Rozdział 17 | Tajemnice ukryte pod łóżkiem

49 10 13
                                    

Z okazji wygranej w meczu drużyny koszykarskiej, której kapitanem był mój brat, zaprosił do siebie dosłownie tylko kilku swoich kolegów - ponieważ miał ich znacznie więcej. W jego pokoju było osiem osób - ze mną włącznie. Sama liczba była przytłaczająca, a obecność dwóch nowych twarzy była dla mnie kolejnym powodem do niepokoju. Poza tym - był tam Bartek. Pod tym samym dachem. Tuż obok mojego pokoju. Chodził po tej samej podłodze. Oddychał tym samym powietrzem. Dotykał tych samych drzwi i przedmiotów. Nawet używał tej samej łazienki co ja.

Cały czas patrzyłem na Bartka i on co chwila na mnie spoglądał. W momencie gdy nasze spojrzenia się krzyżowały, zastanawiałem się co on teraz myśli i czy była jakakolwiek szansa, że mógłby spojrzeć na mnie w ten sam sposób co ja na niego. Szczególnie teraz, kiedy mam jakiekolwiek szanse by go uwieść. Co chwila słyszałem też w swojej głowie słowa Emilii, która jeszcze kilka godzin temu wyraźnie dała mi do zrozumienia, że moje uczucia do Bartka nie są warte starań.

"Bartek nigdy nie spojrzy na ciebie tak jak ty na niego."

"Ty i Bartek nie będziecie razem."

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Filipa, który powiedział moje imię. Ale usłyszałem tylko to:

— ...Kaj pójdzie.

Spojrzałem na niego.

— Co?

— Idziesz na studia, prawda? — wyrzucił bardzo łatwo i lekko, jakby to była nic niewarta informacja, ani jakakolwiek tajemnica. — Mówiłeś, że gdy skończysz liceum...

— Ale ty nie musisz o tym mówić wszystkim! — zawołałem z pretensją.

— ...pójdziesz na medycynę.

Chłopaki wydali z siebie głośny okrzyk zdziwienia, zmieszany z podziwem i wstrętem. Bez wątpliwości mogłem już wtedy zapaść się pod ziemię. Adam i Dawid, którzy byli tam, skomentowali pierwsi:

— To cholernie trudny kierunek!

— Niemożliwe dla mnie!

Bartek patrzył na mnie pełen zachwytu, aż wstyd mi się zrobiło.

— T-to wcale nic takiego. Każdy biolog i miłośnik chemii by wybrał ten kierunek.

Poprawiłem okulary.

— Fajnie, że już wiesz co chcesz robić — skomentował Bartek. Posłał mi uśmiech i przy tym zalotnie poprawił swoje blond włosy. — Zazdroszczę ci ambicji.

Gdybym był w stanie mu odpowiedzieć to prawdopodobnie z moich ust wydobyłoby się same jąkanie. Ale ponieważ nie mogłem nawet otoworzyć ust, zaczerwieniłem się.

— Też ci zazdroszczę — wtrącił Mikołaj, kumpel Filipa. — I twojemu bratu też. Obaj macie plan na swoje życie.

— N-no ale do zakończenia szkoły jeszcze trochę czasu jest — zauważyłem. Ja byłem w trzeciej klasie, a Filip w czwartej i miał wciąz pięć miesięcy do matury. — W tym czasie wiele może się zmienić.

— To zabrzmiało ponuro, głupolu — przezwał mnie Filip. Wstał z miejsca i nagle zaczął się do mnie zbliżać. — Kpisz sobie z moich planów, bo nie są na tyle ambitne jak twoje?

— N-nie! O-oczywiście, że nie.

Filip tylko się trochę nadąsał, a naprawdę wstał żeby wziąć ze stolika butelkę piwa. Kiedy podszedł do mnie blisko, spojrzał na mnie z góry i wcisnął mi flaszke w ręcę.

— Masz i już nie dramatyzuj. Wyglądasz jakbyś miał zaraz popsuć całą zabawę.

Filip dobrze wiedział, że nie toleruje alkoholu. Byli tutaj trzecio- i czwartoklaściści czyli osiemnasto- i dziewiętnastolatkowie, a mimo to, ja nie piłem. Nie miałem nigdy do tego okazji ani towarzystwa. Dlatego bardzo niechętnie spoglądałem na to piwo i jeszcze niechętniej myślałem, co się wydarzy, gdy to wypiję.

Nieszczęśliwa miłość | BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz