Powiększyłem zdjęcie na ekranie laptopa i przesunąłem je tak by widzieć wyraźnie twarz Bartka. Blondyn o niebieskich oczach w eleganckim stroju stał pośród innych, mało wyróżniających się uczniów, promieniejąc swoją sympatią. W tym kadrze na jego ustach znajdował się szczery uśmiech, a jego spojrzenie koncentrowało się na jakimś występującym przewodniczącym. To było zdjęcie jedyne w swoim rodzaju, na którym wyraźnie został ujęty jego lewy profil.
Mimowolnie moje usta wygjęły się w bananowym uśmiechu. Westchnąłem i zapatrzony w obrazek, powiedziałem do siebie:
- On jest taki idealny... przystojny, inteligentny, utalentowany, dobry i ma taki piękny lewy profil.
Ale prawy nie był wcale gorszy. Podobnie portret, obraz monochromatyczny, kolorowy, czarno-biały, narysowany na kartce, wymalowany farbami, albo zrobiony w programie graficznym w pikselach o różnej skali. Wiedziałem to, ponieważ każdy z tego typu obrazów miałem w swoim pokoju schowany. W szufladach komody, pod materacem, między ciuchami lub w plikach na twardym dysku. Wszędzie gdzie była moja prywatna przestrzeń, tam wkradał się obraz Bartka. Nawet w mojej głowie cały czas wyświetlał się jego wizerunek. Nawet w snach mnie nawiedzał.
To na pewno nie było normalne.
Kiedy wyłączyłem laptopa, była już 19:30. Mniej więcej o tej godzinie domownicy zbierali się w kuchni i robili sobie coś do jedzenia... dlatego ja poczekałem jeszcze pół godziny by uniknąć ich towarzystwa.
O 20:04 wszedłem do kuchni. Z pokoju Filipa dochodził jakiś szum z komputera, a z salonu głosy z telewizji. Minąłem pomieszczenia po cichu i wtargnąłem do kuchni. A tam była moja mama.
- Jesteś wreszcie. Czekałam z kolacją. Zrobiłam zapiekani.
Miałem po mamie rude włosy i niebieskie oczy. Ale ona wyglądała jakoś... atrakcyjniej. Miała zwykle ogarniętą i spiętą fryzure.
- Siadaj i jedz - powiedziała i położyła talerz przy stole kuchennym. - Chcesz herbate?
- Może być.
Usiadłem do jedzenia i patrzyłem jak mama leje do czajnika wodę. Wybrała saszetkę herbaty, duży kubek i kiedy zalała wywar wrzątkiem, podała mi gotowy napój. Usiadła obok w ciszy.
- Smakuje ci? - zapytała miło.
- Tak - odpowiedziałem. - Chociaż wolę z kiełbasą.
- Skończyła się - wymamrotała. - Jutro jadę na zakupy to kupię.
- Kiedy? Rano?
- Tak. Potrzebujesz coś?
Pomyślałem. Nic konkretnego nie przychodziło mi na myśl, ale warto było się zastanowić.
- Wiem. Skończyły mi się rysiki do długopisu graficznego.
- Tsk - cmknęła i zrobiła dziwną minę. Podrapała się po włosach. - Nie wiem gdzie kupić takie rzeczy.
- W sklepach ze sprzętem RTV i AGD. Najszybciej znajdziesz w galerii.
- Nie mogłeś powiedzieć wcześniej? Gdy byliśmy w galerii kupić zeszyty.
- Wtedy jeszcze miałem rysik. Teraz się zużył.
Mama machnęła ręką.
- Będę pamiętać, ale jak nie znajdę nigdzie po drodze to musisz się wstrzymać z rysowaniem.
Pewnie to była moja wina, że nie zauważyłem szybciej jak bardzo rysik się zużył. Podczas wakacji dużo rysowałem, dużo malowałem, montowałem i podczas tych wszystkich działań, powinienem wziąć pod uwagę taką możliwość.
CZYTASZ
Nieszczęśliwa miłość | BxB
RomanceKaj jest szaleńczo zakochany w swoim koledze o imieniu Bartosz z klasy równoległej. Chłopak od wielu miesięcy go obserwuje, ale nie ma w sobie śmiałości żeby z nim porozmawiać, dlatego ukrywa to uczucie. Nawet kiedy przez różne zbiegi okoliczności p...