Resso wylądował w komnacie, którą dobrze znał. Purpurowe dywany, zasłony, srebrne zdobienia. Komnata pełna przepychu, bezwartościowych, nieużytecznych przedmiotów i luksusowych gadżetów. Dlaczego głowa miasta była kobietą rycerzem, która jest przewrażliwiona na punkcie własnej wygody?
Teraz zrozumiał jak bardzo kobieta nim manipulowała. Kim ona była? Ta cała akcja z uczeniem go walki, z próbą magii, z gościnnością, z ich "przypadkowym" pierwszym spotkaniem. Jak mógł być taki głupi? Jednak teraz nie miał wyboru, musiał pokonać wilkołaki i wyprzeć je z miasta.
Wyszedł czym prędzej z komnaty, za nim podążyli wojownicy, przy których element zaskoczenia nie mógł zostać wykorzystany póki nosili te ciężkie, ograniczające ruchy zbroje.
Zza rogu wypadli pierwsi przeciwnicy. Ich kły błyszczały złowieszczo. Rezzo mocniej ścisnął swoją włócznię i starł się z pierwszym wilkołakiem, który się na niego rzucił, jednak stało się coś nieoczekiwanego. Wilkołak stanął. Wyglądał prawie jak człowiek. Miał długie kły, pazury zamiast paznokci, ale oprócz tego nie różnił się od człowieka, co było całkowicie zrozumiałe, ponieważ była to ich naturalna broń. Wilkołak zatrzymał się tuż przed chłopakiem. Świat wtedy jakby się zatrzymał, istota powoli wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka, który się wcale nie sprzeciwiał i dotknęła jego dłoni. Wtedy między nimi przebiegł jakiś prąd, jakaś wspólna myśl, jakieś porozumienie.
Wtem wilkołak zawył przenikliwie, rozdzierająco, w taki sposób, że to wycie trafiło do dusz wszystkich tu obecnych. Z korytarzy wybiegł rój wilkołaków i otoczył Resso, który w pierwszej chwili chciał się bronić, ale po chwili zrozumiał, że istoty bronią GO. Ustawiły się w kręgu plecami do niego warcząc na armię.
Czarny kieł na szyi chłopaka rozgrzał mu skórę, jednak on tego nie zauważył. Czuł wtedy energię, czuł mroczny wiatr, który chłodził mu skórę i przenikał do kości. Czuł się potężny i czuł też, że powinien zaufać wilkołakom.
Wyszedł z kręgu i stanął między zaskoczoną armią, a istotami mroku.
- Um... Panie? - spytał jeden z żołnierzy niepewnie, w jego głosie było słychać strach.
- Możecie wrócić do Verucy i więcej tu nie zaglądać, albo zginąć. - Resso postanowił wykorzystać wilkołaki, nie mógł pokazać, że to było nieoczekiwane również dla niego.
Dowódca straży wystąpił do przodu. Zmarszczył brwi.
- Panie, jak mogłeś nas zdradzić?! Jesteś tchórzem, a nie wojownikiem! Nie odejdziemy, będziemy bronić naszego domu! - warknął tamten z czystą nienawiścią.
Resso bał się, nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Serce biło mu mocno i głośno, spocone ręce z trudem utrzymywały ciężką włócznię, głos drżał, jednak udało mu się nad nim zapanować. Wcale nie czuł się pewnie wśród wilkołaków.
- Jesteś pewien, Telanie? Miałeś jeszcze jakieś szanse, gdy byłem po twojej stronie, dysponuję taką siłą, taką mocą, że nawet istoty mroku poddają się mnie! - miał wielką nadzieję, że nie uraził tych wilkołaków i za chwilę jego ciało nie zostanie rozszarpane przez własnych obrońców. Jednak nic takiego się nie stało, żaden z wilkołaków nawet nie drgnął.
Telan zawahał się, ale na krótko, nienawidził konkurencji i zamierzał zniszczyć chłopaka. Chciał już wyrazić swoje niezadowolenie, gdy przeciwnik go ubiegł:
- A wy? Czy chcecie zginąć? Aż tak jesteście wierni swojej pani? - spytał z kpiną w głosie.
Armia zamarła, żołnierze rozglądali się niepewnie dookoła.
- Damy wam odejść, prawda? - spytał najbliższego wilkołaka, ten tylko warknął i skinął lekko głowę.
Myślał, że uniknie już starcia gdy usłyszał:
- Resso z Alluah, ja Telan dowódca armii z Kryształowego Jeziora, wyzywam cię na pojedynek.
CZYTASZ
Poszukiwacz Zaćmienia
FantasyŚwiat, w którym dzień nieustannie walczy z nocą. Dwa rody potężne i wielkie, nienawidzące się od lat. W przeszłości dzielące wiele sporów i wojen. Rody, przez które zginęły tysiące niewinnych istot. Noc zamieszkuje Północ, dzień Południe. Nie utrzym...