Rozdział 19 | Niewielki problem

47 7 3
                                    

Wszystko zaczeło się o tego, że zapomniałem wziać swoich kluczy do domu. Tamtego dnia Bartek miał przyjść do mojego domu, jednak dom stał pusty, a więc potrzebowałem innej pary kluczy żeby wejść do środka. W tym celu wszedłem na salę gimnastyczną, gdzie przebywał Filip. On i jego koledzy z drużyny ćwiczyli grę w koszykówkę, do meczu towarzyskiego, który miał się odbyć już niedługo. W związku z tym wydarzeniem, cała drużyna była niemało spięta i zawzięta. Aby ich nie rozpraszać, stanąłem z boku i czekałem aż Filip mnie zauważy - co też wcale nie było takie proste. Skupiony mężczyzna na grze sportowej to nie mężczyzna tylko monstrum. Nawet gdy mu pomachałem i wyraźnie mnie zauważył, nie od razu zszedł z boiska.

W końcu Filip oderwał się od gry. Podbiegł do mnie truchtem i niemiło zapytał:

- Czego chcesz?

- Skończyłem na dziś i wracam. Gdzie masz klucze do domu?

- Nie masz swoich?

- Gdybym je miał to bym tu nie przychodził - odpowiedziałem wymijająco.

- Zapomniałeś ich wziąć? - Filip zaśmiał się.

- To nie twoja sprawa, okej? - burknąłem.

- Okej - odburknął. Poprawił włosy i rozejrzał się w zastanowieniu. Pewnie chciał zapytać co się stało, ale to nie było do niego podobne. - Zaczekaj.

Filip pobiegł do swojego plecaka rzuconego gdzieś na bok. Pogrzebał w nim i wyjął stamtąd klucze do domu. Wrócił do mnie i mi je dał.

- Dzięki. Kiedy kończysz?

- Jeszcze trochę pogramy. Nie czekaj na mnie.

To znaczyło, że w domu będę tylko ja i Bartek. Nie wiedziałem czy cieszyć się czy płakać.

- No dobra, to narazie!

To właśnie wtedy stało się coś, czego nigdy bym nie śmiał nawet zakładać. Zanim odszedłem, za mną rozległ się znajomy głos mojego oprawcy. Kolega z mojej klasy wtargnął do środka sali gimnastycznej, donośnie wołając:

- Znam te rude kłaki.

Ciarki przeszły mnie po plecach. Michał złapał mnie gwałtownie za ramię i stanął obok mnie. Wyglądało na to, że jeszcze mu się nie znudziło gnębienie mnie. Chciał mi wyraźnie podokuczać, lecz kiedy zobaczył, że rozmawiałem z Filipem, magicznie zamilkł.

- Ktoś ty? - spytał go brat, trochę nieprzyjaźnie.

- Przyjaciel - powiedział przekonująco, chociaż całkowicie mijając się z prawdą.

- Kaj nie ma przyjaciół, których ja bym nie znał.

- To prawda - przyznałem. Michał w takim wypadku został przyparty do muru. Miał dwie możliwości: przyznać rację albo się uprzeć. Mądrzejsza decyzja była ta pierwsza, ale skoro Michał nie należał do grupy tych inteligentych, uparł się.

- No to teraz się znamy - powiedział nadal przekonująco. Nawet klepnął mnie w plecy - jakby w geście pokoju. Co z tego, że zabolało i aż okulary mi podskoczyły. Ale najgorsze było to, że Filip to łyknął.

- Okej, nie wnikam.

Potem wrócił na boisko i zostawił mnie samego z Michałem. Bałem się na niego spojrzeć, lecz gdy w końcu to zrobiłem, on zdawał się być bardziej przestraszony niż ja.

Michał spojrzal na mnie z góry i zapytał:

- Skąd znasz tego Filipa?

Poprawiłem okulary.

Nieszczęśliwa miłość | BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz