Rozdział XXVII

5 2 0
                                    


Resso nie miał pojęcia dlaczego mag mu pomaga. Nawet nie pomaga, jest gotowy zdradzić mu wszystkie tajemnice!

- Znasz wiedźmę? - spytał w końcu, gdyż to pytanie męczyło go już od dawna.

- No cóż... - Korett parsknął wesoło - każdy ją zna pod tą lub inną postacią, zwłaszcza w świecie prawdziwych istot magicznych.

Chłopak w odpowiedzi niewyraźnie mruknął.

- Gotowy poznać najlepsze tajemnice tego świata? - Spytał mężczyzna z błyskiem w oku.

- Yhy.

- Yhy?

- Oczywiście, że tak - na ustach Resso pojawił się cień uśmiechu.

Korett ukłonił się nisko, a gdy powrócił do pionu nie był już wysokim, dziwacznym człowiekiem. Był chłopcem z urodą Południową.

Resso wstrzymał oddech. Znał go. Nie był pewien skąd, ale znał go.

- To moja Południowa postać. Dla mnie podziału nie ma, ale jak przechodzę jako Korett Północny po Południu, ludzie biorą mnie za śmierć. - Zachichotał.

Resso opadła szczęka. Czyli dla maga nie istniały granice.

- A co ze mną? - spytał czując rosnącą ekscytację.

- Ty mój drogi... - mężczyzna się zamyślił - nie, ty nie powinieneś mieć przebrania. Oboje wiemy dlaczego, prawda?

Chłopak się zamyślił, lecz nie był pewien o co chodzi magowi. Poczuł się jednak głupio z tego powodu i po prostu przytaknął.

- Znakomicie! Gotowy? - I Korett strzelił palcami zanim Resso zdążył potwierdzić (bądź zaprzeczyć).

Nagle ściany się poruszyły. Zafalowały zmieniając co chwilę kolor. Raz wydawało się, że są niebieskie, lecz gdy się na nie spojrzało już były żółte. Resso mrugnął, a gdy otworzył oczy ściany zmieniły całkowicie wygląd i zeszły na dół pod postacią srebrnych kotów. Połasiły się chwilę, a gdy ponownie wyskoczyły na boki już nie było żadnego pomieszczenia.

Nagle coś błysnęło.

- Aaa! Moje oczy! - pisnął chłopak jak małe dziecko.

Usłyszał śmiech mężczyzny w ciele chłopca.

- To słońce, czujesz je na skórze?

Nagle Resso poczuł jak skóra pali. Wydawało się, że spali go żywcem. Miał ochotę schować się gdzieś, gdziekolwiek gdzie jest zimniej, gdzie to straszne, oślepiające światło go nie dosięgnie. 
Ból sprawił, że chłopak przestał widzieć, zakręciło mu się w głowie i upadł. Ziemia była tak samo parząca. Zrobił wdech lecz zamiast rześkiego powietrza, do którego się przyzwyczaił, poczuł żar, który wypala mu płuca. 

- Ale mi ciebie szkoda, już ci pomogę - powiedział Korett i strzelił palcami. W tym momencie cały żar opadł, Resso mógł normalnie patrzeć, oddychać, ruszać się. Powoli, ostrożnie wstał i wyprostował się. Chciał spojrzeć na źródło tego obrzydliwego blasku, jednak czarodziej czwycił go szybko za rękę. 

- Nigdy nie patrz na słońce, wypali ci ono oczy - powiedział dziwnie poważnym tonem - gdy będziesz przy mnie ochrona na światło będzie działała, jednak jak będziesz chciał się oddalić to dam ci amulet, podobny do twojego poprzedniego, ten będzie w tobie magazynował aurę słońca i przetwarzał ją w przyswajalny dla ciebie sposób. Rozumiesz?

- Tak, możesz mi już zrobić ten amulet? - spytał chłopak, a jego głos mimowolnie zadrżał. 

- Niestety, musisz poczekać. Taki amulet wymaga mnóstwa energii, a zużyłem jej trochę na teleportację. - Korett wzruszył ramionami i uśmiechnął się - witam na Południu. 

- Południe. - Szepnął chłopak i dopiero teraz się rozejrzał. Nie patrzył w górę, wiedział, że czają się tam zabójcze dla niego promienie jasnej kuli określanej słońcem. Było tu dużo za dużo kolorów, jednak dzięki Korettowi nie były aż tak... bolesne. 

Znajdowali się w środku lasu na małym wzgórzu. Dookoła rosły bardzo wysokie drzewa z dziwnie płaskimi igłami. Na jednej z gałęzi dziwnego drzewa siedział jakiś mały ptak. Był za mały dla sowy lub puszczyka. Resso przyjrzał mu się uważniej. Miał on więcej kolorów niż ptaki Północy. Miał żółty dziób, zielony brzuszek i szare piórka. Wydał z siebie miękki, przyjemny odgłos i odleciał. Chłopak w zachwycie spoglądał za szarymi lotkami, które zniknęły za drzewem. 

Resso wpatrzył się w dal. Między drzewami znajdowała się wioska. Prawdziwa Południowa wioska, jak z opowieści. 

- Możemy tam iść? - spytał błagalnie jak małe dziecko proszące o cukierka. 

- Jesteś pewien, że miło cię przyjmą? - spytał mężczyzna mrugając żartobliwie. 

Resso sposępniał. 

- Kochany chłopcze, jeszcze musisz się wiele nauczyć, jeśli chcesz tu przeżyć - zaśmiał się mag i skierował swoje kroki w stronę odwrotną od miasteczka. 

Chłopak nic nie odpowiedział, tylko powlókł się za mężczyzną.

Poszukiwacz ZaćmieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz