– Nie schodź zbyt szybko z platformy dopiero, gdy skończy się odliczanie. – Finnick udzielał jej ostatnich rad, kiedy jechali razem windą. Serena od rana czuła okropny ciężar w żołądku, ale ku swojemu zadziwieniu wcale nie płakała. Była na to zbyt oszołomiona. – W innym wypadku umrzesz. Postaraj się znaleźć coś przydatnego pod rogiem, ale nie wdawaj się w walkę, chyba, że będziesz musiała. Najlepszą taktyką będzie po prostu ukrywanie się najdłużej jak będzie można. – winda zatrzymała się, a drzwi rozchyliły, ukazując im wielką wybetonowaną przestrzeń. Przed nimi stał duży poduszkowiec.
– Nie ufaj niczemu i nikomu, oprócz Caspiana, wszystko na arenie może chcieć cię zabić.
– Pocieszająca wizja. – szepnęła przerażona, spoglądając co chwila na wielką maszynę.
– Ser – Odair położył jej rękę na ramieniu, zwracając tym samym jej uwagę – Masz duże szanse, pamiętaj o tym na arenie i w siebie nie wątp. Rozumiesz?
– Tak. – odparła niezbyt przekonująco, ale potem pokiwała energicznie głową, chcąc mu pokazać, że naprawdę rozumie.
– Dobrze. I spokojnie, uspokój się. – dodał, przytulając ją, a dziewczyna mocno oddała uścisk – Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogłem być waszym mentorem. Jesteście niesamowici i dacie radę. Oboje.
– Dzięki. Za wszystko. – odparła, odsuwając się od niego, po czym posłała mu słaby uśmiech i ruszyła w stronę poduszkowca.
Zanim weszła na jego pokład wzięła dwa głębokie wdechy, by chociaż trochę się uspokoić.
W środku siedziała już większość trybutów rozdzielona na dziewczęta i chłopców. Wśród nich znajdował się już Caspian, którego Finnick odprowadził pierwszego. Gdy ich wzrok się skrzyżował, posłali sobie pokrzepiające spojrzenia i dopiero wtedy Moore usiadła na wyznaczonym miejscu.
Dookoła panowała grobowa cisza, nawet Zawodowcy zachowywali względną powagę. Na pokładzie pojawiła się kobieta, która sprawdziła ich stan, upewniając się, że wszyscy już są, po czym podeszła do brunetki i wyciągnęła w jej stronę dłoń.
– Daj mi rękę. – rozkazała, a dopiero wtedy Serena dostrzegła w jej drugiej dziwne urządzenie, które trochę przypominało pistolet.
– Po co? – spytała spokojnie, lecz nieufnie, równocześnie delikatnie podnosząc nadgarstek.
– Muszę wczepić ci identyfikator. – ogarnęło ją lekkie zdziwienie, kiedy otrzymała odpowiedź na pytanie i pozwoliła, by kobieta przyłożyła grubą igłę do jej przedramienia, a potem wcisnęła spust.
Poczuła ból, jednak nie dała tego po sobie poznać, wiedząc, że na pewno wszyscy na nią patrzą. Pod jej skórą znalazło się urządzenie, które zamigało parokrotnie, zanim całkowicie zgasło.
Kobieta postąpiła tak samo z resztą trybutów, a w tym czasie poduszkowiec zdążył już wystartować. Lecieli przez paręnaście minut, a ten czas wystarczył, by nawet ci, którzy nie czuli niepokoju, go poczuli. Sama myśl, że za moment chwycą za broń i będą się zabijać była niedorzeczna, ale jednak tak bardzo prawdziwa.
Kiedy maszyna wylądowała, na pokład weszli Strażnicy Pokoju, którzy kazali im ruszyć za nimi, a potem po kolei odprowadzili każdego do osobnych pomieszczeń.
Serena szła spokojnie, ale w środku panikowała coraz bardziej. Już za moment dowie się, jakie paskudztwo dla nich przygotowali.
Kiedy drzwi od pokoju się za nią zamknęły, rozejrzała się dookoła i dostrzegła swojego stylistę, który właśnie siedział na krześle, a kiedy ją zobaczył wstał.
CZYTASZ
○ Unfortunate Luck - The Hunger Games ○
FanfictionDookoła nie było śladu innego człowieka, co jednak nie znaczyło, że trybuci nie kryli się gdzieś niedaleko, czekając na to aż tylko zaśnie. Na samą tą myśl mocniej przycisnęła swój nóż do piersi. Był mały, ale jeśli ktoś potrafił się nim dobrze posł...