- Mamo? Gdzie jesteś?! - wykrzyknął mały chłopak, który był przerażony jak nigdy.
- Wszystko w porządku kochanie - usłyszał gdzieś z oddali głos jego rodzicielki. Był to niemal szept. Ale on uważnie słyszał każde jej słowo.
- Możemy wrócić do domu? - rzuciło słowami przed siebie dziecko. Głos się mu załamywał, ale był silny i nie chciał płakać. Jego ojciec zawsze mu powtarzał, że strach jest dla słabych. A on nie chciał być słaby.
- Skarbie, wrócisz do domu i będziesz bezpieczny, obiecuję - oznajmiła kobieta, oddalając się jeszcze bardziej. Chłopczyk nadal nie mógł znaleźć jej wzrokiem. - Teraz posłuchaj mnie uważnie oraz zapamiętaj te słowa do końca życia. Nigdy nie spotkałam odważniejszego ośmiolatka od ciebie. Jesteś najlepszym synem, jakiegokolwiek mogłam sobie wymarzyć i nigdy nie obwiniaj siebie za to, co dzisiaj się stanie - mimo jego młodego wieku, ten chłopiec był wyjątkowo mądry. Odróżniał złe rzeczy od dobrych, tak samo jak i z wydarzeniami. Wiedział, że to co się dzieje właśnie, nie skończy się szczęśliwie. - Pamiętaj strach to nie jest zła rzecz. Każdy może go odczuwać. Nawet najodważniejszy mężczyzna na świecie może się bać. I to nie jest nic złego. Wiesz jest nam on czasami potrzebny. Czasami będziesz wyzywać siebie za to, że boisz się czegoś. Ale to nie jest twoja wina. Po prostu staraj się go przezwyciężać i nie dusić go w sobie, bo będzie jeszcze gorzej. Nie ważne co by się stało i nie ważne co będzie, ja przy tobie będę zawsze. Do zobaczenia synu, kocham cię - wypowiedziała tą końcową przemowę jego matka. Kobieta była świadoma, że jej potomek wie o wiele więcej niż powinien. Wiedziała również, że on weźmie te słowa na poważnie i o nich nie zapomni. Miała nadzieję, że będzie się umiał do nich stosować. Bo jej syn był silny.
10 rocznica.
Zapytacie czego rocznica. Czegoś czego nigdy ten sam chłopak nie chciał. Czegoś czego był poniekąd świadkiem, chociaż na jego szczęście nie widział całej tej późniejszej sytuacji. Dokładnie równe dziesięć lat temu jego mama zmarła. Bardziej szczegółowo to popełniła samobójstwo. I naprawdę może to zabrzmieć dziwnie i zarazem nie miło, ale nie dziwił jej się, że poczyniła taki krok. W tamtym okresie w ich życiu działy się różne nieprzyjemne rzeczy. Ale to już dłuższa opowieść.
Mimo, że brunet nie był wierzący, to właśnie w ten jeden dzień w roku siedział w kościele. Zajmował środkową ławkę. Na szczęście nie był sam. Nie miał jakiś wspaniałych relacji ze swoją rodziną, ale nie ma co ukrywać, że każdy kochał jego matkę. Więc większość jego kuzynostwa oraz wujostwa, również znajdowała się w tym budynku. Był to jeden z nielicznych dni, w którym mogli spotkać się później u kogoś w domu i porozmawiać.
Mogł wam powiedzieć szczerze, że trzy pierwsze rocznice śmierci były do niczego. Był wtedy jeszcze dzieckiem pod opieką jego ojca. Co dziwne mogłoby się wydawać, że na początku jej odejścia przeżywał to o wiele mocniej. Jednak nie.
Był dziwnym dzieckiem. Mimo, że bardzo szybko zmarła mu mama, którą bardzo kochał, nie uumiał za bardzo okazać innym tej tęsknoty i rozpaczy za nią. Z perspektywy czasu nawet nie pamiętam czy coś takiego odczuwał w wieku dziesięciu lat. Nie umiał powiedzieć, aczkolwiek wiedział, że na pewno nie pokazywał tego w formie płaczu czy użalania się nad sobą.
Tylko problem był w tym, że im coraz starszy był, działo się coraz gorzej. W wieku 11, może już 12 lat zaczął się buntować. I to ostro. Wyzywał swojego tatę i wszystkich dookoła. Był niczym tykająca bomba. Wtedy zaczął dużo myśleć o swojej mamie. Możliwe, że wtedy był to jeden z pierwszych razów kiedy o niej pomyślał. Choć nie za bardzo mógł to ocenić, bo naprawdę nie pamiętał za wiele z jego wczesnego dzieciństwa. W każdym razie zaczął w głowie najgorszy temat jaki mogłem wymyślić.
CZYTASZ
One shots ~ dominikxpawel
Fanfiction„Niebieskie oczy mieszały się z tą czystą zielenią. Ciężkie i drżące oddechy unosiły się w powietrzu. Lekki wiatr owiewał ich włosy, przez co niektóre pasma były już poplątane. Na ustach bruneta można było dostrzec delikatny uśmiech, za to u młodsze...