20. Labirynt

635 28 16
                                    

- Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Nie zliczyłbym ile razy w ciągu całego mojego życia wypowiedziałem te słowa. A przynajmniej w ciągu dwóch ostatnich lat. Mogłem zostać jednak tym budowlańcem.

Dziewczynka dwa razy niższa ode mnie, uśmiechnęła się smutno i odeszła do swoich rodziców, którzy nieprzychylnie gapili się na nas.

- Wow, myślałem już, że ten tydzień będzie pierwszym wolnym tygodniem od tego - westchnął brunet, na co przewróciłem oczami.

- Chciałbyś - mruknąłem i włożyłem w jego dłonie jedną z siatek, bo nie po to brałem go na zakupy. - Musielibyśmy chyba zaszyć się w domu, żeby mieć spokój.

- Albo faktycznie być razem.

Trzepnąłem go wolną ręką w głowie, co skwitował parsknięciem. Czasami poddawałem się dla tego człowieka.

- W twoich snach - odpowiedziałem, wsiadając do samochodu. Latanie po galerii w poszukiwaniu odpowiedniego prezentu na wesele było co najmniej wyczerpujące. Tym bardziej, kiedy co drugi krok ktoś cię prosił o zdjęcie.

- Ile mamy czasu? - zapytał, nie drążąc więcej tego... niebezpiecznego tematu.

- Zdecydowanie za mało.

- Ciekawe przez kogo - wymamrotał pod nosem, na co uniosłem brwi i popatrzyłem na niego z niedowierzaniem.

- Zwalasz winę na mnie, a to ty chciałeś oglądać wczoraj Kochane kłopoty do pierwszej w nocy.

- Ej! Po pierwsze nie obrażaj mojego ulubionego serialu. Po drugie nic byś w tej nocy i tak nie zrobił - odparł Paweł, a ja wysłałem mu pobłażające spojrzenie. Próbowałem ukryć rozbawienie, lecz mogło mi to nie wyjść.

- Może i nic bym nie zrobił, ale przynajmniej wstalibyśmy szybciej niż o 11. Wiesz ile dnia zmarnowaliśmy?

- Nieco to fascynujące, ale możecie przestać?

Myślałem, że dostałem zawału. Ten głos nie pochodził od chłopaka obok, tylko od dziewczyny z tyłu. Cholera, zapomniałem.

- Tosia! - krzyknąłem, obracając się w jej stronę. Widziałem tylko kątem oka, jak Paweł próbował zamaskować swój uśmiech i pogrążenie.

Chyba oboje zapomnieliśmy o niej.

Tosia była siostrą Pawła, którą mieliśmy się zająć aż do wesela. Chciała zostać w aucie, by nie chodzić po każdym sklepie za nami, co zresztą uważaliśmy za odpowiedni pomysł. Tylko nie wszystko poszło zgodnie z planem, bo znalezienie czegoś unikalnego dla pary młodej, która jest z nami blisko, graniczy z cudem. Także mogło nam zejść trochę więcej czasu niż przewidywaliśmy.

- Brawo, tak mam na imię - sapnęła swoim ironicznym głosem, bo wkraczała w najbardziej denerwujący wiek. Dorastanie. - Naprawdę zachowujecie się jak stare małżeństwo. I serio w piątkowy wieczór oglądaliście Kochane kłopoty?

- Antonino Zofio Zmitrowicz - zaczął brunet, przez co musiałem stłumić swój śmiech w gardle zanim wydobył się na zewnątrz. - Jeśli jeszcze raz będziesz z nas szydzić to...

- No proszę, wysil swoje ostatnie szare komórki bracie.

- To powiem mamie.

Teraz już naprawdę nie wytrzymałem i cichy śmiech wydostał się z moich ust. Od razu dostałem zabijające spojrzenie od mojego przyjaciela, więc w odpowiedzi popatrzyłem na niego przepraszająco.

- Niezwykle przerażająca groźba. Zrobiłeś się w tym jeszcze gorszy - mruknęła brunetka z podłym uśmiechem.

- Co nie? - powiedziałem w jej stronę bezgłośnie, lecz niestety zostało to zauważone przez Pawła.

One shots ~ dominikxpawelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz