— Sądzisz, że to dobry pomysł? — Jabłkowa Łapa sceptycznie podszedł do sprawy. Miasto z reguły było omijane przez koty szerokim łukiem, głównie ze względu na panoszących się tam Dwunożnych, ich potwory i psy. Teraz jednak mogli bezproblemowo dostać się tam, nie wzbudzając podejrzeń tamtejszych kotów.
— Oczywiście — machnęła łapą Shine. — Musicie nauczyć się co nieco o byciu człowiekiem, bo kto wie, kiedy takie rzeczy mogą się przydać. Zwłaszcza, kiedy ktoś znajdzie was podczas pełni lub jednej z faz księżyca.
— To będzie działo się co kilka dni? — jęknęła Wiśniowa Łapa. Przemiany bywały trudne do ukrycia, ale za to dawały duże możliwości.
— No... właściwie to tak — zastanowiła się Shine. — Z wyjątkiem nowiu. A w legowisku promienie księżyca was nie dosięgną. Po prostu trzeba uciekać gdzieś podczas zgromadzenia i chować się wcześnie spać.
— To akurat jest słabe.
— Idziemy — Shine wskoczyła na drzewo, gdzie uprzednio zostawiła wszystkie rzeczy. Wbiła swoje ostre pazury w korę i wspięła się aż do dziupli. Pomyślała chwilę, niezgrabnie rozwiązała pakunki i wyjęła parę ubrań, które leżały na wierzchu. Powinny się nadać - uznała. Zeskoczyła z wysokości, źle oceniając wysokość, i zabolała ją łapa.
— Auć!
— Ciszej, bo sprowadzisz nam na głowę cały Klan Brzasku i jeszcze patrol Klanu Zmierzchu! — upomniała ją Wiśniowa Łapa.
Na szczęście ból szybko minął i nie było potrzeby wracania do obozu. Shine obejrzała dokładniej rzeczy, które wyjęła.
Jedną z nich doskonale pamiętała. Wiedziała, że już wyrosła z tej bluzy, ale może na kogoś będzie pasować? Podała ją Wiśniowej Łapie, która odciągnęła ją zębami na stos obok siebie.
— To powinno być dobre — miauknęła. — Załóż ją na górną, nie dolną część ciała.
Rozeszli się, chowając za drzewami, chociaż ani Wiśniowa Łapa, ani Jabłkowa Łapa nie widzieli w tym większego sensu, i przemienili się. Tymczasem Shine, także w ludzkiej postaci, instruowała ich z oddali, jak używać poszczególnych części garderoby. Kiedy Wiśniowa Łapa wynurzyła się ze swojej kryjówki, Shine z trudem powstrzymywała śmiech.
— Nie pamiętasz, co mówiłam na temat spodni? — spytała z rozbawieniem.
— To są spodnie? — zdziwiła się Wiśniowa Łapa, ściągając kawałek tkaniny z głowy. — A, może i tak.
Jako człowiek była niska i wyglądała na maksymalnie czternaście lat. Miała krótką grzywkę i włosy w ciemnym odcieniu brązu, sięgające do ramion. Jej głos nie zmienił się prawie w ogóle i chociaż ludzkie uszy odbierały inaczej dźwięki, Shine mogła bez problemu go rozpoznać. Trudniejsza sprawa była z Jabłkową Łapą.
Chociaż nie był przesadnie wysoki, ale i tak przewyższał wzrostem swoje towarzyszki. Jego kolor włosów był identyczny, jak kolor futra, tak samo z oczami. Za to głos wydawał się niższy, ale mimo to i tak podobny.
Co do samej Shine, przyjaciele orzekli, że nic się nie zmieniła. Może i była to prawda, może nie. Ale na pewno trudno byłoby im ją rozpoznać w gąszczu podobnych ludzi na ulicy, niewyróżniającą się niczym twarz, na której widać było piegi, schyloną, aby nie zwracać na siebie uwagi, czasem nawet z nasuniętym na głowę kapturem, spod którego rozlewały się średnio długie włosy w jasnym, poszarzałym odcieniu i morskie oczy. Nie była także ani zbyt wysoka, ani zbyt niska. Nie wyróżniała się w żaden sposób z tłumu.
Wiśniowa Łapa w końcu zorientowała się, jak należy poprawnie używać spodni. Tymczasem Jabłkowa Łapa z powodzeniem założył swoje ubranie i stał teraz obok niej. Był to dziwny widok, ze względu na całkiem dużą różnicę wzrostu.

CZYTASZ
Dotyk Księżyca ┊ "Wojownicy" ┊ [ZAKOŃCZONE]
FanfictionShine była człowiekiem. Shida - kotem. Shine nadała imię Shidzie. Nigdy się nawzajem nie widziały. Czasami zdarzało się jednak, że Shine była Shidą. Blask księżyca prowadził jej życie od samego początku, chociaż może nie miała o tym pojęcia. Gwiazd...