○25○

187 6 1
                                    

Chyba dawno nie układało jej się tak dobrze.

Serena pierwszy raz od paru miesięcy mogła śmiało przyznać, że jest naprawdę szczęśliwa. Nie musiała martwić się o pieniądze i jedzenie, jej tata i pan Peterson świetnie radzili sobie na morzu, pani Peterson udało znaleźć się dobrą pomoc domową i miała teraz dużo czasu na ukochane gotowanie, a ona z Kaiem zaczęła dogadywać się chyba jeszcze lepiej, niż przed jej wyjazdem do Kapitolu.

Finnick stał się nierozłączną częścią jej rodziny, wszyscy go uwielbiali, zwłaszcza pani Peterson, a ona wcale nie mogła się im dziwić. W końcu i dla niej stał się jedną z najważniejszych osób i nie wyobrażała sobie życia bez jego towarzystwa. Był teraz jej najlepszym przyjacielem i mimo, że trudno było jej to przyznać, godnie zastąpił miejsce Caspiana.

Wyniki egzaminów odebrała po miesiącu i jak się potem okazało napisała je najlepiej ze wszystkich zdających z jej rocznika, uzyskując naprawdę wysokie wyniki, z których była bardzo dumna.W wolnym czasie odnalazła wiele nowych zainteresowań, ale mimo wszystko nie zapomniała o starych i tak też wróciła do robienia biżuterii, tym razem jednak z przyjemności a nie obowiązku.

Od czasu do czasu przychodziła do portu, żeby sprzedać swoje dzieła, ale robiła to bardziej po to, żeby podzielić się z kimś rękodziełem, a nie dla pieniędzy- w końcu i tak miała ich tak wiele, że nie wiedziała, co z nimi robić.

Przez ostatnie parę miesięcy otworzyła się wreszcie na innych Zwycięzców zamieszkujących wioskę, raz nawet organizując dla wszystkich integralnego grilla, którego do tej pory miło wspominała. Najlepiej przyszło dogadać jej się z Mags, bo mimo, że trudno było ją zrozumieć, to nadrabiała bogatą osobowością. Swoją empatią i otwartością bardzo szybko przyciągnęła do siebie Serenę, i od tamtej pory często zapraszała dziewczynę na obiady razem z Finnickiem, który bywał u niej regularnie.

Jak widać wszystko zmieniło się na dobre albo zmierzało w odpowiednim kierunku, a Moore nie miała na co narzekać. Wreszcie mogła przyznać, że znowu zaczęła żyć.

Nie było tak jednak przez cały czas. Od czasu do czasu łapała gorszy nastrój, zazwyczaj, gdy nachodziło ją zbyt wiele wspomnień i nie potrafiła sobie z nimi poradzić. Oczywiście nie odcięła się od nich całkowicie, jednak starała się podchodzić do nich inaczej, niż wcześniej - zamiast się załamywać wolała wspominać je z uśmiechem na twarzy. Bywały jednak momenty, w których nie przychodziło jej to z taką łatwością.

Jednym z takich chwil był pojedynczy dzień maja, który jednak wystawił ją na próbę większą, niż cała reszta przeżytych już miesięcy.

Urodziny Caspiana.

W końcu trudno było obchodzić święto kogoś, kogo już z nimi nie było. Zwłaszcza, gdy docierało do niej, że jeszcze rok temu wszystko było normalne i nikt nie spodziewał się jak bardzo się to zmieni.

Wyszła z domu wcześnie, zabierając ze sobą tylko jedzenie, żeby móc w spokoju powłóczyć się bez towarzystwa reszty. W takim momencie i przy napływie wielu różnych emocji wolała spędzić go w samotności.

Przez cały dzień tylko spacerowała i po kolei wspominała wszystkie chwile, które razem spędzili w danych miejscach. Od ich ławki i skrawka plaży, przez pobliski lasek, do którego chodzili na długie spacery, kończąc na porcie, gdzie często pomagali swoim ojcom albo chodzili sprzedawać jej bransoletki. Uśmiechnęła się nawet na widok ich szkoły, do której przecież nie przepadała chodzić, ale nie mogła zaprzeczyć, że z pewnością była nierozłączną częścią jej wspomnień o nim.

Kiedy zaczął zapadać wieczór zrozumiała dopiero jak bardzo była zmęczona. Niby tylko spokojnie spacerowała, ale gdyby zebrać jej trasę z całego dnia razem wyszłoby może nawet ponad piętnaście mil. Stwierdziła więc, że powinna skończyć swój przydługi spacer, ale na zakończenie ruszyła jeszcze w stronę klifu, który akurat był niedaleko.

○ Unfortunate Luck - The Hunger Games ○Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz