rio i stukot jego butów.

Spojrzeliśmy na siebie z Berlinem i bez słowa zaczęliśmy się ubierać.


Wybiegłam pierwsza, próbując w biegu zapiąć kombinezon i odbezpieczyć pistolet.

Słyszałam za mną mnóstwo kroków i krzyków, ale nie rozumiałam kompletnie nic.

Kiedy dobiegłam do holu, drzwi zaczynały się już otwierać.

Bez zastanowienia stanęłam u boku Rio i zaczęłam osłaniać jadącą na motorze w naszą stronę Tokio.

Po chwili zza pleców wyskoczył mi Denver i Moskwa.

Próbowałam nie zastrzelić żadnego policjanta, ale oni odpowiadali sporym ogniem.


Potem wszystko działo się już za szybko.


Tokio wjechała po schodach do środka. 

Zaczęliśmy cofać się do holu wciąż broniąc naszej pozycji.

Poczułam ognisty ból w nodze i upadłam.

Ktoś wciągnął mnie do środka a Berlin zaczął biegać wkoło.

Po chwili ktoś zaczął krzyczeć o rannym Moskwie.

Prawdopodobnie właśnie te słowa otrzeźwiły mój umysł.

Nie zwracając uwagi na Berlina próbującego zatamować moje krwawienie, przeczołgałam się do leżącego już Moskwy i położyłam dłoń na jego piersi, która natychmiast stała się czerwona.

Właśnie wtedy zaczął się początek końca naszej drogi.


Ukryta Miłość | Dom z Papieru | BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz