Serena obudziła się parę godzin później w niewielkiej jaskini, która mocno przypominała tą, w której spędziła ostatnią noc. Pod głowę podłożony miała plecak, okryta była czyjąś kurtką, a obok niej paliło się niewielkie ognisko. Wszystkie jej rzeczy leżały obok, plecak, kurtka i nóż, po którego niezwłocznie chwyciła.
Dookoła nie było jednak nikogo, przynajmniej do momentu, kiedy nie usłyszała cichych kroków. Zerwała się z miejsca i schowała za przeciwległą ścianą, uważnie nasłuchując.
Postać zbliżała się, aż weszła do jaskini na moment przystając. Moore wykorzystała moment zaskoczenia i rzuciła się w stronę trybuta, przyciskając go do ściany i przykładając nóż do gardła. Kiedy jednak zdała sobie sprawę, kto przed nią stoi szybko wypuściła go z ręki i gwałtownie odsunęła się do drugiej ściany.
– Przepraszam! Przepraszam, ja... przepraszam. – powtarzała bezmyślnie, nie wiedząc do końca, co innego mogłaby zrobić, nawet jeśli nie miała dokładnie pojęcia za co przeprasza.
– Uratowałem ci życie, mogłabyś tak od razu mnie nie zabijać. – rzucił w jej stronę Caspian, jednocześnie rzucając złowrogie spojrzenie.
Wyglądał na zdrowego, może poza paroma niewielkimi obrzękami na twarzy, które pewnie były spowodowane nocnym deszczem.
– Nie wiedziałam, że to ty. – zapewniła od razu, jednocześnie czując jak robi się cała czerwona.
– No tak, w końcu liczyłaś, że już nigdy mnie nie spotkasz, co? – zaczął ironicznie. Dziewczyna zamarła w miejscu, po czym cicho westchnęła. A więc był na nią zły.
– Nie rozumiesz. – zaczęła, a on przerwał jej, gwałtownie się do niej zbliżając, na co mimowolnie odskoczyła w tył. Nie, nie był zły. Był wściekły.
– Nie, nie rozumiem. Przez cały ten czas mieliśmy współpracować, współpracowaliśmy od samego początku, a ty nagle stwierdziłaś, że ci się znudziło i wolisz robić za bohaterkę na własną rękę!
– Bohaterkę? – prychnęła na jego słowa – Znudziło mi się? Jak możesz mnie o coś takiego osądzać?
– To po co niby uciekłaś?!
– Żeby cię chronić! – rzuciła, na co chłopak zaśmiał się ironicznie - Tak, żeby cię chronić...
– Przed czym? Przed Zawodowcami? To raczej słabo ci poszło, bo prawie mnie załatwili przy rogu, a ty nie pomogłaś. – warknął, krzyżując ręce na piersi, a złość ciągle z niego nie uleciała.
– Nie, nie przed Zawodowcami, przede mną. Dobrze słyszysz, Caspian, przede mną. – wreszcie sprawiła, że na moment zamilkł, więc czym prędzej kontynuowała – Jestem twoim największym zagrożeniem i jedyną osobą, która powstrzymuje cię przed wygraną. A chce, żebyś wygrał, ale kiedy jestem w pobliżu ty zrobisz wszystko, żeby tylko mnie uratować. Jesteś w stanie się poświęcić, a ja tego nie chce, rozumiesz? I tak już za dużo razy mi pomogłeś, a ja tylko ci dziękuję, nie dając w zamian nic. Chcę wreszcie spłacić ten cholerny dług i dać ci coś, co raz na zawsze to zakończy. Jeśli wygrasz nie będziesz musiał już więcej przejmować się mną.
Peterson stał jak wryty, nie wiedząc co ma odpowiedzieć, a dziewczyna przeniosła wzrok gdzieś w bok. Nie wyobrażała sobie tak tej rozmowy, tak właściwie w ogóle sobie jej nie wyobrażała i teraz czuła się głupio, bo nie tak miało to wszystko zabrzmieć. Znaczy właśnie tak, ale nie chciała tego mówić w tak dobitny sposób. Teraz jednak nie mogła już zrobić nic.
– Naprawdę twierdzisz, że pomagam ci, bo liczę na to, że mi się odwdzięczysz? Że ratuję cię, bo... bo nie wiem, wzbudzasz moją litość? – zaczął w końcu po dłuższej chwili milczenia, a jego twarz wyrażała niedowierzanie – Serena, czy ty do reszty zgupiałaś?
CZYTASZ
○ Unfortunate Luck - The Hunger Games ○
FanficDookoła nie było śladu innego człowieka, co jednak nie znaczyło, że trybuci nie kryli się gdzieś niedaleko, czekając na to aż tylko zaśnie. Na samą tą myśl mocniej przycisnęła swój nóż do piersi. Był mały, ale jeśli ktoś potrafił się nim dobrze posł...