Chwilę przed wybiciem trzeciej ruszyli w stronę jadalni, a gdy przestąpili próg zauważyli, że Florentia już spoczywała na swoim miejscu. Obok niej siedział młody mężczyzna o brązowych włosach, a kiedy ich usłyszał, podniósł na nich spojrzenie i wstał.
– Cześć, jestem Finnick. – zaczął przyjaźnie i podszedł bliżej, po czym obdarzył ich uśmiechem – Jak pewnie wiecie będę waszym mentorem.
– Jestem Serena, miło cię poznać. – odparła dziewczyna, a na jej twarz wstąpił grymas, który najpewniej miał być lekkim uśmiechem.
– Caspian. – rzucił chłopak, równie niemrawo, co jego przyjaciółka. Wszyscy uścisnęli sobie dłonie i zasiedli do stołu. Moore utkwiła spojrzenie w apetycznie wyglądających posiłkach i uświadomiła sobie, że rano nie zjadła śniadania.
– Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało na Dożynkach. To musiało od ciebie wymagać ogromnego poświęcenia, a tobie na pewno bardzo trudno było zachować spokój, kiedy padło na dwie ważne dla ciebie osoby. – spojrzał na nich po kolei, a w jego spojrzeniu kryło się współczucie. – Pamiętam was ze szkoły, wiem, że się przyjaźnicie.
Rzeczywiście, oprócz z areny kojarzyła go właśnie ze szkoły. Był od nich o rok starszy, ale nigdy z nim nie rozmawiali. Obracał się w towarzystwie, które raczej nie przypadło im do gustu i wydawał się o wiele bardziej lekceważący, niż w tym momencie.
– To wy się przyjaźnicie? – Florentia podskoczyła na miejscu i wbiła w nich zaskoczone spojrzenie, a jej oczy błysnęły z ekscytacji.
– Tak. – przyznał cicho Peterson i spuścił wzrok na swój talerz. Nie chciał o tym z nią rozmawiać, tak samo jak ona.
– Jakie to romantyczne! – pisnęła kobieta, wypuszczając z rąk sztućce, a na jej twarzy pojawił się zachwyt.
Serena mimowolnie posłała jej wściekłe spojrzenie, na co ona odrobinę się opanowała i zajęła podnoszeniem zastawy z podłogi. Nie mogła wprost uwierzyć, że kobieta zareagowała w ten sposób.
– Tak czy inaczej – odchrzaknął Odair, przerywając niezręczną atmosferę, która między nimi zapadła – świetnie udało wam się zachować zimną krew. Na pewno zrobiliście dobre wrażenie. Zjedzcie coś teraz, a po obiedzie omówimy parę istotnych rzeczy.
Przyjaciele skinęli głowami i w ciszy zaczęli nakładać sobie jedzenie na talerze. Na początku Serena miała ochotę spróbować wszystkiego, ale nagle jej apetyt gdzieś zniknął. Skusiła się więc na mięso w sosie i kolorową, warzywną salatkę, a na deser sięgnęła po ciasto z kruszonką i jabłkami, którego nigdy wcześniej nie widziała na oczy.
Na początku nikt się nie odzywał, ale wraz z opadającą atmosferą Finnick powoli zaczął luźną rozmowę, zadając im pytania o ich dotychczasowe życie w Czwórce, szkołę, upodobania i tym podobne. Był ciekawy, ale nie naciskał tak jak Florentia, zdawało się, że ma dość dużą wprawę w prowadzeniu rozmowy tak, by każdy był zadowolony. Dziewczyna przyznała przed sobą, że stawał się dość przyjemnym rozmówcą.
Kiedy już się najedli, całą trójką przenieśli się do przedziału, który pełnił funkcję salonu i zasiedli na wygodnych kanapach. Florentia oznajmiła tylko, że na nich poczeka i potem wspólnie obejrzą powtórkę z Dożynek.
– Myślę, że najpierw dobrze będzie, jeśli wszystko sobie wyjaśnimy, potem będzie łatwiej działać. – zaczął przyjaźnie Finnick, ale jego głos zdawał się bardzo rzeczowy – Moim głównym zadaniem jest nauczenie was, wszystkiego, co może wam się przydać i w Kapitolu i na arenie. Jak się zachować i zadowolić widownię, ale też jak walczyć i przetrwać. Wiem, czego chcą ludzie i co im się podoba, wiem też, co może wam pomóc przeżyć podczas igrzysk i przez te parę dni zamierzam was jak najlepiej przygotować. Jako mentor mam bardzo ważną funkcję i nie zamierzam jej lekceważyć. Za wszelką cenę będę starał się wam pomóc, bo wsparcie jest bardzo ważne. Ale żebyśmy dobrze działali wy też musicie mi zaufać i uwierzyć, że chcę dla was jak najlepiej. Bez tego, nie ważne jakbyśmy się starali, nic dobrego nam się nie uda. – przejechał po nich wzrokiem, robiąc krótką pauzę – Jesteście w stanie mi zaufać?
CZYTASZ
○ Unfortunate Luck - The Hunger Games ○
FanficDookoła nie było śladu innego człowieka, co jednak nie znaczyło, że trybuci nie kryli się gdzieś niedaleko, czekając na to aż tylko zaśnie. Na samą tą myśl mocniej przycisnęła swój nóż do piersi. Był mały, ale jeśli ktoś potrafił się nim dobrze posł...