— Naprawdę Emilio, ja-
— Nic nie szkodzi.
— Przykro mi, że cię zawiodłem...
— Naprawdę jest okej. Nie musisz przepraszać. Dobra?
Emilia złapała mnie za rękę i szczerze się uśmiechnęła. Nie była zła, nie obwiniała mnie o ten tragiczny przebieg zdarzeń i naprawdę nie chodziło o to, żeby być perfekcyjną, tylko po prostu taka była. Nawet jeśli czułem, że ją zawiodłem, ons tenu zaprzeczała. Z jednej strony było mi naprawde źle i przykro, a z drugiej cieszyłem się po cichu, że nikt teraz nie zobaczy moich żenujących karykatur.
Siedzieliśmy w klasie, obok sali pielęgniarki. Kobieta stwierdziła, że to tylko nadwyrężenie prawego stawu i powinno mi przejść, ale nie miałem nadwyrężać nogi. Tak więc we dwoje czekaliśmy na pomoc w tej trudnej sytuacji. Ponieważ Emilia była wiceprzewodnicząca, już teraz powinna być z Bartkiem i dopinać wszystko na ostatni guzik. Zamiast tego siedziała ze mną tak długo, póki nie pojawił się mój brat.
Filip śmiało wszedł razem z kolegą, Mikim. Zawołał:
— No hej, jesteśmy! Dajecie radę?
Emilia zerwała się niespokojnie. Najpierw złapała mnie za rękę i powiedziała:
— Muszę już iść. Uważaj na siebie.
Potem niespodziewanie dała mi buziaka. Podeszła do Filipa i Mikiego, mówiąc:
— Zajmijcie się nim.
— Tak jest, pani wiceprzewodnicząca!
I wyszła, zostawiając mnie z dwojgiem bałwanów. Spojrzeli na mnie tylko i w ich oczach od razu pojawił się podstępny obraz. Filip usiadł obok mnie i trochę rozbawiony, powiedział:
— Ale żeś to spieprzył.
— Zamknij się — burknąłem.
— Złamana?
— Nie. Tylko nadwyrężona. Pielęgniarka smarnęła mi ją jakimś lekiem i założyła mi opaskę uciskową.
Obaj pokiwali głowami jak geniusze, ale nic to do nich nie przemawiało. Na pewno musieli chociaż rozumieć, że zalecane jest mi nie przemęczać nogi, więc skąd w ogóle wziął się ich pomysł:
— Chodźmy na przemówienie twojej mamy. Zaraz się zacznie.
— Nigdzie nie idę. Nie dam rady.
— Nie bądź taki. Idziemy — pogonił Miki. — Chodź. Zaniesiemy cię.
— Łapy precz!
— No chodź! Musisz to usłyszeć.
Siłą złapali mnie za ręce i podnieśli. Byli ode mnie wyżsi i przez chwilę na nich po prostu wisiałem. Oparłem się o nich i na lewej nodze jakoś podskakiwałem, bardzo niechętnie gnając do przodu. Opór był daremny.
— No nie bądź takim gburem — powiedział Filip. — Przegapiłeś przedstawienie, ale na drugą część jeszcze zdążysz.
— Jesteście straszni — burknąłem.
— Boli cię? — zapytał Miki. — Bo jak nie to idziemy.
— Boli! Boli, boli! Umieram z bólu!
— No to umrzesz przed sceną szkolną.
Chłopaki bezlitoście zaciągnęli mnie na sale, gdzie siedzieli wszyscy uczniowie. Na scenie stał dyrektor, który zapowiedział właśnie moją mamę. Ona weszła w głuchej ciszy, bo nikt jej nie znał i nie wiedział co się dzieje. Ale zaraz mieli usłyszeć o jej książkach upokarzających moje życie.
CZYTASZ
Nieszczęśliwa miłość | BxB
RomanceKaj jest szaleńczo zakochany w swoim koledze o imieniu Bartosz z klasy równoległej. Chłopak od wielu miesięcy go obserwuje, ale nie ma w sobie śmiałości żeby z nim porozmawiać, dlatego ukrywa to uczucie. Nawet kiedy przez różne zbiegi okoliczności p...