○26○

197 5 7
                                    

W takich właśnie momentach brakowało jej bliskiej przyjaciółki. Takiej, której mogłaby się zwierzyć, porozmawiać i poradzić, a ona chociaż w najmniejszym stopniu starałaby się pomóc jej zdecydować, co robić dalej. Na jej nieszczęście otaczała się jednak niewielką ilością osób, a jeszcze bardziej bolesny był fakt, że w większości byli nimi mężczyźni.

Najbliższą znaną jej kobietą była pani Peterson, z którą nie zamierzała jednak rozmawiać o tym, co powinna zrobić teraz, kiedy pocałowała Finnicka, zwłaszcza, że jeszcze parę tygodni temu prowadziły rozmowę o tym jak całowała się z jej synem. To mogłoby być bardzo niezręczne, a w dodatku wyszłaby jeszcze na taką, która dokleja się do każdego, który akurat się nawinie.

A przecież wcale taka nie była, od dziewiętnastu lat jej życia nie pojawiły się w nim żadne miłosne zawirowania, aż do momentu, kiedy została wybrana w igrzyskach i wpadła w całe to bagno zwane Kapitolem. Po raz kolejny dotarło do niej, że to właśnie on przyspożył jej w życiu najwięcej problemów.

Jej relacje z Odairem widocznie się ochłodziły, a mówiąc więcej, nawet ślepy zauważyłby, że wyraźnie się unikają mimo, że utrzymywali, że wcale tak nie jest. Robili wszystko, by tylko się nie spotykać, Serena poprosiła panią Peterson, by nie zapraszała go na obiady, a gdy ta raz to zrobiła, usiedli po dwóch różnych częściach stołu, jak najdalej od siebie. Dziewczyna ograniczyła też swoje wizyty u Mags, a jeśli już się tam zjawiała, to tylko, gdy miała pewność, że w środku nie ma Finnicka.

Czuła się jak największa idiotka za każdym razem, gdy robiła wszystkie te uniki, za każdym razem wmawiała sobie też, że robi to ostatni raz i potem z nim porozmawia, ale minął już niecały miesiąc, a oni ciągle nie przeprowadzili żadnej rozmowy. Do tej pory Serena nie wiedziała, co nią wtedy kierowało, gdy doprowadziła do całej tej sytuacji, to był po prostu nagły impuls, którego nie była w stanie opanować.

Dałoby się to może jeszcze jakoś naprawić, ale w końcu on też ją pocałował, tym samym wywołując w niej lawinę sprzecznych sygnałów, które wysyłała do niej każda najmniejsza część jej ciała. Wcześniej wiedziała, że nie było między nimi nic, oprócz przyjaźni, teraz nie mogła mieć takiej pewności.

Wiedziała na pewno, że nie był jej obojętny, a ten pocałunek obudził w niej nowe, zupełnie nieznane uczucia, których nie mogła już stłumić, gdy o nim myślała. Coraz częściej łapała się na tym, że nad tym wszystkim rozmyśla i że chciałaby, żeby był obok przez cały czas, a rozpamiętywanie tego, co się wtedy stało sprawiało, że miała ochotę iść do niego i znowu go pocałować.

W powietrzu unosił się już maj, od samego rana wszystko było nagrzane i duszne, a ochładzało się dopiero późnym wieczorem. Brak motywacji i powoli ogarniające lenistwo widać było na każdym kroku, ale nikt zbędnie się tym nie przejmował, mieszkańcy byli do tego już mocno przyzwyczajeni. Wszyscy ożywiali się dopiero wieczorem i wtedy najczęściej wychodzili z domów, zostawiając otwarte na oścież okna, żeby w pomieszczeniach choć trochę się wywietrzyło.

Wszyscy, z resztą jak co roku, zdawali się aż nazbyt ignorować zbliżające się Dożynki i emanowali radością, byleby tylko odsunąć od siebie te myśli. Przecież w końcu pozostawał do nich jeszcze dobry miesiąc, nie było po co zamartwiać się na zapas.

Mimo, że Moore chciała, żeby i jej było tak łatwo odrzucić od siebie te myśli, podświadomie nie mogła przestać się przejmować. Bo w końcu od tego momentu w jej życiu wszystko miało się zmienić. Kai'owi ciągle groziło wylosowanie na arenę, ona miała po raz pierwszy zostać mentorką i szkolić trybutów, a potem najpewniej patrzeć jak giną w krwawych walkach. W dodatku wielkimi krokami zbliżało się jej Tournée.

○ Unfortunate Luck - The Hunger Games ○Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz