Powozy ustawiły się w kolejności Dystryktów, zupełnie tak jakby konie znały sekwencję już od dawna. Im trafiły się dwa piękne, wysokie i majestatyczne siwki, które pociągnęły ich rydwan do przodu zaraz za trybutami z Dystryktu Trzeciego.
Serena czuła jak cała drętwieje ze stresu i chcąc sobie chociaż odrobinę pomóc, wypuściła powoli powietrze, zamykając oczy.
Po chwili jednak poczuła na swojej dłoni uścisk Caspiana, więc też od razu ją ścisnęła i przeniosła na niego niepewne spojrzenie.
- Wyglądasz pięknie, na pewno cię pokochają.
Moore mimowolnie uśmiechnęła się na jego słowa i spuściła wzrok, lekko się pesząc.
- Ciebie też, wyglądasz jak prawdziwy król mórz i oceanów. - odparła - Wszystkie dziewczyny na widowni padną na twój widok.
- Bardziej mnie interesuje, czy ty nie padniesz. - mruknął , obejmując ją krótko ramieniem - Musimy się tylko uśmiechać i machać, nie stresuj się, Ser. Damy radę.
- Masz rację. - skinęła od razu głową, przyswajając sobie jego słowa. Rzeczywiście uśmiechanie się i machanie nie wydawały się zbytnio wymagające.
Ich powóz nagle ruszył, a oni ostatni raz złapali się za ręce, po czym szybko puścili, gdy zaczęli wjeżdżać na widok publiczności. Wyprostowali się, by wyglądać majestatyczne, a na twarze od razu przybrali uśmiechy i zaczęli machać.
Tłum oszalał na ich widok, piszczał i wiwatował, klaszcząc i głośno krzycząc ich imiona. Dziewczyna poczuła się dziwnie, ale jednocześnie ogarnęła ją motywacja, więc uśmiechała się jeszcze życzliwiej i machała jeszcze weselej.
W pewnym momencie wielkie ekrany ich pokazały. Wyglądali razem wspaniale, nie dość, że pięknie to jeszcze radośnie, a to jeszcze bardziej przyciągało publiczność. Dziewczyna stwierdziła jednak, że stać ich na trochę więcej.
Pod wpływem impulsu złapała rękę Caspiana i pociągnęła ją ku górze w zwycięskim geście. Chłopak szybko podłapał jej pomysł i uśmiechnął się jeszcze szerzej, a widownia zawyła z zachwytu. Oboje wtedy zrozumieli, że przynajmniej na razie osiągnęli cel - zachwycili Kapitol.
Konie poprowadziły powóz aż pod Pałac Prezydencki, a gdy były już blisko wejścia, ustawiły go w rzędzie z innymi. Dopiero wtedy oboje opuścili ręce, ostatni raz machając. Potem jednak na mównicę wyszedł Prezydent Panem, Coriolanus Snow, a dookoła zaległa cisza.
Starszy, siwobrodymężczyzna uśmiechał się wesoło, ale dziewczyna nie dawała się nabrać na obraz dobrego przyjaciela ojczyzny. Wiedziała jaki jest i go nienawidziła. Mimo to ani przez moment nie dała po sobie tego poznać, bo na jej twarzy ciągle gościł lekki uśmiech.
- Witajcie! - zaczął donośnym głosem, a po trybunach poniosły się wesołe wiwaty - Witamy was trybuci! Podziwiamy waszą odwagę i poświęcenie oraz życzymy szczęśliwych igrzysk! - tłum zaczął klaskać i piszczeć, zgadzając się z prezydentem, a Serena musiała mocno się powstrzymać, by na jej twarzy nie pojawił się grymas. Przed telewizorem w domu mogła krzywić się ile chciała, ale tutaj wszyscy mieli ją na oku.
- Niech los zawsze wam sprzyja!
Tłum ponownie wiwatował, a powozy powoli zaczęły wracać za kulisy. Serena i Caspian przybrali na twarze szersze uśmiechy i do samego końca odprowadzili trybutów machaniem.
Kiedy jednak zniknęli z ich pola widzenia, odetchnęli głęboko, dziękując, że już nie muszą udawać.
- Byliście świetni! - zawołał do nich Finnick i obdarzył ich szerokim uśmiechem - Pokochali was, podbiliście ich serca, teraz na pewno będzie wam łatwiej. No już, chodźcie, na pewno jesteście zmęczeni.
CZYTASZ
○ Unfortunate Luck - The Hunger Games ○
FanfictionDookoła nie było śladu innego człowieka, co jednak nie znaczyło, że trybuci nie kryli się gdzieś niedaleko, czekając na to aż tylko zaśnie. Na samą tą myśl mocniej przycisnęła swój nóż do piersi. Był mały, ale jeśli ktoś potrafił się nim dobrze posł...