Jego twarz nadal nie wyrażała nic. Była jakby obojętna i uwierzyłbym w tą jego powagę, gdyby nie to w jaki sposób teraz grał.
I w tamtej chwili chciałem się dowiedzieć, co się z nim stało, przez te ostatnie dwa długie lata.
Jednak zacznijmy od początku.
Rzym. Serce Włoch, lub po prostu jego stolica. Niewątpliwie była ona jedną z piękniejszych i droższych, ale miała w tym swój urok. Ogółem cały ten kraj posiadał jakąś taką majestatyczność, którą podkreślały upadające, aczkolwiek bogate i przepiękne zabytki.
Jednak dzisiaj nie o Rzymie, a o tym co się tam będzie działo. Powiedziałbym krótko. Pianino. Może wam to wystarczy, a może i nie. Nie chcę już na początku się wam rozpowiadać na ten temat za bardzo, bo jak usłyszycie ten muzyczny bełkot, to jeszcze uciekniecie. A tego nie chcemy.
Tłumacząc w najprostszym języku, chodzi o międzynarodowy konkurs pianistyczny. I oh, jak ja nienawidzę słowa konkurs. Ma takie błahe i słabe wybrzmienie. Ale dobrze, możecie to potraktować jako konkurs i rywalizację. Jednak za niedługo sami się przekonacie, że to było coś większego. Miałem was nie zanudzać, więc może zacznijmy przedstawienie.
***
- Gdzie są te walone nuty?! - krzyknąłem zdenerwowany niemal na cały dom. Miałem małe problemy z trzymaniem emocji w ryzach. Na swoje usprawiedliwienie dopowiem, że tylko wtedy kiedy sytuacja mnie do tego zmuszała.
- Język Paweł! Kochanie wkładałeś je ostatnio do teczki, żeby zanieść je do dyrektora - moja mama wyszła z kuchni i spojrzała na mnie tym matczynym wzorkiem, który wyrażał dużo rzeczy na raz. Kochałem go, jak i nienawidziłem, bo wiedziałem, że ona już mnie przejrzała na wylot.
- Żebym ja wiedział gdzie jest ta teczka - mruknąłem pod nosem i zacząłem przeszukiwać kolejny stos pustych i popisanych kartek. Mogło się ich trochę nazbierać. - Przecież muszę je mieć na jutro.
Po chwili usłyszałem kroki, zapewne mojej siostry schodzącej ze schodów. Spojrzałem na nią i po przeanalizowaniu tego co trzyma ona w ręce, byłem gotowy rzucić się na nią.
- Artyści - westchnęła ironicznie i rzuciła we mnie czarną teczką. - Zanim będziesz chciał mnie osądzić o kradzież, a później pobić to uprzedzę cię, że leżała ona w łazience. Nie pytam jakim cudem.
Kiedy już złapałem poszukiwany przedmiot i zrezygnowałem z uszkodzenia jakiegoś fragmentu ciała Mai, pomyślał chwilę i tak... Faktycznie mogło być tak, że wczoraj z pośpiechu rzuciłem ją tam. Kolejna moja niezwykła zaleta, była taka, że byłem troszkę roztargniony.
- Boże nie wierzę, że moje dzieci są już takie duże - zaczęła swoją gadkę Ewa, a ja miałem ochotę przewrócić oczami. W sumie robiłem to za każdym razem, kiedy moja mama poruszała ten temat, a zdarzało się to naprawdę często. - Naprawdę chcesz tam jechać?
- Mamo, mówiłem ci, że jestem pewny. Zresztą mam już 22 lata i czas spełnić swoje marzenie - odpowiedziałem patrząc na nią z politowaniem. Rozumiałem, że moja mama nie chciała, żebym opuszczał sam kraju i to na tak długo (długo dla niej, bo był to raptem miesiąc). - Masz jeszcze Maję, ona ci będzie wystarczająco dawać w kość - uśmiechnąłem się do mojej młodszej siostry z wypisanym triumfem.
- Za dwa lata będę już daleko na Antarktydzie lub gdziekolwiek na południe.
- Antarktyda? - zapytałem, sam śmiejąc się z jej naiwnych planów.
- Jak najdalej od ciebie, tyle mi wystarczy - mruknęła, uśmiechając się do mnie sarkastycznie. Na co nie mogłem, nie odpowiedzieć jej tym samym.
- Przykro mi, za miesiąc będą gadać o mnie wszędzie. Nigdy nie uciekniesz przed moją sławą - teatralnie westchnąłem i zapozowałem. Po chwili cała trójka się już zaśmiała. Może trochę z zażenowania.
CZYTASZ
One shots ~ dominikxpawel
Fanfic„Niebieskie oczy mieszały się z tą czystą zielenią. Ciężkie i drżące oddechy unosiły się w powietrzu. Lekki wiatr owiewał ich włosy, przez co niektóre pasma były już poplątane. Na ustach bruneta można było dostrzec delikatny uśmiech, za to u młodsze...