— Wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego się tak ubrudziliście — miauknął Jabłkowa Łapa, kiedy już zrozumiał, że czarne, wściekłe postacie, które go napadły, to w rzeczywistości jego przyjaciele.
— Był tam duch Martwej Gwiazdy, mysi móżdżku! — wrzasnęła mu prosto do ucha Shine, znudzona tłumaczeniem tego wszystkiego po raz kolejny.
— Nie, nie było, oszaleliście i wszystko wymyśliliście — obojętnie powiedziała Wiśniowa Łapa, twardo wpatrując się w urwisko i prowadząc tam pozostałych. — Ja niczego nie widziałam. Udało mi się uciec tylko dlatego, że byłam tam krócej.
— Jak wytłumaczysz to, że wszyscy widzieliśmy zjawę? — wtrąciła się Seiri, przewracając oczami.
Wiśniowa Łapa przez moment wyglądała na zbitą z tropu, ale po chwili na jej pysk wróciła pewność siebie.
— Umówiliście się. Ale i tak oszaleliście.
Nie wydawała się mieć ochoty zmienić zdania.
Od strony strumienia usłyszeli szelest. Znajdowali się całkiem niedaleko obozu, gdzie było mało zwierzyny ze względu na bliskie sąsiedztwo kotów, ale i tak schowali się, mając nadzieję na polowanie. Ukryci w paprociach obserwowali teren, gdy do ich nozdrzy doleciała ostra, dziwna woń. Chwilę po tym zobaczyli biegnącego w stronę jaskiń człowieka, ubranego w jakieś obszarpane szmaty. Wydawało im się, że już go widzieli, zwłaszcza Shine go kojarzyła. Może to był ten pijak, którego minęli w drodze do miasta?
Wrócili, a Wiśniowa Łapa od razu pobiegła do Ciernistej Gwiazdy, aby zgłosić obecność Dwunożnych na terytorium Klanu Brzasku. Pokręcił tylko głową i mruknął cicho:
— Dwunożni są naprawdę dziwni.
Wiśniowa Łapa miała zamiar mu przytaknąć, ale przypomniała sobie ostatnie wydarzenia i powstrzymała się. "Nie dziwniejsi, niż niektóre koty" - uznała, mając na myśli wyprawę do jaskini.
— Nie zamierzamy czekać przez pół księżyca na mianowanie nowych uczniów — zastanawiał się w tym czasie przywódca i przerwał Wiśniowej Łapie jej rozmyślania. — Niedługo będzie trzeba mianować na uczniów kociaki, a dobrze byłoby jak najszybciej zwolnić mentorów — kontynuował. — Niektórzy się już starzeją, Gasnąca Chmura powinna dołączyć do starszyzny. A Klan Zmierzchu znowu coś knuje.
Westchnął, zmęczony poczynaniami drugiego klanu i spojrzał w górę. Na niebie słońce było w najwyższym jego punkcie, więc do pojawienia się gwiazd miało minąć dużo czasu.
Wyszedł więc ze swojego legowiska, zostawiając w nim Wiśniową Łapę, która na powrót straciła świadomość otoczenia i z pewnym trudem wspiął się na gałąź Wielkiego Drzewa, z której zazwyczaj przemawiał.
— Niech wszystkie koty Klanu Brzasku, zdolne samodzielnie łowić zwierzynę, zbiorą się pod Wielkim Drzewem na zebranie klanu! — wrzasnął donośnym głosem, wywabiając koty z legowisk i z cieni, w których pochowały się. Zauważył brak kilku wojowników, których wysłano rankiem na polowania i patrole. Jasna Pręga przycupnęła obok, Ciernista Gwiazda cieszył się, że ma taką sumienną zastępczynię - chociaż kremowa kotka czasami rzeczywiście mocno przesadzała z wymierzaniem sprawiedliwości.
— Seiri, Neithu — lekko zaciął się przy wymawianiu obcych, nowych imion — podejdźcie tu.
Wypowiedział nad nimi słowa uczniowskiej ceremonii, nie nadając nowych imion, tak jak w przypadku Shine, a na ich mentorów wyznaczył Motyli Lot i Lamparci Skok. Nieco zdenerwowani nowi uczniowie podeszli do nowych nauczycieli i niepewnie stanęli przed nimi, nie wiedząc co robić. Po chwili Motyli Lot wysunęła się do przodu i przywitała z nową uczennicą, dotykając jej nosa swoim. Neith postąpił tak samo w stosunku do Lamparciego Skoku, niezbyt zachwyconego uczniem, ale i tak zadowolonym z samego faktu jego posiadania.
— To niesprawiedliwe! — szepnęła cicho Shine do Wiśniowej Łapy, podczas gdy klan mamrotał, niezbyt chętnie, imiona nowych uczniów. — Ja musiałam czekać tydzień na swoją ceremonię!
— Widocznie nie byłaś jeszcze gotowa — odparła jej Wiśniowa Łapa, nie zwracając na kotkę uwagi i włączyła się w chór głosów.Kiedy wszyscy spotkali się po ceremonii - nowi mentorzy nie zamierzali akurat szkolić uczniów, a mentorzy Jabłkowej Łapy, Shine i Wiśniowej Łapy chyba o nich zapomnieli - porozmawiali przez chwilę, wymieniając uwagi.
Seiri wydawała się zadowolona życiem w klanie, co w jej przypadku mogło oznaczać zachwyt.
— Zjadłbym mysz — rozmarzył się nagle w tej chwili Jabłkowa Łapa. Ognistoruda kotka trzepnęła go w ucho, nie wysuwając pazurów.
— Dzisiaj nie ma jedzenia — miauknęła surowym tonem mentorki. — Dzisiaj polowanie.
— Bardzo dobry pomysł, Seiri — pochwalił ją Ciernista Gwiazda, który właśnie do nich podszedł — Jabłkowa Łapo, o ile dobrze pamiętam, nie trenowaliśmy od... — zawiesił pytająco głos, spoglądając na kremowego kocura, który zaczął się zastanawiać.
— Trzech wschodów słońca? — podsunęła Wiśniowa Łapa, rozglądając się w poszukiwaniu swojego mentora - Czarnej Burzy.
— Czterech — sprostował przywódca, surowo patrząc na ucznia. — Jako twój mentor powinienem dać ci karę, ale chyba nie wykonałeś jeszcze ostatniej. To samo tyczy się waszej... piątki — westchnął.
— Mech — oczy Wiśniowej Łapy gwałtownie się rozszerzyły — zapomnieliśmy o mchu!
— Dwie myszy za spostrzegawczość i królik na dokładkę — Jabłkowa Łapa spojrzał na brązową kotkę umęczonym wzrokiem. — Czyli musimy wracać po mech, a na dodatek coś upolować — opuścił pysk.
— Nie do końca — uśmiechnął się Lamparci Skok, który właśnie do nich podszedł. Wiśniowa Łapa jęknęła w duchu. — Nasz przywódca chciał powiedzieć, że ty będziesz zbierać mech i polować, a my tylko polować — dodał słodko.
— Dziękuję za wyręczenie mnie, Lamparci Skoku — Ciernista Gwiazda nawet nie rzucił wzrokiem na złotego kocura. — No, Jabłkowa Łapo? Idziemy. Oddzielnie.
Shine odetchnęła, ponieważ Lamparci Skok nie był jej mentorem. Współczująco spojrzała na Neitha, stojącego obok, który wydawał się być strasznie wymięty.
— Życz mi szczęścia — szepnął do Shine, odchodząc za Lamparcim Skokiem na polowanie.
Na środku polany zostały więc teraz trzy kotki, pozostawione samym sobie: Wiśniowa Łapa, Shine i Seiri, z czego ta ostatnia zaraz ulotniła się z Motylim Lotem, aby poznać granice.
— W obozie zostałyśmy tylko my? — spytała zdziwiona Shine, rozglądając się naokoło. Było dziwnie cicho i pusto. Nawet ze żłobka nie było słychać pisków kociaków, które musiały być pod ścisłą kontrolą matki. Inaczej ogony wszystkich kotów, które przyszły na zgromadzenie, byłyby w strzępach. Za to, Piórko, Obłoczek i Szronik przejawiali wielki potencjał stania się niepokonanymi wojownikami - kto wie, co będą mogli zrobić z ogonami swoich przeciwników, gdy ich kły staną się ostrzejsze, a pazury - dłuższe i mocniejsze.
— Nie licząc mnie — miauknęła starsza, ruda kotka o ciemnych oczach, zachodząc ich od tyłu — medyka i karmicielek.
— Rdzawy Ogon! — ucieszyła się Shine na widok mentorki. Nie miały jeszcze okazji na wspólne polowanie, a na razie ich szkolenie posuwało się w zatrważająco ślimaczym tempie.
— Wezmę was obie na polowanie — zamruczała tymczasem Rdzawy Ogon, podchodząc w kierunku wyjścia. — Czarna Burza gdzieś się schował i nie chce wyjść, to do niego niepodobne.
Wiśniowa Łapa otworzyła szeroko oczy. Czarna Burza był duszą towarzystwa, bardzo zabawny, potrafił podtrzymać każde spotkanie. Wszyscy w klanie go lubili, no, może poza Lamparcim Skokiem, ale w gruncie rzeczy to Lamparci Skok nie lubił nikogo. Oczywiście, oprócz siebie.
— Co się stało? — zapytała, zaniepokojona.
— Och, pewnie zawód miłosny — westchnęła Rdzawy Ogon. — Zalecał się na zgromadzeniu do jakiejś kotki Klanu Zmierzchu, ale ona nawet tego nie zauważyła.
— Czy związki międzyklanowe nie są aby zakazane? — zdziwiła się Shine, przysłuchując się rozmowie.
— Wiesz, jaki on jest. Tym razem Różana Pieśń dała mu kosza. Nigdy nie zdradzi swojego partnera, tego włóczęgi, zwłaszcza na rzecz kota z innego klanu.
— Związki poza klanem też są chyba niemile widziane — Shine zaczeła się gubić.
— Jej partner był kiedyś kotem z klanu i Makowa Gwiazda chyba nie ma serca ich rozdzielać. Ale, kiedy przywódcą zostanie Agrestowy Wąs, będą musieli powiedzieć sobie pa-pa — pokiwała smutno głową Rdzawy Ogon.
— Makowa Gwiazda jest przecież jeszcze taka młoda! Została przywódczynią bardzo niedawno! — wykrzyknęła Wiśniowa Łapa, z niedowierzaniem kręcąc głową.
Shine w ogóle się już nie odzywała, przeskakiwała tylko wzrokiem od jednej kotki do drugiej, gdy wymieniały się informacjami. Co prawda wiedziała co nieco ze zgromadzenia, ale nie podejrzewała, że aż tak pokaźna wiedza może znajdować się w posiadaniu zwykłych wojowniczek i uczennicy! Przecież związek z kotką z innego klanu powinien pozostawać tajemnicą... prawda?
Rdzawy Ogon zauważyła jej zdezorientowany wzrok i z zaciekawieniem dotknęła jej futra koniuszkiem ogona.
— O czym myślisz? — spytała łagodnie. Shine się zmieszała.
— Skąd to wszystko wiecie? — rzuciła po chwili, gdy już się przemogła. Pytanie mogło wydawać się dziwne.
— Nie przejmuj się, o czym my tu mówimy — Rdzawy Ogon zamruczała i wymieniła rozbawione spojrzenia z Wiśniową Łapą.. — To tylko ploteczki. Gdybyś zapytała Motyli Lot, co wie na temat...
— Życia żab na terenie Klanu Zmierzchu! — wybuchnęła śmiechem Wiśniowa Łapa.
— O, na przykład — podjęła Rdzawy Ogon. — Dowiedziałabyś się, że tak naprawdę Agrestowy Wąs jest żabą, a Makowa Gwiazda zadaje się z nim z litości, ponieważ ma ładny kolor futra. Chociaż co do tego, nie zaprzeczę, nie jest brzydki.
Shine przywołała we wspomnieniach sylwetkę ciemnego, różnokolorowego kota o zielonych oczach i musiała przyznać Rdzawemu Ogonowi rację.
— Co z tym polowaniem? — zapytała, wciągając w płuca zapachy lasu. Wyczuwała nikły zapach zwierzyny, którą pewnie upolował już jakiś patrol, więc aby cokolwiek znaleźć, musiały zapuścić się dość daleko w głąb terytorium.
— Masz rację, porozmawiamy po drodze — ruda kotka strzepnęła ogonem i poprowadziła je w kierunku wyjścia z obozu. — Chyba słaba ze mnie mentorka, co? — zapytała z żalem, kierując swoje słowa do Shine, która przystanęła zaskoczona.
— Oczywiście, że nie!
— Dokładnie! — zawtórowała jej Wiśniowa Łapa. — Zanim zdążymy powiedzieć "mysz",Neith będzie chciał się zamienić nauczycielami — parsknęła.
— Nie miałyśmy jeszcze okazji się dobrze poznać — zamruczała Shine. — Ale nie trzeba nawet mówić "mysz", żeby zrezygnować z Lamparciego Skoku.
— No, chodźmy, bo zwierzyna nam ucieknie — miauknęła z uśmiechem Rdzawy Ogon i pobiegła w podskokach do wyjścia. Czasami przypominała pełnego energii kociaka, chociaż nie była już najmłodsza i pewnie za parę sezonów zostanie zmuszona do zasilenia szeregów starszyzny, podobnie jak Gasnąca Chmura i Bursztynowe Spojrzenie.

CZYTASZ
Dotyk Księżyca ┊ "Wojownicy" ┊ [ZAKOŃCZONE]
FanfictionShine była człowiekiem. Shida - kotem. Shine nadała imię Shidzie. Nigdy się nawzajem nie widziały. Czasami zdarzało się jednak, że Shine była Shidą. Blask księżyca prowadził jej życie od samego początku, chociaż może nie miała o tym pojęcia. Gwiazd...