Rozdział 23 | Trochę szczerzej

48 4 0
                                    

Od zawsze wychodziłem z założenia, że im więcej ludzi tym więcej problemów. Relacje wiążą się z zobowiązaniami. Dlatego nigdy nie pchałem się w relacje... póki nie znalazłem sobie prawdziwych i dobrych przyjaciół. Od tamtej pory nadal uważałem, że utrzymywanie relacji to ciężka praca, ale wiedziałem też, że jest tego warta.

Po pierwsze nie byłem już sam. W ostatni dzień szkoły przed przerwą świąteczną, spotkałem się z wieloma miłymi słowami. Wesołych świąt. Wesołych. Szczęśliwego nowego roku. Wesołych świąt! Do tego te przyjemne uśmiechy od strony uroczej Martyny, Julki i nieco obrażonej Emili. Ale tylko trochę.

— O, Kaj! Kaaaj! — wołał znajomy głos. To Adam. Razem z Dawidem... i Bartkiem. Podeszli. — Widzimy się na łyżwach, czy tak?

— Jasne. Jesteśmy umówieni — zgodziłem się na nasz wypad.

— Super! To narazie.

— Wesołych~!

Oni się odwrócili, ale Bartek jeszcze tu stał.

— Czy możemy-

— Nie mam teraz czasu.

Odwróciłem wzrok. Nie chciałem na niego patrzeć – nie po tym jak mnie traktował. Chciałem go unikać najdłużej jak tylko się da... ale wtedy naprawdę nie miałem czasu. Byłem umówiony.

— Proszę, spotkajmy się i porozmawiajmy.

Nie chciałem rozdrapywać tych ran. Wolałem o nim zapomnieć, chociaż na chwilę. Skończyć z tą szopką i udawaniem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Bo nawet przez chwilę nimi nie byliśmy.

Od tej rozmowy wybawił mnie... mój oprawca. Michał zbliżył się do nas.

— To co? Idziemy?

— Jasne, chodźmy.

Chłodno odwróciłem się od Bartka. Nie było łatwo wzgardzić tym chodzacym ideałem... odrzucić jego uczucia... ale byłem już zmęczony. Nasze spojrzenia skrzyżowały się tylko na chwilę, bym mógł poczuć jak smutne zapowiadają się dla nas te święta.

Michał i ja szliśmy w tym samym kierunku. On podgrzewał atmosferę swoim zapałem.

— Dam radę! Jeśli ty umiałeś powiedzieć swojemu lubemu to ja mojemu też powiem-! — był zmotywowany. Po tym gdy ja pierwszy powiedziałem Bartkowi o swoich uczuciach, Michał zdecydował zrobić to samo. Nie mógł być gorszy ode mnie. — A, no i ten... dzięki, że chcesz mi pomóc.

— Spoko — wzruszyłem ramionami. Teraz to było mi już wszystko jedno. — Możemy liczyć na to, że może przynajmniej ciebie nie odrzuci.

To była złudna nadzieja. Filip to był po prostu dupek i on nie ma bladego pojęcia jak tworzyć związki oparte na prawdziwej miłości partnerskiej. To po pierwsze. Po drugie – właściwie to w ogóle się nie znali.

Spotkaliśmy się w parku. Filip miał być sam, ale czekał z nim jego kolega z drużyny. Miki. Z daleka już nas zobaczył i wtedy sobie poszedł. Machnął do mnie, posłał z daleka uśmiech i zostawił nas samych. Widocznie umilał mu tylko czas oczekiwania.

Poczułem jak Michał się napina. Spokojnie – bym mu powiedział, ale sam dobrze znałem to uczucie. Nie dało się być spokojnym.

— No siema — rzucił Filip. — Chciałeś się ze mną widzieć w takim miejscu jakbyśmy w domu nie mogli normalnie porozmawiać.

— Taaak — przewróciłem oczami. — Bo to nie chodzi o mnie, tylko o niego.

Spojrzał nieco wyżej.

Nieszczęśliwa miłość | BxBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz