Rozdział XXV

4 1 0
                                    


Resso czuł się zagubiony. Nie znał odpowiedzi, ale wiedział, że to w co wierzył było kłamstwem. Coraz bardziej zaczął też ufać magowi. Raczej Korett nie chciał dla niego źle... Raczej.

Chłopak leżał w swoim łożu, do którego prowadziły jedyne drzwi na jakie wpadł. Od godziny usiłował zasnąć, lecz gdy tylko przymykał oczy w jego głowie pojawiały się pytania, na które nie znał odpowiedzi. Męczyły go tak bardzo, że wkrótce wstał i wyszedł z pokoju. Miał na sobie jedynie ciemne spodnie do spania. Nie było mu zimno, w tym dziwnym domu Koretta temperatura zawsze była idealna. To miejsce w ogóle wydawało się idealne pod względem wygody. Jednak chłopak nie chciałby tu mieszkać. Każdy bezcenny obraz, każda rzeźba, wszystko co kosztowne i luksusowe wydawało się przesiąknięte samotnością i smutkiem.

Szedł korytarzem, który zdawał się nigdy nie kończyć. Pod bosymi stopami czuł miękki dywan, zapach kojarzył mu się z plastikiem. O dziwo nie miał poczucia bezpieczeństwa. Niepokoiło go wszystko. Wydawało mu się, że ludzie z obrazów patrzą na niego. Każdy szum, szelest był podejrzany. Korytarz nie był oświetlony, lecz jednak Resso wszystko widział. Nagle na jednym z obrazów zobaczył znajomą postać. Długie, czarne włosy, łagodne, ciemne oczy, jasna skóra, spracowane dłonie. Na obrazie była jego matka.

Żal ścisnął jego serce, przez co nawet się nie zastanowił skąd w domu maga portret jego matki. Zamrugał kilkukrotnie przeganiając łzy.

Nie chcąc dopuścić do kolejnej chwili słabości zmusił się do odwrócenia wzroku i ruszenia dalej. Za zakrętem zobaczył rzeźbę. Była wyższa od niego i wywołała jeszcze gorsze wspomnienia. Rzeźba Mas... Zacisnął zęby, dłonie zwinął w pięści, w oczach pojawił się groźny błysk. Palec rzeźby znajdował się na jej ustach nakazując milczenie. Gest był jednoznaczny, co tylko zdenerwowało Resso. Pobiegł. Wykrzywił usta w grymasie, warknął głucho. Nie zwracał już uwagi na inne obrazy i rzeźby, mimo że wydawało mu się, że na każdej jest ktoś z kim wiąże bolesne wspomnienia.

Biegł dalej. Coraz szybciej i szybciej. Jego serce łomotało w piersi tak głośno, że mimo świszczącego oddechu słyszał tylko je. Nogi go bolały, ledwo potrafił zabrać oddech, mimo to nie zwalniał. W końcu zobaczył koniec korytarza. Myślał, że wróci do komnaty i położy się do snu. Stanął jak wryty przed ogromnym witrażem. Witrażem przedstawiającym Verucę. Miała piękne włosy, idealne rysy twarzy,ten kpiący uśmiech. Wydawało się, że patrzy na chłopaka, a w jej oczach płonie złość. Zamrugała, a jej oblicze otoczyła srebrna poświata. Skinęła głową i nagle stanęła tuż przed Resso.

- Ja tylko cię kochałam! Czy to tak źle? Czy to zbrodnia kochać? - powiedziała drżącym głosem, jej oczy się zaszkliły.

Resso znowu poczuł ból i poczucie winy. Dlaczego ja tak potraktował? Nie mógł sobie przypomnieć. Podszedł do niej ostrożnie, chciał chwycić jej dłonie, lecz wywinęła się.

- Już nigdy ci nie zaufam! Miałeś szansę! Dopadnę cię i pożałujesz! - jej oczy zapłonęły czerwienią. Czuć było żar od niej.

Wtedy chłopak sobie przypomniał dlaczego podjął taką decyzję i jego twarz wykrzywił grymas.

- Jesteś zbyt piękna dla mnie - parsknął - nie jestem godzien twojej miłości.

Cofnął się o kilka kroków i obserwował jak kobieta zmienia się w płonącą, białą kulę. Jej gniew przybrał fizyczną formę. Jeszcze chwila i go spali.

- Nie! - jego głos mimo drżenia rąk zabrzmiał dostojnie i pewnie. - Nie będziesz mi grozić. Nie masz nade mną władzy.

Wyciągnął dłoń i z zaskoczeniem zauważył, że drgawki ustały. Zrobił krok w stronę przepoczwarzonej kobiety. Nie planował niczego, czuł że jest pusty, zbyt pusty. Wściekłość wyszła mu na spotkanie. Jeszcze jeden krok i jeszcze jeden. Wziął głęboki wdech, a gdy otworzył oczy... Kula zniknęła. Nie, nie zniknęła. On wchłonął jej światło. Poczuł przyjemne dreszcze gdy światło przechodziło przez jego żyły, ogrzewało jego serce. Teraz czuł prawdziwą potęgę. Jego ciało świeciło. Jego zmysły się wyostrzyły. Chwycił za bariery swojego umysłu, szarpnął i za następnym pociągnięciem uwolnił całą zgromadzoną moc... I jednym pchnięciem energii rozszarpał ściany korytarza, który w jedną noc zadał mi tyle bólu...

Poszukiwacz ZaćmieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz