- Pojedźmy gdzieś.
W niewyraźnym świetle lampki, postawionej na oddalonym stole, było widać tylko kontury dwóch ciał, krzeseł i kieliszków z cieczą, która przez pryzmat nocy wydawała się jeszcze ciemniejsza.
- Do sklepu obok?
Zachrypnięty śmiech rozniósł się po okolicy, ale w zasadzie mogły usłyszeć go tylko ptaki. Na najwyższym piętrze budynku, nie było żadnych ludzi o tej godzinie. Mrok spowijał wszystko obok, lecz przez to dalekie miasto było bardzo jasne i wyraźne.
- Pojedźmy gdzieś - ponowił próbę brunet, obserwując uważnie moją twarz. Byłem pewny, że pomimo ciemności i tak może odczytać ze mnie wszystko. Nienawidziłem tego.
- Gdzie?
- Grecja.
Tym razem to mój śmiech rozległ się po Warszawie. Chłopak na przeciwko pokręcił głową z nikłym uśmiechem, powracając wzrokiem na mikroskopijne samochody. Ocenianie z góry było naszą ludzką wadą, która w chwili narodzin była wdrażana automatycznie.
- Dlaczego tam? - zapytałem, mimo że to było najmniej odpowiednie pytanie na teraz. Wziąłem łyk półsłodkiego wina, przerzucając co chwilę wzrok z bruneta na panoramę stolicy.
- A dlaczego nie? Mamy wakacje przecież.
- Pracujemy. Obaj - przytoczyłem ważną informację, o której mógł zapomnieć. Zdarzało się mu to już.
- Każdemu pracownikowi przysługuje urlop. Nie wiem czy w ogóle znasz pojęcie tego słowa...
- Przestań.
Zacisnąłem palce na szkle, a tego akurat nie mógł zobaczyć. Chociaż i tak wiedział. Jak zawsze.
- Nie robiłeś sobie wolnego od dwóch lat. Twój organizm ledwo żyje, gdy go męczyłeś, nie dając mu odpocząć ani nigdy wyzdrowieć do końca.
- Nie musisz mi znowu prawić morałów. Jestem dorosły i znam swój organizm lepiej.
- Ona by się zawiodła - powiedział z czystą premedytacją, bo wiedział jak zareaguję.
- Nie masz prawa o niej mówić - wycedziłem, unikając już za wszelką cenę jego przenikającego wzroku. Znał mnie zbyt długo, by wiedzieć, że zawsze uciekam. Obserwowałem pojedynczych ludzi na ulicy i zastanawiałem się nad ich historią. Co mogli robić o pierwszej nocy w środku tygodnia na warszawskiej ulicy? Tyle wyborów, że nie pogrążyłem się w dopisywaniu im zakończenia.
- Też ją miałem za matkę.
Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po moim ciele na wspomnienie jej.
- Nie neguję tego - odparłem, nadal mając spięte mięśnie. On mierzył mnie nadal swoim tajemniczym wzrokiem, którym chciał po prostu mnie zrozumieć.
- To przestań się bać o tym mówić.
Grupka nastolatków wyglądała jak stado mrówek, zapewne pijąc i paląc coś na jednej z ławek obok parku. Złapała mnie na sekundę nostalgiczna chwila, ale nie z powodu tego, że chciałem wrócić do tych czasów. Bardziej z tego powodu, by w ogóle przeżyć takie coś, kiedy życie wydawało się trochę prostsze i mniej bolesne.
- Pojedźmy do Grecji.
Powiedział znowu te trzy niedorzeczne słowa, kiedy milczałem i umiejętnie go ignorowałem. Na moją twarz wstąpiła lekka kpina i może rozbawienie. Nie byłem w stanie sam tego rozpoznać.
- Nie mogę.
- Wiesz, że możesz. Przestań się wreszcie zasłaniać tym wszystkim. Proszę.
Rzadko prosił. Oboje nie byliśmy zbyt wylewni w słowach i podczas naszej dziesięcioletniej przyjaźni nie było zbyt dużo takich momentów. Dlatego oderwałem wzrok od analizowania nieznajomych i spojrzałem na niego. O wiele trudniej było rozgryźć kogoś, kogo się już znało. Jego przyciemniona sylwetka i twarz nie mówiły zbyt wiele. Jedynie jego kąciki ust były ustawione w ten zachęcający sposób.
CZYTASZ
One shots ~ dominikxpawel
Fanfic„Niebieskie oczy mieszały się z tą czystą zielenią. Ciężkie i drżące oddechy unosiły się w powietrzu. Lekki wiatr owiewał ich włosy, przez co niektóre pasma były już poplątane. Na ustach bruneta można było dostrzec delikatny uśmiech, za to u młodsze...