Resso zaśmiał się pod nosem. Jakby go teraz rodzina widziała, to by się do niego nie przyznawała, ale nie przeszkadzało mu to. Nie był już małym dzieckiem, a nigdy nie był blisko z wiecznie zabieganymi rodzicami. Pracowali i to nie była ich wina. Nie mniej trochę tęsknił za tym domowym ciepłem.
Do komnaty ktoś zapukał. Wilkołaki zawsze pukały mocno, i tym razem tak było.
- Wejść.
Do pokoju weszła wysoka, masywna kobieta z czarnym warkoczem i ciemnymi, grubymi brwiami. Mogła być trochę starsza od Resso.
- Panie, pomyśleliśmy że pewnie chciałbyś uczestniczyć w polowaniu na cześć przemienia. Mamy pełnię dzisiaj.
Księżyc, mimo że nie zmieniał położenia, miał fazy.
Chłopak uniósł brwi. Przemienienie wilkołaków było ich prywatną, wręcz intymną sprawą, żaden człowiek w niej nie uczestniczył.
- Set, bardzo chętnie wezmę udział. Niech przyjdzie ktoś do mnie gdy trzeba będzie się zebrać. - Dał znak, że zakończył rozmowę i kontynuował studiowanie mapy, ale kobieta nie wyszła.
- Po to tu jestem, panie. Musisz się pospieszyć, zaraz przemienienie, a musimy być wtedy na zewnątrz.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony i wstał z dywanu, który ukradł z Kryształowego Pałacu. Nie była zażenowana niezrozumieniem, co zdarzało się innym wilkołakom. Wręcz przeciwnie - w jej oczach palił się ogień - pewnie na myśl o polowaniu w swojej wygodniejszej formie.
Resso dał jej znać, żeby wyszła, lecz ona stała i uśmiechała się lekko. Nie bała się go, nie czuła respektu.
- Zamierzam się przebrać, chyba dasz mi prywatność?
Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- Panie, moim zadaniem jest cię popędzić, nie będę cię popędzać za drzwiami!
Zapomniał, że wilkołaki miały inna kulturę i rzadko się czegokolwiek wstydziły. Zrozumiał też, że ona nie wyjdzie, więc tłumiąc poczucie godności szybko się przebrał na jej oczach i zażenowany dał znać do wyjścia. Opuścili pomieszczenie.
Szli długimi, ciemnymi korytarzami, do których Resso zdążył już przywyknąć. Czuł się tu bezpiecznie. Jego dłonie przesuwały się po chropowatych ścianach, zamknął oczy i skupił się na dotyku. Jego palce muskały każde najmniejsze wgłębienie i wydawały przyjemny odgłos szurania. Nawet nie zauważył gdy się uśmiechnął.
Set skręciła w boczną "alejkę", a Resso nie otwierając oczu podążył za nią.
Ciesząc się dotykiem chłodnych ścian zaczął rozmyślać. Jedno, nurtujące pytanie prześladowało go od dawna "Dlaczego ja? Dlaczego to mi dostało się życie, jakiego pragnie każdy? Dlaczego to mi dostał się tytuł Pana Mroku?" Nie znał odpowiedzi na to pytanie.
Set szła w milczeniu nie wydając najcichszych dźwięków. Resso w porównaniu do niej był ciężkim, głośnym, sapiącym młodzikiem niższym o głowę. Nie czuł się jednak głupio z tego powodu, no może jedynie wtedy gdy mówili do niego "panie".
Wyszli z kryjówki i skierowali się na polane, na której zazwyczaj odbywało się przemienienie - przynajmniej tak przypuszczał Resso. Zebrały się tu okoliczne watahy i okazało się, że wilkołaków wcale nie ma tak wiele jak przypuszczał. Były niewiarygodnie silne, szybkie i zwinne, lecz gdy przewaga liczebna jest tak duża, to nawet tak niesamowite istoty nie potrafiłyby długo się bronić.
Wilkołaki z wyglądu niczym się nie różniły od ludzi, lecz gdy nadchodziła pełnia zmieniały się w wielkie, wściekłe bestie. "Dlaczego nie polują podczas pełni? Dlaczego nie zaatakowały wtedy Velt?" Pomyślał Resso, ale postanowił zapytać później.
Wilkołaki stanęły w okręgu. Na środku polany była sadzawka o idealnie okrągłym kształcie. Istoty złapały się za ręce i okrążyli wodę. Resso zauważył, że odbijał się w niej księżyc, ale nie był jeszcze idealnie na środku, przypuszczał, że wtedy dochodzi do przemiany.
Minęło wiele minut zanim księżyc znalazł się idealnie pośrodku sadzawki, ale wilkołaki stały z pochylonymi głowami bez ruchu, więc nawet nie chciał kusić losu i stał równie nieruchomo.
Nagle jak jeden mąż wilkołaki podniosły głowy. Ich oczy zaświeciły się głęboką czerwienią. Puściły się i nagle zaczęły się przemieniać. Ich skóra wyglądała jakby pękała, jednocześnie dało się słyszeć dźwięk niebezpiecznie przypominający chrzęst łamanych kości. Resso się wzdrygnął. Istoty urosły, stały się raz większe niż były. Ich ciało pokryła gęsta sierść, nosy wydłużyły się, a twarz przybrała postać pyska. Wilkołaki opadły na ziemię wyglądając przerażająco jak wielkie, zmutowane wilki z nienawiścią w oczach.
Wtem wszystkie odwróciły się, spojrzały na chłopaka, który lekko się zwinął, mimo że usiłował zachować pewną postawę i warknęły identycznie, groźnie.
***
Publikuję ten rozdział teraz, ponieważ zapomniałam dodać ostatnio w piątek.
Miłego dnia!
FitzRoy11
CZYTASZ
Poszukiwacz Zaćmienia
FantasiŚwiat, w którym dzień nieustannie walczy z nocą. Dwa rody potężne i wielkie, nienawidzące się od lat. W przeszłości dzielące wiele sporów i wojen. Rody, przez które zginęły tysiące niewinnych istot. Noc zamieszkuje Północ, dzień Południe. Nie utrzym...