Bonus Chapter vol 2

329 11 0
                                    

                                                                         *dwa miesiące poźniej*


Wlepiłam wzrok w tors Andresa. Na plaży zaczęło robić się chłodno. Zawinęłam się w koc.

- Zimno pani? - zapytał z uśmiechem i owinął mnie również swoim kocem.

Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam jego policzek.

- Chyba mało za takie poświęcenie, co? - zapytał mężczyzna ze złowieszczym uśmiechem.

Sprzedałam mu kuksańca w ramię i wtuliłam się w niego.

- Może przejdziemy się na dobre wino? 

- Chyba na bezalkoholowe - odparł i zerknął na mój brzuch.

Słońce nad oceanem zaczęło powoli zachodzić tworząc na wodzie malowidła.

Andres ściągnął ze mnie koce i wstał.

- W takim razie proszę się ubrać -powiedział z poważną miną.

Zachichotałam.

- Chociaż wolałbym jeszcze trochę popatrzeć na to piękne ciało...

Objęłam mężczyznę i przyciągnęłam do siebie. Pocałował mnie w głowę i gładził ręką mój policzek.

- Gdzie jedziemy jutro? - zapytałam cicho.

- Gdzie tylko zechcesz...

Wtopiłam usta w jego szyję.

Od chwili kiedyś rozstaliśmy się z bandą minęło już tyle czasu... Dostaliśmy nasze miejsce w którym powinniśmy być od dawna, jednak Andres stwierdził że był dowódcą, więc jemu wolno więcej. Po za tym, lubiliśmy dreszczyk emocji. Wciąż zmienialiśmy miejsce. Nawet nie pamiętam gdzie teraz jesteśmy.

 ***

Usiadłam przy stoliku gapiąc się na Andresa, którego opalenizna dawała mu +10 do seksapilu.

Oparłam głowę na rękach.

- Butelkę czerwonego wina i bezalkoholowe Mojito- rzucił Andres po angielsku. Zawsze się przy tym rozpływałam.

W końcu jego wzrok spoczął na mnie.

- Co tak obserwujesz mała? - zapytał i uniósł brew.

- Mojego cholernie gorącego faceta.

Jego oczy zabłyszczały.

Otrząsnęłam się.

- Skoczę do toalety przystojniaku - odparłam i wstałam zostawiając mu na pożegnanie soczystego buziaka.

- Mam iść z tobą?

- Umiem sikać sama -odparłam ze śmiechem a mężczyzna westchnął cicho.

Weszłam do baru. Ominęłam hordy pijanych mężczyzn i weszłam do toalety.

Szybko zajęłam pierwszą kabinę.

Usłyszałam głośne śmiechy i po chwili drzwi do pomieszczenia się otworzyły. Usłyszałam kilku pijanych facetów.

- To nie ta toaleta - odparłam ze śmiechem. Lubiłam droczyć się z ludźmi którzy nie znali hiszpańskiego.

- Dokładnie tu chcieliśmy wejść malutka.

Zamurowało mnie. Rzadko ktoś mi odpowiadał po hiszpańsku.

Zebrałam się w sobie i wyszłam z kabiny próbując zignorować mężczyzn.

- Jesteś dziwką? Tak wyglądasz...

Zacisnęłam pięści ale i to postanowiłam zignorować.

Ruszyłam do wyjścia ale jeden z nich zagrodził mi drogę.

- Dokąd to?

Westchnęłam.

- Dajcie mi wyjść, nie jestem tym czego dzisiaj szukacie.

Mężczyzna popchnął mnie.

- Wręcz przeciwnie.

Stałam spanikowana wśród trzech napalonych mężczyzn. Wszyscy ciężko oddychali.

Ruszyłam biegiem do wyjścia. Najwyższy z nich złapał mnie w pasie i uderzył moją głową o lustro.

Upadłam na posadzkę.

- Błagam was, dajcie mi spokój.

Faceci zaczęli się praktycznie ślinić a ja czułam przeszywający ból i krew skapującą z głowy.

Zaczęli się powoli schylać i ściągać ze mnie sukienkę. Musiałam zagrać moją ostatnią kartą.

- Jestem w ciąży, oszczędźcie błagam.

Mężczyźni spojrzeli po sobie. Liczyłam, że ten argument ich przekonał.

- Jebana Kinder niespodzianka! - krzyknął jeden z nich.

Jak na hasło cała trójka zaczęła mnie okładać po głowie, brzuchu i nogach. Krzyczałam o pomoc i resztkami sił próbowałam ich odepchnąć. Oni jednak traktowali mnie jak mięso. 

Jeden z nich zaczął ściągać moje majtki. Im bardziej się opierałam, tym mocniej mnie bili.

Myślałam, że umieram. Zamglony obraz, przeszywający ból w każdej części ciała.

Mężczyźni zdyszani w końcu wstali.

- Jebana dziwka - odezwał się jeden i splunął mi na twarz.

Wyszli.

Leżałam tak chwilę a po moich policzkach spływały łzy. Nie wiedziałam czy to przez ból a może wstyd?

Nie wiem jak to zrobiłam ale ostatkami sił podniosłam się z podłogi i poprawiłam sukienkę. Czułam jak ciurkiem leci ze mnie krew. Z tego miejsca, o które bałam się najbardziej.

Wyszłam z pomieszczenia i odbijając się od ludzi wyszłam z baru.

- Andres...

Mężczyzna szybko chwycił za butelkę wina i nie odwracając się w moją stronę nalał do swojego kieliszka alkohol.

- Już myślałem że jednak czekasz, żebym do ciebie dołączył - odparł ze śmiechem.

Uśmiechnęłam się mimo woli i tracąc równowagę upadłam odbijając się od pobliskiego stolika.

Widziałam tylko szok na twarzy Andresa, poczułam jak chwyta mnie w ramiona.

- Co się stało?!

Jak przez mgłę dostrzegłam, że mężczyzna lustruje moje ciało i zatrzymuje się wzrok między moimi nogami.

Dalej słyszałam tylko jego krzyki, żebym nie odpływała.

- Andres, oni mnie...

Nie zdążyłam dokończyć. Wszystkie moje kończyny przestały współpracować. Chyba tak wygląda śmierć?


Ukryta Miłość | Dom z Papieru | BerlinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz