Od zawsze lubię te letnie wieczory, które zamieniają się w noce. Tym bardziej kiedy nasz dom nie lśni pustkami.
- Mikołaj! - piszczy Marysia, czym przykuwa moją uwagę. Czarnowłosy chłopak wrzuca ją właśnie do basenu, który jest na zewnątrz. Mogę niestety się domyślać, że temperatura nie jest wysoka, mimo wakacji.
- Jak dzieci! - słyszę za sobą głęboki i donośny głos, od którego moje usta samoistnie rozciągają się w uśmiechu. Czuję jego obecność za moimi plecami, więc nawet nie odważam się ruszyć. Gdybym postawił krok do tyłu, mógłbym wtopić się w jego ciało. Oprzeć się o klatkę piersiową i położyć głowę na jego ramieniu.
Dlatego nie mogę się cofnąć, bo nie mogę dopuścić do takiego stanu rzeczy.
- Tobie dla ożywienia też by się przydała kąpiel - tym razem szatynka, która siedzi na drewnianym krześle na tarasie, zwraca się w moja stronę. Wysyłam Zuzi tylko mordercze spojrzenie w odpowiedzi.
- Tak myślisz? - brunet za mną pyta się dziewczyny, udając że głęboko się zastanawia. W tempie natychmiastowym odwracam się do niego.
- Ani mi się waż - wycedzam patrząc na niego ostrzegawczo, ale zapominam o tym, że jest strasznie blisko mnie. Mam ochotę się odwrócić z powrotem, ale nie umiem.
- Wyglądasz strasznie blado - dodaje z przekąsem Zuzia, na co chętnie podbiegłbym do niej i wyrwał jej serce z ciała. Tak w przenośni, oczywiście. Lub nie.
Widzę niebezpieczny uśmiech, który zaczyna malować się na twarzy Pawła. Wszystko we mnie krzyczy, żebym uciekał. Nie tylko przed wrzuceniem do wody, ale po prostu od niego. Od tego uroku, wyglądu, stylu i wszystkiego. Muszę uciec od tego bruneta, który stoi przede mną, ale moje ciało nie współgra z rozumem.
Albo serce nie łączy się z rozsądkiem.
- Chłopacy, chyba potrzebuje ręcznika - moją wybawcą okazuje się Marysia, która staje obok nas, ociekając wodą od góry do dołu. Zaraz potem dołącza do niej Mikołaj, który jest bardzo zadowolony z siebie.
- Zaraz ci przyniosę - mówię, chcąc uwolnić się od wiercących mnie na wylot zielonych tęczówek.
Stawiam pierwszy krok, omijając zgrabnie Pawła, jednak on ma inne plany. Kiedy stoję już nieco za nim, czuję delikatny ucisk jego dłoni na mojej talii, przez co zatrzymuje mnie w miejscu. Uczucie sparaliżowania, roznosi się po moim całym ciele, a ja staram się nie zatracić mojego oddechu. Widzę to jak w spowolnionym tempie, gdy przybliża swoją twarz do mojego ucha. Mogę poczuć jego zapach, który również chłonę w całości.
- Nie myśl, że odpuszczę - szepcze wprost do mojego ucha, a ja sam czuję jego ciepły oddech owiewający moją szyję. W tej chwili moje postanowienie o równym oddychaniu, poszło na spacer, bo przez dobre kilka sekund w ogóle nie dostarczam tlenu do moich płuc.
Nienawidzę tego jak na mnie działa, ale kocham ten stan. Czy ma to w ogóle sens?
Pewnie całe to zdarzenie trwa maksymalnie 5 sekund. Szybko się przybliżył i jeszcze szybciej oddalił. Jednak w mojej głowie mija co najmniej milion lat świetlnych. Niestety nie kłamię.
- Ręczniki - mruczę bardziej do siebie, przypominając co mam zrobić. Oglądam się za siebie, starając nie natrafić się na to jedno spojrzenie, które było wbite wprost we mnie. Marysia goni swojego chłopaka, który ucieka przed zmoczeniem się. Zuzia siedziała jak zwykle niewzruszona za bardzo ze szklanką czegoś co może być herbatą albo whisky. Szatynka jest moją najlepszą przyjaciółką, ale też tym typem osoby, której za nic nie da się odczytać.
Opierając się pokusie spojrzenia na bruneta, który stoi nadal za blisko, ruszam się w końcu, żeby wejść do domu. Kiedy zamykam za sobą wreszcie drzwi, czuję, że mogę nareszcie normalnie oddychać. Biorę głęboki wdech i dreptam słabo do łazienki, w której trzymaliśmy wszystkie ręczniki.
CZYTASZ
One shots ~ dominikxpawel
Fanfiction„Niebieskie oczy mieszały się z tą czystą zielenią. Ciężkie i drżące oddechy unosiły się w powietrzu. Lekki wiatr owiewał ich włosy, przez co niektóre pasma były już poplątane. Na ustach bruneta można było dostrzec delikatny uśmiech, za to u młodsze...