TW! Uwaga dla osób o słabej psychice lub nerwach, zalecam tego nie czytać. Ta historia jest dosyć ciężka i trudna, więc czytacie na własną odpowiedzialność.
Kochałem swoje życie. Naprawdę. Możecie mi wierzyć lub nie. Ale przeżyłem cudowne trzy lata. Dlaczego? Bo u boku miałem nie kogo innego jak mojego ukochanego chłopaka. Pochwalę się, bo już nie jest moim chłopakiem. Tylko narzeczonym. Tak, oświadczył mi się niecałe pół roku temu. Do tej pory bardzo dobrze to pamiętam.
- Paweeł!- krzyknąłem i zaśmiałem się, gdy chłopak mnie podniósł. Unosiłem się w powietrzu. No, może on mnie przytrzymywał za uda, kiedy ja mu się uwiesiłem od tyłu na szyi.
Postanowiliśmy, że na drugą rocznicę naszego związku wybierzemy się do Hiszpanii. Znajdowaliśmy się na Majorce, gdzie było na pewno bardzo klimatycznie. Staliśmy (a raczej brunet stał) na niewysokim klifie, gdzie znajdował się punkt widokowy. Nie było to popularne miejsce, więc na nasze szczęście ludzi za dużo nie było. Mogliśmy pozwolić sobie na więcej, bo nadal krępowałem się całować, czy chociażby przytulać się do mojego chłopaka przy innych. Wiadomo ludzie różnie reagowali na takie widoki.
- Mógłbym tutaj zostać na zawsze - mruknął cicho Paweł blisko mojego ucha.
- Ja też - dodałem, ale po chwili zmarkotniałem. - Ale i tak byśmy raczej nie mogli.
- Dlaczego? - zapytał zaciekawiony brunet.
- Jak to sobie wyobrażasz? W Polsce mamy wszystko i wszystkich. Rodzinę, przyjaciół, prace. Przecież nie możemy tak tego zostawić ot tak i wyjechać - wytłumaczyłem, psując nieco nastrój. Brunet westchnął i pstryknął mnie w nos.
- Może atmosfera nie jest idealna, ale nie mogę zwlekać - odparł Paweł, delikatnie mnie zrzucając z jego pleców. Odwrócił się w moją stronę. Ostatnie promienie słońca świeciły na jego przepiękną twarz i podkreślały jego zielonkawe oczy. I zrobił to. Moją pierwszą myślą było to, że chciał najzwyczajniej w świecie zawiązać swoje buty. Ale nie. Uklęknął na jedno kolano, wpatrując się we mnie z tą cholerną miłością i uśmiechem. Widać było, że był zestresowany, ale jednocześnie podekscytowany.
- Dominiku Rupiński jesteś miłością mojego życia i nie wyobrażam sobie żyć bez ciebie. Uwielbiam budzić się rano i widzieć twoją zaspaną twarz i potargane włosy. Uwielbiam kiedy wieczorami wtulasz się we mnie, gdy oglądamy te twoje ulubione romantyczne komedie. Uwielbiam patrzeć na ciebie, gdy się uśmiechasz, śmiejesz, a nawet i złościsz. Bo jesteś cholernie słodki. Uwielbiam również gdy na mnie krzyczysz, że zostawiam wszędzie bałagan oraz, że to moja kolej na sprzątanie, a nie wytrzymując później przychodzisz do mnie, żeby się przytulić. Kocham całego ciebie i każdą część twojego charakteru, jak i ciała - zaśmiał się lekko, na co ja uśmiechnąłem się szeroko. - Chcę, żebyś był ze mną do końca mojego życia i żebyśmy razem cieszyli się z najmniejszych rzeczy. Kocham cię. Tak więc, czy zostaniesz moim mężem? - zapytał nieco ze strachem w oczach i niepewnością.
A ja? Ja byłem po prostu wniebowzięty. Stałem jak taki kołek nie wiedząc co powiedzieć. Zaniemówiłem. To co usłyszałem było po prostu niesamowite. On był niesamowity. Nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa, pokiwałem tylko głową. Łzy napłynęły mi do oczu, oczywiście ze szczęścia. Brunet po tym jak nałożył mi pierścionek (który swoją drogą był cudowny), przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował. Nie wiem ile ta cała chwila trwała, ale modliłem się, żeby nigdy się to nie skończyło. Było to spełnienie moich marzeń, o których nawet nie śniłem. Nie dochodziło to do mnie, że mam pieprzonego męża. Gdy po kilku albo kilkunastu minutach się oderwaliśmy od siebie, dotarł do mnie jeden dosyć ważny aspekt.
CZYTASZ
One shots ~ dominikxpawel
Fanfiction„Niebieskie oczy mieszały się z tą czystą zielenią. Ciężkie i drżące oddechy unosiły się w powietrzu. Lekki wiatr owiewał ich włosy, przez co niektóre pasma były już poplątane. Na ustach bruneta można było dostrzec delikatny uśmiech, za to u młodsze...