Rozdział XXVIII

3 0 0
                                    


- Gdzie idziemy? - spytał chłopak przyklękając przy grzybie w bardzo dziwnym kolorze.

- Zobaczysz - odparł mag spoglądając na kompas, który miał w ręce.

- Czemu on się nie świeci? - Resso pokazał palcem na grzyba.

- Świeci się to się świeci, nie świeci to nie. 

Chłopak delikatnie tknął interesujący go okaz i z obrzydzeniem odskoczył. Grzyb delikatnie się zakołysał.

- Czemu to jest taka breja? - Jęknął zaskoczony wycierając palce o spodnie. 

- Breja bo breja - wyjaśnił Korett, a Resso przewrócił oczami za jego plecami. 

- Wszystko tu wydaje się inne. Dlaczego igły na drzewach są rozplaszczone? Dlaczego jestem w stanie zobaczyć wszystko nawet w najgłębszym cieniu? Dlaczego zwierzęta tu tak rzucają się w oczy? Nie boją się drapieżników? Dlaczego nie ma-

Korett podniósł rękę i zatrzymał potok słów. 

- Bo tak - odpowiedział wylewnie. 

- Korett! Tak dużo mówiłeś, a teraz co? Ani słowa więcej.

Dzięki tym słowom zasłużył sobie na krótkie spojrzenie dziecięcych oczu, które szybko ześlizgnęło się z niego i na powrót wbiło w horyzont. 

- Myślisz, że tylko zmieniłem się z wyglądu? - szepnął.

- Tak? - spróbował chłopak, chociaż czuł, że niczego to nie zmieni. 

- Nie - Resso przypuszczał, że mag rozwinie swoją wypowiedź, jednak nie doczekał się tego. 

Zamiast tego mała sylwetka ruszyła przed siebie. Chłopak nie miał wyboru i skierował kroki za niepozornym chłopcem. 

Gdziekolwiek nie spojrzał wciąż odkrywał coś niesamowitego, fascynującego, ale zarazem strasznego i dziwnego. Czuł się jednak bardzo dobrze w tym świecie. Czuł, że wreszcie coś rozumie, mimo że nie rozumiał kompletnie niczego, co się działo dookoła niego. 

- Boję się - zauważył z zaskoczeniem chłopak. Dawno się nie bał tak czystym, zwykłym strachem. 

- Jasne, że się boisz. Ludzie się boją tego, czego nie znają - mruknął Korett. 

- Nie wszystkiego. 

Na oczach maga pojawiły się zielone okulary, któe mógł teraz teatralnie zsunąć z nosa by spojrzeć na niego spod byka. 

- Dziecko, jeszcze wiele musisz się nauczyć - powiedział z dezaprobatą. 

- Dziecko? W tym wypadku jestem raczej od ciebie starszy - zauważył Resso z leciutkim uśmiechem. 

Kolejne spojrzenie podkreślone powolnym ruchem okularów. 

- Czy jak widzisz kogoś z czarną opaską na oczach, mówisz, że jest niewidomy?

- Ummm... niekoniecznie, mógłby nosić opaskę z innych względów, na przykład religijnych. 

- Dokładnie. Więc jak patrzysz na karzełka - przesunął dłonią po swoim torsie - nie możesz mieć pewności, że jesteś od niego starszy. 

- Ooo, nagle umiesz mówić? - zwycięski uśmiech wypłynął na jego oblicze. 

Mag nie odpowiedział, zmarszczył tylko lekko brwi i ruszył dalej przed siebie. 

Szli długo. Resso zawsze gubił się w czasie, bo często rozmyślał, więc nie mógł określić ile szli. Nie rozbolały go nogi, ani się nie zdążył zmęczyć gdy pomiędzy drzewami dostrzegli człowieka. Był wyjątkowo wysoki i miał długie, kręcone włosy. Chłopak pomyślał, że to kobieta, jednak wkrótce okazało się, że był to jedynie mężczyzna z wyjątkowo delikatnymi rysami twarzy. 

- Korett - powiedział Delikates.

- Bacore - odrzekł drugi z nich. 

Delikates okazał się Bacorem. 

- Kogo do nas sprowadziłeś? - spytał Bacore.

- Szczawik. 

Delikates pokiwał głową ze zrozumieniem. 

- Przepraszam, ale czym jest "szczawik"? - spytał cichutko Resso, czuł się nieswojo gdy musiał się wtrącić do czyjejś rozmowy. 

- To ty! - zawołał Bacore i wybuchł głośnym śmiechem, który idealnie pasował do jego wyglądu, równie wysoki. 

Chłopak pokiwał głową, nie wypadało spierać się z magiem, zwłaszcza, którego się nie zna za bardzo. Właśnie... skąd on wiedział, że jest to mag?

Spojrzał szybko (by nie okazać braku szacunku) na mężczyznę, ale nie zauważył niczego specjalnego co świadczyłoby o jego przynależności do grupy magów. Może to zapach? Albo intuicja? Nie był w stanie określić, jednak dałby sobie rękę uciąć, że Bacore jest magiem.

- Nie wstydź się, mały, pytaj jeśli tylko masz pytania! - zawołał Delikates. 

- Gdzie idziemy? 

Bacore udał zaskoczenie i popatrzył z dezaprobatą na Koretta kręcąc teatralnie głową. 

- Nawet tego nie chciałeś powiedzieć, ty stary... - chrząknął - idziemy do miejsca, w którym poznasz wielu takich jak ja czy ten tu - wskazał chłopca - idziemy do miejsca zwanym Rubinowym Oceanem. 

- Dlaczego właśnie tak się nazywa?

- Kiedyś za czasów panowania golemów na tych ziemiach dwa wielkie plemiona golemów stoczyły wielką bitwę, ich krew rozlała się na trawę, w związku z czym wszystkie liście, źdźbła i tym podobne są ciemnoczerwone. Tak podobno wyginęły golemy. No, nie jestem za bajkami, więc możesz w to wierzyć, albo też nie, według mnie-

Korett przerwał. 

- Według ciebie niebo jest niebieskie, bo świat został wywrócony na lewą stronę. Twoje "teorie" są całkowicie absurdalne. Nie kładź do głowy takich głupot małemu!

- To tylko twoja opinia. 

I tak minęła im dalsza droga do Rubinowego Oceanu.

Poszukiwacz ZaćmieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz