Pojedynek, tego Resso się w ogóle nie spodziewał. Wątpił czy jest w stanie pokonać tak doświadczonego i biegłego w boju wojownika jak Telan. Nie mógł stchórzyć, straciłby cały szacunek, ale nie mógł też przegrać.- Przyjmuję. Zgodnie z zasadami to ja wybieram miejsce, czas i oręż jak rozumiem, więc...
Mężczyzna mu uciął.
- Nie. Wyznaczysz datę na jutro, na jutro będziesz w pełni przygotowany, wygrasz podstępem, znam takich jak ty. Będziemy się pojedynkować tutaj teraz.
Resso udając rozbawienie rozejrzał się.
- Tutaj? W wąskim pałacowym korytarzu? - nie mógł pozwolić by przeciwnik wyczuł jego strach.
Dowódca warknął co tylko pogłębiło przerażenie chłopaka.
- Wyznaczonym terenem cały pałac, nie pasuje ci, młodziku?
Resso uśmiechnął się nonszalancko i odparł powoli, spokojnie:
- Każda propozycja jest mi na rękę, przyjacielu.
Chłopak uniósł lekko drżącymi rękami swoją włócznię i wyprostował się. Nie da rady dobrze przeprowadzić pojedynku kiedy nie będzie miał miejsca żeby się zamachnąć, zaraz po ogłoszeniu startu będzie musiał skierować walkę do większej komnaty.
- Mój człowiek będzie sędziował - głos Telana był zimny, a wzrok ostry, przenikliwy - jeśli ja wygram twoja szczurza armia wyniesie się z Velt i nigdy nie powróci, jeśli przegram moja armia odejdzie na takich samych warunkach.
Resso skonał głową. Spojrzał na wilkołaka, który wyglądał na najważniejszego.
- Tak uczynicie jeśli przegram? - spytał.
Wilkołak spojrzał mu w oczy i szepnął:
- Jak uczynimy? - jego głos był tak szorstki i głęboki, że równie dobrze mógłby mieć papier ścierny zamiast strun głosowych.
Jakim cudem rozumiał Resso? Z tego co chłopak pamiętał wilkołaki posługują się dziwnym, złożonym z warknięć i wyć językiem, nie mają prawa rozumieć.
- Odejdziecie z Velt.
- Wszystko co rozkażesz, panie. - po tych słowach wilkołak odwrócił wzrok i skupił się na nieprzyjacielach - Panie, wierzymy w ciebie.
Były to tak nieoczekiwane słowa... Wierzyli w niego. Ale co tak naprawdę tutaj się stało?
- Jestem gotów.
Telan uśmiechnął się i wyciągnął miecz. Miał znaczną przewagę w małych pomieszczeniach. Wojownicy obu stron oddalili się by zrobić miejsce do pojedynkowania się.
- Niech pojedynek się zacznie - powiedział brodaty mężczyzna, a Resso nawet nie zdążył przyjąć pozycji gdy przeciwnik zaatakował.
Chłopak zdołał odparować cios, a po jego ramieniu przebiegł ostry ból. Cofnął się kilka kroków pamiętając o swoim planie. Nie spuszczając wzroku z przeciwnika wycofał się do drzwi komnaty Verucy, ale nie zdołał ich otworzyć gdy dowódca ponownie rzucił się na przód.
Brunet zrobił wypad i uniknął o włos ciosu w szyję. Gdy miecz przeciął powietrze ze świstem, przebiegł go dreszcz.
Zdołał się uspokoić i odwrócił się na zaledwie ułamek sekundy by złapać klamkę, gdy przeciwnik wytrącił mu włócznię z ręki pewnym ruchem. Resso zaklął cicho i nieuzbrojony wpadł do pokoju. Portal był już zamknięty.
"Broń, broń!" myślał gorączkowo przeszukując wzrokiem pomieszczenie. Odwrócił się w samą porę by odskoczyć przed ciosem. Jakie były jego atuty? Był zręczniejszy i szybszy, ponieważ nie nosił zbroi i był młodszy, ale to pierwszy mógł przypłacić życiem.
Kontem oka dostrzegł sztylet na szafce nocnej i skoczył w tamtą stronę, ale nie zdążył przebyć połowy drogi gdy poczuł tępy ból w udzie. Spojrzał w dół i pociemniało mu w oczach. Tkwił tam po rękojeść zagłębiony mały nożyk do rzucania. Był jednak na tyle długi by zadać poważną ranę.
Telan zakrzyknął zwycięsko i ruszył szybkimi krokami w stronę rannego.
Resso tymczasem złapał sztylet i zaciskając zęby wyciągnął go przed siebie. Dowódca parsknął śmiechem i uniósł miecz.
- Teraz, szczury, zobaczycie jak wasz cudowny pan ginie.
Brunet rozejrzał się i skupił na świetle. Uda mu się wciągnąć jego energię! Odetchnął głęboko, drugi raz, ale nic się nie działo. Zamiast tego zobaczył ostrze spadające pionowo w dół. Ledwo kontrolując ciało opadł na klęczki i wbił sztylet w łączenie zbroi z butem. Przeciwnik upuścił miecz w trakcie ataku, który ześlizgnął się na szerokie łoże, jęknął i odskoczył od chłopaka.
Oboje byli teraz bezbronni i ranni, lecz rana Resso odbierała mu siły drastycznie szybko.
Telan szybko doszedł do siebie i chwycił świecznik z nienawiścią w oczach. Powoli zbliżył się do chłopaka, który usiłował powstać. Mężczyzna wziął zamach i z całej siły uderzył go w głowę. Resso opadł na podłogę, a czerwone plamy zamajaczyły mu przed oczami. Spojrzał z dołu na szeroko uśmiechniętego Telana, który dzierżył nadgięty świecznik gotując się do ostatecznego ciosu. Musiał przypuszczać, że jego przeciwnik stracił przytomność, bo zachowywał się już jak wygrany i zwlekał z zadaniem ciosu. Chciał pokazać wilkołakom jaki to potężny nie jest.
"Panie, wierzymy w ciebie" przypomniał sobie i skrzywił się, naprawdę nie chciał ich zawieść, skoro stanęli po jego stronie.
Skupił się na stopie wojownika, w której nadal tkwił sztylet, by powstrzymać krwotok. Chłopak nagle odnajdując w sobie siłę rzucił się całym ciałem w tamtą stronę ignorując ból. Chwycił sztylet i wbił go ponownie w ranę, i znów, i znów. Wojownik upadł, rzucając się na chłopaka. Spadł na niego i usłyszał obrzydliwy trzask łamania kości. Podniósł się i chwycił bruneta za szyję, ścisnął mocno. Resso próbował go odtrącić, ale nie był na tyle silny. Ręka wymagał książkę, która leżała na łóżku i uderzył najmocniej jak mógł kantem w skroń mężczyznę. Tamten poluzował chwyt, jego spojrzenie się zamgliło. Resso wykorzystał okazję przetoczył się tak by być nad mężczyzną, chwycił sztylet i... zawahał się.
"Jeśli tego nie zrobisz on ciebie zabije, nie znaj litości" pomyślał i przebił szyję Telana. Jego oczy straciły błysk, a ciało wygięło się, by za chwilę martwe opaść na podłogę.
Resso uśmiechnął się lekko, w oczach miał powagę. Udało mu się odwrócić w stronę armii i szepnął:
- Wygrałem - po czym zemdlał, drugi raz w ciągu tych dni.
CZYTASZ
Poszukiwacz Zaćmienia
FantasiaŚwiat, w którym dzień nieustannie walczy z nocą. Dwa rody potężne i wielkie, nienawidzące się od lat. W przeszłości dzielące wiele sporów i wojen. Rody, przez które zginęły tysiące niewinnych istot. Noc zamieszkuje Północ, dzień Południe. Nie utrzym...