○20○

217 9 0
                                    

Serena obudziła się, kiedy słońce zaczęło świecić jej po oczach, dopiero leniwie zaglądając przez okno. Wiedziała, że jest wcześnie, dlatego nie śpieszyło się jej wstawać, jednak nawet kiedy odwróciła się plecami czuła, że już nie zaśnie. Mimo pory, promienie już mocno grzały i prawie od razu zrobiło jej się okropnie gorąco.

Po paru kolejnych minutach beznadziejnego przerzucania się z boku na bok podniosła się z miejsca i westchnęła, nie szczędząc sobie dramaturgii. Ale to było przecież normalne, że była nieszczęśliwa, w końcu spało jej się tak dobrze, że mogłaby już nigdy nie podnosić się z tej kanapy. Najwidoczniej los chciał jednak inaczej.

Ruszyła zaspanym krokiem do łazienki, by chociaż trochę się odświeżyć, a gdy już przemyła twarz zimną wodą, spojrzała na swoje niewyraźne odbicie. Dzisiaj musisz wziąć się w garść, dzisiaj musisz postawić pierwszy krok. Powtarzała sobie zawzięcie w myślach, jednocześnie tocząc bitwę na wzrok ze swoim odbiciem. Coś mówiło jej, że nie da rady i że wcale nie musi tego robić. Ale już nigdy więcej nie chciała słuchać tego głosu.

Kiedy wróciła do salonu przez moment stanęła w miejscu, nie do końca wiedząc, co zrobić. Nie chciała nadużywać gościnności Finnicka, ale też nie cieszyła się zbytnio na powrót do domu, zwłaszcza, że o tej porze jej tata i pan Peterson zapewne jedli śniadanie, szykując się do pracy. Niepostrzeżone pojawienie się i powrót do swojego pokoju zapewne nie wchodziły w grę.

Po chwili postanowiła więc, że przyrządzi śniadanie. Chciała zdobyć trochę czasu, żeby na spokojnie móc znaleźć się u siebie i uniknąć niepotrzebnych pytań, a przy okazji... cóż, czuła swego rodzaju obowiązek, by chociaż trochę odwdzięczyć się Finnick'owi, a w tym momencie do głowy przychodziło jej tylko jedzenie.

Tak też bez zbędnych rozmyślań zaczęła szukać potrzebnych składników, a gdy miała już wszystko, przyrządziła szybkiego omleta i udekorowała go toną owoców. Omlety były jej specjalnością, czasem przebijały nawet te pani Peterson, a w końcu to ona była urodzoną szefową kuchni. Serena była pewna, że wyszedł pyszny, a gdzieś z tyłu głowy kłębiła się też żałosna nadzieja na to, że Odair chociaż trochę zapomni o jej beznadziejnym zachowaniu, gdy spróbuje jej specjału. W końcu przez żołądek do serca, prawda?

Sobie pozwoliła natomiast tylko na harbatę. W końcu nie chciała obiadać Finnicka z zapasów, gdy w domu miała tak wiele jedzenia z wczorajszego przyjęcia. Wystarczyło, że poczeka jeszcze trochę i będzie mogła wrócić do domu, żeby coś zjeść i zaszyć się u siebie.

Im więcej czasu mijało, tym bardziej robiła się głodna, a Finnick ciągle nie wstawał. Na początku zamierzała na niego poczekać, ale im dłużej spał, tym bardziej traciła cierpliwość. Głód potrafił być zabójczy. W końcu zdecydowała się więc, że wróci do siebie, jej tata i Pan Peterson już dawno powinni być na wodzie. W pośpiechu znalazła jakiś długopis i na serwetce naskrobała krótkie:

Dziękuję za wszystko
S.

Ruszyła w stronę wyjścia i już po chwili stała przy swoim domu. Kiedy przekroczyła próg od razu jednak zamarła w miejscu, niedowierzając.

– Oh, Serena, dzień dobry! – zagadnął pan Peterson, miło się do niej uśmiechając, a jej tata pomachał jej znad gazety. A więc jeszcze nie wyruszyli. Cholera.

– Dzień dobry. – odparła, a w jej głosie wyraźnie zabrzmiało zdziwienie. Powoli zamknęła za sobą drzwi i podeszła do blatu, nakładając sobie na talerz trochę jedzenia. – Nie wypływacie dzisiaj?

– Oczywiście, że wypływamy. - odparł jej ojciec – Po burzy na pewno będzie dużo ryb w naszych łowiskach. Po prostu pomyśleliśmy, że może chciałabyś się z nami zabrać. Przydałaby nam się mała pomoc.

○ Unfortunate Luck - The Hunger Games ○Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz