// 23 //

6 3 0
                                    

Furgonetki Dwunożnych stały na skraju drogi, w cieniu wysokich drzew. Droga do nich nie zajęła zbyt długo, nie trzeba było przechodzić przez strumień, a ściółka leśna nie była zbyt mokra i nie ślizgały się po niej łapy. Szara kotka widziała, jak przywódca dobiega do jednego z samochodów i przystaje, nie wiedząc, co zrobić. Był zamknięty na cztery spusty. Pozostałe koty pozostawały ukryte w krzakach na poboczu.

Właśnie miała zrobić krok do przodu i pomóc Ciernistej Gwieździe, gdy z auta wysiadł człowiek. Przywódca skoczył i ukrył się wśród liści, a jego brązowe futro niemal natychmiast wtopiło się w korę drzew. Człowiek przeszedł parę kroków i powitał innego człowieka, niosącego w rękach rzucającego się kota. Shine go nie znała, więc prawdopodobnie był jednym z włóczęgów. Wysunął pazury i drapnął człowieka, który zaśmiał się tylko cicho i odstawił kota do rąk innych ludzi. Miał na dłoniach rękawice ochronne, które pieczołowicie przetarł i stwierdził z zadowoleniem, że nie zostały rozdarte.

Włóczęga syczała i warczał, ale nic to nie dało i został wepchnięty do jednej z furgonetek. Wsadzono go tam do klatki i zamknęli. Ciernista Gwiazda dostrzegł w tym swoją szansę i wemknął się do środka, a za nim Shine. W tym czasie inne koty skoczyły na Dwunożnych i zaczęły podgryzać ich po nogach, aby zajęli się niebezpieczeństwem i zdezorientowali, co da czas reszcie na ucieczkę.

Znaleźli się w ciemnym miejscu, rozświetlanym jedynie nikłym światłem poranka, wpadającym od tyłu przez drzwiczki samochodu. Cały on zdawał się trząść od przejmujących kocich wrzasków i miauków. Pierwszym kotem, którego zauważyła Shine, była Motyli Lot, która wyszła bez szwanku z bitwy z włóczęgami. Podczas, gdy szylkretowa kotka się niecierpliwiła, Shine z trudem szukała sposobu na otworzenie zamka. W końcu znalazła zapadkę i coś kliknęło; drzwiczki otworzyły się z cichym grzechotem a zza nich wypadła Motyli Lot.

— No wreszcie, tyle trzeba było czekać — parsknęła, ale przyjaźnie przesunęła ogonem po głowie Shine i rzuciła się, aby otworzyć następną klatkę. Im więcej kotów zostało uwolnionych, tym szybciej wszystko szło. Na samym końcu Shine zobaczyła obrzydzoną minę Jeleniej Łapy, zamkniętej w większej od innych klatce, ale skuloną w rogu i odsuniętej od czegoś na dnie. Kiedy Shine podeszła bliżej, zauważyła w tym miejscu psie łajno, ale zostawiła jego sprawę Dwunożnym, którzy byli właścicielami owej klatki. Jelenia Łapa zdążyła się już ulotnić, była ostatnim kotem w furgonetce poza Shine, która także szybko wyskoczyła. Będąc już na ziemi, zamarła na chwilę w bezruchu.

Ludzie przyprowadzili posiłki!

Tuż pod sam las podjechały dwa mniejsze, czarne samochody i także malutka ciężarówka. Wysypali się z nich jak mrówki ludzie i od razu ustawili w kręgu, jeden obok drugiego, jakby chcieli się bronić. Na twarzach mieli maski, ubrania ochronne, a nawet ich buty przypominały maleńkie, pancerne czołgi.

— Wiejemy! — wrzasnęła Shine i rzuciła się za siebie, taranując kilka zdziwionych kotów w krzakach. Nie wiedzieli zapewne, co miało się stać, ale ona wiedziała.

Dwunożni zamierzali ich wszystkich wytępić.

Stęknęła, kiedy jej łapa nastąpiła na ostry kamień. W poduszeczkę mógł się wbić odłamek, ale nie hamowała i nie zwróciła na to uwagi. Musiała dotrzeć do obozu i ostrzec wszystkie koty, które w nim zostały.

A przy okazji może Klan Zmierzchu. Im także grozi prawdopodobna zagłada.

Dwunożni nie powstrzymają się przed niczym.

Utkwiła twarde spojrzenie w kamieniu, stojącym na jej drodze. Po chwili spięła mięśnie, wybiła się do góry i odbiła od skały jeszcze wyżej. Szybowała w powietrzu jak w zwolnionym tempie, chciała jak najszybciej być w obozie. Zanim będzie za późno.

Dotyk Księżyca ┊ "Wojownicy" ┊ [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz