Szedłem korytarzem zapatrzony w swoje buty. Tego dnia wydawały mi się bardzo ciekawe i o wiele bardziej interesowały mnie to niż kto i co jest dookoła. Okazało się, że na mojej drodze pojawiła się pewna przeszkoda, której nie zauważyłem. Uderzyłem głową w kogoś, a to był chuligan z mojej klasy.
- Patrz jak łazisz - rzucił na mnie.
- Sory - burknąłem. - Nie zauważyłem cię.
- A powinieneś - odpowiedział oburzony.
- Taa, twój tępy umysł jest tak wielki, że powinienem cię zauważyć.
- Że co?!
Michał zdenerwował się - albo to ja go zdenerwowałem. Zwykle mamrotałem bzdury tylko dla siebie, a nie dla innych. Na moje oko to nie musiał się tym przejmować - chociaż to zrobił. Wziął, zgarnął mnie ręką za bluzę i pociągnął w swoją stronę groźnie.
- Denerwujesz mnie, rudy. Chodź, załatwimy to po męsku.
Natychmiast zrobiło się zamieszanie, w którego byłem centrum i to mi się nie podobało. Uniosłem dłonie w geście poddania i powiedziałem ulegle:
- Przepraszam. Wymsknęło mi się. Będę trzymać język za zębami.
- A może od razu ci go wyrwe?
Wtedy pojawił się jeszcze większy problem. Przewodniczący samorządu wszedł w środek zgromadzenia stanowczo i surowo.
- Co wy wyprawiacie? Uspokójcie się, już! - zawołał. Rozdzielił nas i stanał pomiędzy, zamykając sprawę.
- Jeszcze cię dopadne, Rudy.
Michał rzucił groźbą na pożegnanie, a potem odwrócił się i zostawił mnie w spokoju. Tylko nie Bartek, bo on uwziął się na mnie. Złapał mnie za rękaw.
- Chodź ze mną.
I pociągnął mnie za sobą. Wtedy buty nie były już ważne, bo przed sobą miałem prawdziwy skarb. Patrzyłem na jego plecy, zastanawiając się czy kiedykolwiek będę mógł spojrzeć mu w twarz i powiedzieć to co do niego czuję.
Bartek wyprowadził mnie stamtąd. Zeszliśmy na parter i wyszliśmy przez tylne drzwi szkoły na taras. Dopiero tam zatrzymał się i mnie puścił. A kiedy na mnie spojrzał swoimi błękitnymi oczami, ożywiałem. Choć byłem w ponurym nastroju i same czarne myśli krążyły po mojej głowie, patrząc na niego, poczułem się lepiej. Miał w sobie coś co sprawiało, że smutki uciekają. Wprowadzał pozytywną atmosferę. Jego uśmiech dawał ciepło. A jego dobre serce czyniło go dobrym człowiekiem, na którego nie mogłem się napatrzeć.
- Wszystko dobrze? - zapytał mnie zatroskany. - Zaczepiał cię?
- Aa... n-no. N-nie. To... to kolega z klasy. Jest okej.
Bartek mruknął.
- Ach tak? Dziwne, bo myślałem, że ci grozi.
- N-nic z tych rzeczy, checheche! - zaśmiałem się głupio i odwróciłem wzrok.
- Przecież widzę, że kłamiesz. Ciągle dziwnie się zachowujesz i coś kręcisz - powiedział nagle. - Masz na imię Kaj czy to też kłamstwo?
- A-a-ja... mam na imię Kajetan. Ale mój brat mówi na mnie Kaj.
- A jak mówią na ciebie przyjaciele?
Zerknąłem na niego.
- Nie mam... przyjaciół.
Bartek znowu mruknął. Może uznał to za kolejne kłamstwo, albo przekręt, ale tym razem to była prawda.
Blondyn odwrócił się i wskazał palcem jedną z ławek. Było ich pełno dookoła, ale pokazując mi tamtą jedną, powiedział:
CZYTASZ
Nieszczęśliwa miłość | BxB
RomantizmKaj jest szaleńczo zakochany w swoim koledze o imieniu Bartosz z klasy równoległej. Chłopak od wielu miesięcy go obserwuje, ale nie ma w sobie śmiałości żeby z nim porozmawiać, dlatego ukrywa to uczucie. Nawet kiedy przez różne zbiegi okoliczności p...