Resso ubrany był w czarną koszulę, długie, czarne, matowe spodnie i ciemny płaszcz z guzikami i dużym kapturem. Nie wiedział czemu ma służyć przebranie go, rozumiał, że z szacunku do pierwotnej magii powinien się umyć i przygotować, ale dlaczego miał nosić za duży płaszcz?
Stał przed mistrzem, przed czarodziejem. Mistrz trzymał w ręce krzywą laskę z szarego, starego drewna. Jej głowicą była wyrzeźbiona, świecąca na złoto głowa gryfa, co było niezwykle rzadkie. Gryfy żyją na Południu, a kolor złoty w krainie Północy nie istnieje. Skąd więc Mistrz miał tą laskę? Może to norma wśród czarodziejów?
W pokoju znajdowali się tylko oni. Był to pokój bez okien, bez mebli, bez niczego. Po prostu mała, pusta komnata ze skromnie ozdobionymi drzwiami. Veruca wytłumaczyła, że magia łatwiej pracuje bez niepotrzebnych "rozpraszaczy".
Czarodziej nie wyglądał do końca jak czarodziej. Był niski, posiwiały i nieporadny. Na pierwszy rzut oka wydawał się słaby, jednak w jego oczach czaiła się potęga, moc, siła, magia... Nagle Resso zapragnął być jak ten człowiek, który tyle wiedział o świecie, tyle potrafił.
- Synu Przeznaczenia, czy jesteś gotowy na próbę magii? - spytał starzec, a jego głos był silny.
- Tak, panie. - odpowiedział chłopak głosem drżącym z emocji.
- Pierwszym etapem jest sprawdzenie czy w twoim sercu występuje magia. Podejdź do mnie i podaj mi dłoń. - Resso wykonała polecenia.
Gdy tylko ich dłonie się złączyły Mistrz puścił dłoń chłopaka, jakby ta parzyła.
- Coś blokuje mi dostęp. Czy masz przy sobie coś co mogłoby zaburzyć magię?
Resso od razu pomyślał o amulecie, ale przypomniał sobie słowa czarownicy by nikomu nie pokazywał go. Wahał się, ale tylko przez chwilę.
- Nie, nie mam. - powiedział i spojrzał magowi w oczy, nie ufał mu.
- Dobrze, w takim razie wyobraź sobie moc, coś ciepłego, gorącego, przyjemnego i potężnego, co w tobie płonie i co pragnie się uwolnić na zewnątrz, w ten sposób będziesz w stanie znieść blokadę.
Resso skupił się na tym, jednak nie wyczuł w sobie niczego, co mogło być mocą. Skoncentrował się jeszcze mocniej zaciskając powieki, ale czuł się pusty... Z zawstydzeniem spuścił głowę. Czuł się bezwartościowy. Mimo to postanowił nie okazywać słabości i dumnie się wyprostował.
- Przykro mi, chłopcze, ale nie zostaniesz magiem. I tak jeśli radzisz sobie z orężem nie zostałbyś raczej magiem, wojownik mag to najrzadsze zjawisko, tak rzadkie... - mężczyzna najwyraźniej przypomniał coś sobie i jego twarz pociemniała.
Resso chciał zareagować, czuł, że powinien coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Nagle usłyszał kroki, ciężkie, szybkie. Ktoś się zbliżał. Nie! Wiele osób w ciężkich pancerzach - strażnicy. Chwilę później drzwi się otworzyły, a w progu stanęła wysoka postać. Mężczyzna odziany w czerń, w czarną zbroję, dzierżył u boku miecz, jego długie czarne włosy spływały falami po bokach twarzy. Spojrzał na Resso i wykrzyknął coś w dziwnym języku, jakiego chłopak jeszcze nigdy nie słyszał.
Za mężczyzną pojawił się nieco niższy żołnierz i z nienawiścią w oczach rzucił się przed siebie.
Resso nie miał za wiele czasu do namysłu. Dlaczego chcieli jego? Dlaczego w ich oczach płonęła nienawiść? Może go z kimś pomylili?
Nie zastanawiał się za długo, wypełniła go złość. Nie mili prawa wchodzić podczas jego próby, nie mieli prawa wparowywać tu tak nagle. Niski strażnik rzucił się z mieczem, lecz coś go powstrzymało. Nagle w komnacie zapanowała cisza, cisza tak głęboka, że słychać było ich szybkie oddechy i bicie serca. Światło przygasło, mag krzyknął, jednak dźwięk rozproszył się w powietrzu. A na środku stał Resso, stał i płonął, płonął złością, płonął mocą, płonął światłem, płonął dźwiękiem. Czuł jak amulet nagrzewa się, ale zignorował to, zebrał moc w sobie i z okrzykiem puścił ją. Dźwięk powrócił, światło powróciło, mężczyźni zostali wypchnięci na korytarz i uderzyli w ścianę, w skutek czego leżeli teraz na podłodze nieprzytomni.
Resso odwrócił się, mag stał za nim z otwartymi ustami ze zdziwienia. Chłopak nie miał czasu nawet zrozumieć co się stało gdy do komnaty wpadli strażnicy księżny Verucy. Spojrzeli na maga i na niepozornego chłopaka przed nim, po czym zwrócili spojrzenie na poległych przeciwników.
- Dobra robota, Wielki Magu. - powiedział jeden - Trzy watahy wilkołaków napadły na miasto! Zabijają i rabują, chcą sobie podporządkować wszystkich potężnych, trzeba ewakuować się z miasta! Księżna Veruca już czeka w schronie za miastem!
To ostatnie słowa jakie Resso usłyszał, po czym zemdlał...
CZYTASZ
Poszukiwacz Zaćmienia
FantasyŚwiat, w którym dzień nieustannie walczy z nocą. Dwa rody potężne i wielkie, nienawidzące się od lat. W przeszłości dzielące wiele sporów i wojen. Rody, przez które zginęły tysiące niewinnych istot. Noc zamieszkuje Północ, dzień Południe. Nie utrzym...