Próbowałam złapać oddech jednocześnie przenosząc wzrok z Andrésa na jego brata. Chciałam zrozumieć co miał w głowie, żeby przyprowadzić tą kobietę w takiej chwili.
Andrés próbował grzebać coś przy wszystkich podłączonych do mnie kablach ale machnęłam ręką, wiec posłusznie przestał.- To chyba nie był dobry pomysł - odparł Sergio przejęty.
Wyprzedziłam Andrésa w odpowiedzi.
- Gorszego nie mogłeś wybrać - odparłam cicho.
***
Sergio z narzeczoną zostali na kilka tygodni z nami. Wreszcie mogłam siadać z nimi do posiłków. Wciąż odwiedzał mnie wynajęty przez Andrésa lekarz, który stawiał mnie z powrotem na nogi.
- Pamiętasz jak się wkurzyłaś kiedy mnie zobaczyłaś? - zaśmiałam się wraz z Raquel.
Szybko przestałam do niej żywic urazę. Okazała się dobrą przyjaciółka, z którą mogłam wreszcie plotkować o facetach.Andrés nabrał z powrotem życia, wciąż powtarzając, że to dzięki mnie.
Jedna rzecz, która wciąż mnie martwiła, to bliskość której nie mogłam znieść.
Widziałam w oczach Andrésa ból, za każdym razem kiedy próbował mocniej mnie objąć lub pocałować. Zawsze delikatnie dawałam mu znać, ze to jeszcze nie ten czas. Był wyrozumiały.
Ale mnie samej tego brakowało. Nie rozumiałam jak może mnie to odrzucać, skoro tego pragnę.
Postanowiłam otworzyć się bardziej na intymność między nami.
Sergio i Raquel wybrali się na długi spacer w okolicy. Uwielbiali to robić. Czasami obserwowałam ich z uśmiechem.
Andrés właśnie grzebał coś w kuchni.
- Hej malutki.
Widziałam jak działał na niego mój głos, mimo że starał się to ukryć.
Objęłam go od tyłu.
- No proszę, czy coś się polepszyło?
Obrócił się w moją stronę odwzajemniając mój uścisk. Wciąż patrzył mi w oczy doszukując się dyskomfortu z mojej strony.
Ja jednak czułam taką tęsknotę za jego ciałem, dotykiem... Odrzuciłam ten dyskomfort na tył głowy.
- Moglibyśmy spróbować...
Andrés kreślił swoim palcem ścieżki między gipsem na mojej ręce a gołą skórą.
- Jesteś pewna, że...
Spojrzałam głęboko w jego oczy i kiwnęłam głową.
Ten bez słowa złapał mój tyłek a ja oplotłam go nogami.
Dyskom... Nie nie. Cicho. Jest podniecająco.
Andrés rzucił mnie na łóżko i zrzucił osobne kołdry na podłogę.
Zerknął na mnie szukając odpowiedzi.
Kiwnęłam głową jeszcze raz.
To wystarczyło.
Mężczyzna szybko ściągnął ze mnie spodenki i majtki. Zatopił wzrok między moimi nogami. Wiedziałam co chodziło mu po głowie. Szybko przeczesałam palcami jego czuprynę, odrywając go od dołujących myśli.
Andrés zaczął całować moje nogi i kreślić na nich linie palcami.
Wypierdalaj z mojej głowy. Cicho. Jest dobrze, kocham jego bliskość.
Jego palce szybko zaczęły drażnić miejsce, które tak bardzo go pragnęło przez cały czas.
Zacisnęłam zęby, żeby pozbyć się z głowy tego uczucia...
Kurwa. Nie dam rady.- Andrés, posłuchaj...
Ten jednak jakby w hipnozie, wszedł we mnie i agresywnie zaczął poruszać się w przód i tył.
- Andrés, przestań.
Mężczyzna nie przestawał. Poczułam się jak tego feralnego wieczoru...
- Hej! Przestań proszę!
Jkby przebudzony z głębokiego snu spojrzał na mnie przerażony.
Szybko wycofał się i usiadł obok mnie.Podał mi majtki i spodenki.
- To jeszcze...
- Nie ten czas - dokończyłam.
Założyłam na siebie cały dół próbując powstrzymując łzy.
Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę.
- Andrés, Andrea!
(
Oboje podskoczyliśmy.Wybiegłam pierwsza z pokoju.
- Co się dzieje?
- Mamy pyszne jedzenie!
Zerknęłam wściekła na Raquel.
- Kurwa, myślałam że coś się stało!
Andrés wyszedł za mną z pokoju wiążąc spodnie.
Kobieta zmierzyła nas z uśmiechem.
- To chyba ty mi musisz powiedzieć!
Pokręciłam głową i złapałam Andrésa za rękę.
- Mhm. Razem są jeszcze bardziej nie do zniesienia.
- Jestem gotowa na buziaka w czoło - odparłam cicho nie patrząc w jego stronę.
Poczułam dreszcz przyjemności kiedy jego ciepłe usta wyładowały na moim czole.
Małe kroki były tym, czego oboje potrzebowaliśmy.
CZYTASZ
Ukryta Miłość | Dom z Papieru | Berlin
FanficMłoda dziewczyna - Andrea ucieka po obrabowaniu małego sklepu jubilerskiego. Przypadkiem spotyka Profesora, który rekrutuje ją jako ostatnią do Bandy. Kiedy Andrea pierwszy raz przekracza próg posiadłości w Toledo, wydaje jej się że nie spotka jej j...