21. Grecja nie jest taka zła

510 19 5
                                    

- Pojedźmy gdzieś.

W niewyraźnym świetle lampki, postawionej na oddalonym stole, było widać tylko kontury dwóch ciał, krzeseł i kieliszków z cieczą, która przez pryzmat nocy wydawała się jeszcze ciemniejsza.

- Do sklepu obok?

Zachrypnięty śmiech rozniósł się po okolicy, ale w zasadzie mogły usłyszeć go tylko ptaki. Na najwyższym piętrze budynku, nie było żadnych ludzi o tej godzinie. Mrok spowijał wszystko obok, lecz przez to dalekie miasto było bardzo jasne i wyraźne.

- Pojedźmy gdzieś - ponowił próbę brunet, obserwując uważnie moją twarz. Byłem pewny, że pomimo ciemności i tak może odczytać ze mnie wszystko. Nienawidziłem tego.

- Gdzie?

- Grecja.

Tym razem to mój śmiech rozległ się po Warszawie. Chłopak na przeciwko pokręcił głową z nikłym uśmiechem, powracając wzrokiem na mikroskopijne samochody. Ocenianie z góry było naszą ludzką wadą, która w chwili narodzin była wdrażana automatycznie.

- Dlaczego tam? - zapytałem, mimo że to było najmniej odpowiednie pytanie na teraz. Wziąłem łyk półsłodkiego wina, przerzucając co chwilę wzrok z bruneta na panoramę stolicy.

- A dlaczego nie? Mamy wakacje przecież.

- Pracujemy. Obaj - przytoczyłem ważną informację, o której mógł zapomnieć. Zdarzało się mu to już.

- Każdemu pracownikowi przysługuje urlop. Nie wiem czy w ogóle znasz pojęcie tego słowa...

- Przestań.

Zacisnąłem palce na szkle, a tego akurat nie mógł zobaczyć. Chociaż i tak wiedział. Jak zawsze.

- Nie robiłeś sobie wolnego od dwóch lat. Twój organizm ledwo żyje, gdy go męczyłeś, nie dając mu odpocząć ani nigdy wyzdrowieć do końca.

- Nie musisz mi znowu prawić morałów. Jestem dorosły i znam swój organizm lepiej.

- Ona by się zawiodła - powiedział z czystą premedytacją, bo wiedział jak zareaguję.

- Nie masz prawa o niej mówić - wycedziłem, unikając już za wszelką cenę jego przenikającego wzroku. Znał mnie zbyt długo, by wiedzieć, że zawsze uciekam. Obserwowałem pojedynczych ludzi na ulicy i zastanawiałem się nad ich historią. Co mogli robić o pierwszej nocy w środku tygodnia na warszawskiej ulicy? Tyle wyborów, że nie pogrążyłem się w dopisywaniu im zakończenia.

- Też ją miałem za matkę.

Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po moim ciele na wspomnienie jej.

- Nie neguję tego - odparłem, nadal mając spięte mięśnie. On mierzył mnie nadal swoim tajemniczym wzrokiem, którym chciał po prostu mnie zrozumieć.

- To przestań się bać o tym mówić.

Grupka nastolatków wyglądała jak stado mrówek, zapewne pijąc i paląc coś na jednej z ławek obok parku. Złapała mnie na sekundę nostalgiczna chwila, ale nie z powodu tego, że chciałem wrócić do tych czasów. Bardziej z tego powodu, by w ogóle przeżyć takie coś, kiedy życie wydawało się trochę prostsze i mniej bolesne.

- Pojedźmy do Grecji.

Powiedział znowu te trzy niedorzeczne słowa, kiedy milczałem i umiejętnie go ignorowałem. Na moją twarz wstąpiła lekka kpina i może rozbawienie. Nie byłem w stanie sam tego rozpoznać.

- Nie mogę.

- Wiesz, że możesz. Przestań się wreszcie zasłaniać tym wszystkim. Proszę.

Rzadko prosił. Oboje nie byliśmy zbyt wylewni w słowach i podczas naszej dziesięcioletniej przyjaźni nie było zbyt dużo takich momentów. Dlatego oderwałem wzrok od analizowania nieznajomych i spojrzałem na niego. O wiele trudniej było rozgryźć kogoś, kogo się już znało. Jego przyciemniona sylwetka i twarz nie mówiły zbyt wiele. Jedynie jego kąciki ust były ustawione w ten zachęcający sposób.

One shots ~ dominikxpawelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz