Rozdział XXX

2 1 0
                                    


Resso nie spodziewał się, że w Rubinowym Oceanie nie będzie żadnego koloru występującego naturalnie. Kolory tu były dość ciemne, to go bardzo cieszyło, jego oczy mogły wreszcie odpocząć.

Słońce na niebie zdawało się przytłumione, jednak jego promienie pięknie odbijały się od gładkich liści, wilgotnych kamieni i szkiełek w kapeluszach magów.

Magowie zebrani dookoła wydawali się nieszkodliwi. Cechowało ich właśnie to, że nikt by nie przypuszczał kim tak naprawdę są. Niektórzy przybierali postać dzieci, inni starców, zdarzały się też kobiety, jednak nigdzie nie widział silnie rozbudowanego mężczyzny, pewnie żeby nie zwracać na siebie uwagi.

Jedyną osobą, która mogła wywołać respekt swoim wyglądem była Pierwsza - kobieta, która go powitała.

Od tego czasu minęło kilka godzin. Korett i Delikates poszli na jakąś naradę, a on został sam w dziwnym namiocie utrzymującym się bez pomocy żadnych słupów lub filarów. W środku było dość skromnie (jak na standardy Koretta) jednak było tu wszystko czego było trzeba. Balia z wiecznie ciepłą wodą, skrzynia z jedzeniem, misa z wodą, która cały czas była świeża i nalana po brzegi, szafa z ubraniami...

Resso szybko się wykąpał i najadł się do syta. Gdy zaspokoił głód, najlepszym jedzeniem jakie kiedykolwiek próbował, otworzył szafę by wybrać sobie jakieś ubranie. Szmaty, które zostały z jego czarnego płaszcza i spodni, nadawały się najwyżej na wytarcie podłogi po kąpieli.

Wybrał sobie szerokie lniane spodnie i cienką koszulę, oczywiście w kolorze czarnym, w których czuł się wygodnie. Na stopy narzucił miękkie, wysokie buty ze skóry. Dzięki materiałowi najlepszej jakości poruszał się bezszelestnie.

Na głowę włożył piękny, nieco szpanerski kapelusz z szerokim rondem i czarnym, długim piórem. Co tu dużo mówić - był zachwycony jak bogato wygląda. Jego oczy błyskały wesoło pod długimi włosami, które musiał spiąć w kitkę.

Wyszedł na zewnątrz w wyjątkowo dobrym humorze i zauważył, że zebranie dobiegło końca. W jego stronę szedł Korett, który nadal wyglądał jak chudy chłopiec. Miał lekko naburmuszoną minę, lecz gdy zobaczył Resso jego twarz pojaśniała.

- Pasuje ci, zatrzymaj go - wskazał na kapelusz. - A właśnie, przy okazji, warto żebyś poszedł przywitać się z innymi!

- Innymi? - Resso zmarszczył brwi.

- Innymi nowicjuszami!

- Nie jestem nowicjuszem! - Warknął chłopak ostrzegawczo - czekam jedynie aż stworzysz dla mnie amulet, a później uciekam.

Korett przystanął w pół kroku i obrócił się. W jego oczach czaił się mroczny błysk.

- Taki kąsek, tyle mocy w sobie. Taki potencjał! I naznaczony Nocą! - Otworzył szeroko oczy.

W tym momencie Resso poczuł strach. Nie myślał za dużo, sięgnął po pierwszy-lepszy miecz wystający z kosza na parasole. Jego ręka drżała.

- Po co te nerwy? Jesteś doprawdy... Kuszący, jednak ja dotrzymuję obietnicy, i nie krzywdzę tych, którzy na to nie zasłużyli - Korett znowu wyglądał jak zwykły dzieciak.

Resso nie puścił miecza. Bał się. Tyle razy został już zdradzony, w jego sercu już zasiano czarne ziarno, które powoli wypuszczało korzenie.

- Nie bój się, my, magowie, prawdziwi magowie, czasami mamy przebłyski naszej natury. Tak, jesteś niezwykły, wszyscy to czujemy, lecz nie zrobimy ci krzywdy, nie będziemy cię więzić z wielu powodów, ale zapamiętaj jeden z nich, najważniejszy: prawdziwy mag nigdy nie złamie danego słowa.

Resso się uspokoił, czuł że Korett mówi prawdę. Może to mag go mamił, ale tak czy siak, to działało. Puścił miecz, jego oddech powrócił do normy.

- Jutro stworzę twój amulet. Poproszę o pomoc Pierwszą, jej zasoby energii są niemal nieograniczone. Jutro uciekniesz stąd, jeśli naprawdę tego pragniesz. Jest tylko jeden warunek.

- Jaki?

- Zobaczysz jutro - zaśmiał się swobodnie Korett - idź już spać. - Machnął ręką, a powieki Resso opadły, nagle poczuł jak bardzo jest wyczerpany. Po omacku doszedł do łóżka i padł na nie jak nieżywy.

Poszukiwacz ZaćmieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz