Rozdział IV

10 1 0
                                    

Ile to już minęło? Coś koło miesiąca. Pani Veruca, została nauczycielką Resso. Miała słabość do chłopaka i zaoferowała mu pracę w zbrojowni, a że tak dobrze mu szło z bronią to postanowiła nauczyć go podstaw. Wkrótce powołała go na swojego ucznia i objęła nad nim pełne prawa mistrzowskie. Rezzo obiecał, że zostanie w Velt dopóki nie dokończy szkolenia. Po dwóch tygodniach nauki pod okiem swojej mistrzyni miał podjąć próbę magii. Pani Veruca mieszkała ze swoją matką, wdową, w pałacu nad Kryształowym Jeziorem.

Resso stał na macie. W rękach ściskał włócznię. Razem z Verucą wybrali taką broń dla niego. Do miecza nie pasował wcale, nie mówiąc o innych gatunkach broni. Pot lał mu się po twarzy, nie był przyzwyczajony do żadnego wysiłku fizycznego oprócz biegania. Jego mięśnie powoli nabierały masy, jednak nadal był potwornie chudy. Włosy przykleiły mu się do czoła, oczy miał zmróżone, skupione.

Veruca obserwowała go z oddali. Mogła sobie na to pozwolić - pracowali na zewnątrz by dostarczyć Resso świeżego powietrza podczas ćwiczeń.

- Resso, dziś wieczorem masz próbę magii. Pomogę ci z wyborem ubrania. Przyjdę do ciebie jakiś czas przed ceremonią. Odpocznij do tego czasu. - powiedziała zbliżając się.

- Tak jest, pani. - powiedział i pokłoniwszy się nisko odszedł. Nigdy nie dyskutował, nigdy nie zaczynał rozmowy.

Resso wszedł do pałacu i skierował się do komnat dla służb, które były dość ładne, ale nawet w ćwiartce nie tak dogodne jak komnaty generałów, bądź samej jego pani.

Nie rozbierał się nawet, tylko legł na łóżku zrzuciwszy buty. Komnatka była mała, ale dość przytulna. Jedzenie dobre, jedni duże okno, przez które wpadały jasne promienie księżyca. Dwie świece, które teraz nieużywane stały na stole domagając się zapalenia.

Brunet zamierzał wykąpać się teraz przed ceremonią i ubrać odświętne ubranie, które miała za niego wybrać Veruca. Jak ona mówiła, że zrobią coś razem to miała na myśli że ona to zrobi.

Usłyszał się otwierają się drzwi i myślał, że zastanie tam służącą, która miała mu przynieść obiad (z którą bardzo miło się rozmawiało), ale w progu stała piękna, skośnooka, zabójcza dziewczyna.

Veruca szczelnie zamknęła drzwi na klucz i podeszła do zaskoczonego chłopaka, który od razu się zerwał. Przebrała się - zamiast męskiego ubrania do walki miała piękną fioletową suknię, która tylko podkreślała jej niezwykłą urodę.

- Hej, Resso. Wiesz, mam taką sprawę. Jesteś młody, przystojny i niezwykle uzdolniony. Przydałbyś mi się tu, w Velt. - każdemu słowu towarzyszył krok w stronę chłopaka. Był on tak zaskoczony, że nie odpowiedział dopiero po chwili.

Veruca nie krępowała się, że był bez koszuli (zdążył ją ściągnąć zanim przyszła) nie krępowały ją działania.

- Pani, z wielkim szacunkiem, ale moim przeznaczeniem jest droga, nie zamierzam zostać tu dłużej niż konieczne.

Dłoń kobiety dotknęła jego klatki piersiowej.

- A jakby cię ktoś tu zatrzymał?

- Pani, nie zrozum mnie źle. Jesteś niezwykłą kobietą, ale masz mnóstwo ludzi, wykształconych, po szkoleniu, czarownice, czarodziejów... Nie jestem ci potrzebny.

- A jakbym zaproponowała ci nieco inną pracę? Wiele bardziej płatną, a nie musiałbyś za dużo robić. - mówiąc to Veruca pchnęła go na łóżko. Opadł ciężko, ale zaraz podniósł się.

- Pani, jakiejkolwiek pracy mi nie zaproponujesz moja przyszłość jest daleko stąd.

- A moje uczucia? Czy wcale się dla ciebie nie liczą? - spytała odsuwając się o krok. W jej oczach zabłyszczały łzy. 

- Pani, twoja uczucia są dla mnie ważne, jednak nie traktuję cię inaczej niż jak mistrzynię oraz pracodawcę. Jesteś też moją przyjaciółką, pani, ale w moim sercu nie ma tego czego szukasz. - powiedział cicho. 

Kobieta skinęła głową, po czym pochyliła ją. Po jej policzkach płynęły łzy. 

- Spodziewałam się tego, uczniu. Przygotuj się na próbę magii. - szepnęła, po czym szybko opuściła komnatę, a jej delikatny stuk obcasów poniósł się korytarzem. 

Poszukiwacz ZaćmieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz